Kończę wiązać włosy w wysokiego kucyka, gdy do mojego mieszkania wchodzi James. Mężczyzna już dawno darował sobie pukanie.
- Gotowa?
- Daj mi jeszcze pięć minut - mówię, po czym znikam w łazience, gdzie ostatni raz spoglądam w lustro wiszące nad umywalką.
Postawiłam na delikatny makijaż oraz zwykłą fryzurę. Zaszalałam za to z ubraniem. Mam na sobie fioletowe body, które wczoraj kupił mi James. Do tego ciemne dżinsy z wysokim stanem, czarną marynarkę oraz niebotycznie wysokie szpilki. Chyba przez całą noc będę modliła się, żeby nie wybić na nich zębów, ale raz się żyje!
- Mogłabyś zmienić to body na coś innego? - spoglądam na Jamesa, który opiera się ramieniem o futrynę drzwi do łazienki.
- Nie podoba ci się? - pytam, chociaż doskonale znam odpowiedź.
Oczy chłopaka błyszczą podnieceniem od momentu, w którym mnie zobaczył.
- W tym problem, że podoba mi się za bardzo. I mam dziwne przeczucie, że reszcie facetów w klubie będzie podobało się równie mocno jak mi.
- Nie bądź zazdrosny.
- Nie jestem - mówi, ale jego wzrok mówi co innego.
Robię krok w jego stronę i tylko cudem nie chwieję się na szpilkach.
- Wiesz, że mogłoby mnie adorować milion facetów, a ja widziałabym tylko ciebie? - kładę dłonie płasko na jego torsie.
Pod palcami czuję jego szybko bijące serce.
- Vice versa - mruczy, składając delikatnego buziaka na moim czole.
Mam ochotę jęknąć z zawodem, ale wiem, że jakakolwiek namiętniejsza pieszczota sprawiłaby, że zabarykadujemy się w moim mieszkaniu i plany Cassie legną w gruzach.
- Powinniśmy iść - szepczę, ale żadne z nas się nie odsuwa.
- Powinniśmy - potwierdza brunet. - Taksówkarz pewnie już wyzywa nas od najgorszych.
Otwieram szeroko oczy.
- Taksówka już czeka?! Dlaczego mnie nie poganiałeś!? - moje rozgorączkowanie bardzo bawi mojego faceta, za co zostaje obdarowany solidnym ciosem w żebra.
James doskonale wie, że nie lubię się spóźniać, a jeszcze bardziej nie lubię, kiedy ktoś musi na mnie czekać.
Wymijam go w progu, a następnie łapię za torebkę, którą wypełniłam wcześniej najpotrzebniejszymi rzeczami na wyjście do klubu. Karta kredytowa, błyszczyk, paczka chusteczek, puder do twarzy i telefon.
- Możemy zostać w domu? - słyszę za sobą mamrotanie Jamesa.
Patrzę na niego przez ramię i uśmiecham się szelmowsko.
- Sam zdecydowałeś, że idziemy na imprezę. Teraz nie ma odwrotu. Cassie na pewno już przebiera nogami, żeby wyjść potańczyć.
Wzmianka o mojej przyjaciółce skłania bruneta do ruszenia się z miejsca. Wychodzimy przed blok, gdzie faktycznie czeka na nas taksówka.
- Dobry wieczór. Bardzo przepraszamy za spóźnienie - mówię od razu po wejściu do samochodu, a kierowca rzuca mi zdziwione spojrzenie.
- Przed sekundą przyjechałem - tłumaczy.
- Oh... Nieważne - bąkam pod nosem, a James parska śmiechem.
Zabiję go kiedyś za te żarciki.
Brunet podaje kierowcy adres apartamentowca, w którym mieszkają Cassie i Liam, a ten w milczeniu rusza przed siebie. Podróż upływa nam w miłej ciszy. James delikatnie łapie mnie za dłoń i zaczyna kreślić na niej małe kółeczka. Ten gest sprawia, że po moim ciele rozchodzą się przyjemne dreszcze.
CZYTASZ
War of hearts
RomanceWydawało mi się, że mam wszystko. Dom, dobrą pracę, ukochanego faceta. Nie spodziewałam się, że w tym dniu zmieni się moje dotychczasowe życie. Kiedy myślałam, że nie ma już dla mnie nadziei, poznałam JEGO. James nie był lekiem na całe zło. James st...