Rozdział dziewiętnasty

4.4K 173 32
                                    

Od kilkunastu minut obserwuję budzącego się z alkoholowego snu Jamesa. Będzie go męczył przeraźliwy kac, ale mało mnie to w tej chwili interesuje. Jestem zbyt zajęta przetwarzaniem jego zachowania i słów z ostatniego wieczoru. Przed oczami wciąż widzę jego zrozpaczoną twarz i mętne, smutne spojrzenie. 

- Elle? 

- Jestem tutaj - mówię i podchodzę do kanapy, na której leży mężczyzna. - Jak się czujesz?

- Chyba lepiej, niż na to zasługuję - chrypi i mruży oczy, gdy promienie słoneczne padają na jego twarz. - Która godzina?

- Dziesiąta. 

James wydaje z siebie głośne westchnienie i dotyka delikatnie moją nogę. 

- Co się wczoraj wydarzyło? 

- Miałam nadzieję, że ty mi to powiesz - chwytam jego palce, zatrzymując je kilka centymetrów od mojego pośladka. 

- Nie pamiętam nic od momentu wyjścia z baru... Pokłóciłem się z mamą i... Nie potrafiłem sobie z tym poradzić. 

- Wiesz, że mogłeś przyjść do mnie? - patrzę na niego ze smutkiem. - Cokolwiek to było, nie musiałeś męczyć się z tym sam. Przeszlibyśmy przez to razem. Ty i ja, James. 

- Wiem, ja... - wygląda jakby nie potrafił spojrzeć mi w oczy. 

Przez chwilę siedzimy w milczeniu, gdy nagle jego wzrok pada na moje ramię. 

- Co ci się stało?! - podnosi się gwałtownie i unosi moją rękę do góry. 

Nie bardzo wiem, o co mu chodzi, więc patrzę w to samo miejsce, w które wpatruje się chłopak i zamieram. Moje lewe ramię pokrywa ciemnofioletowy siniak w kształcie odciśniętych palców. 

- Ja ci to zrobiłem? - z jego ust wydobywa się szept tak cichy, że ledwo rozróżniam słowa. 

- Nie... - od razu zaprzeczam, ale James momentalnie wyczuwa kłamstwo. 

- Ellie... Nie musisz kłamać. Mama miała rację. Jestem taki sam jak on... 

- Wczoraj mówiłeś...

- Co mówiłem? Co mówiłem, Elizabeth? - jak na kogoś, kto wczoraj tyle wypił, Jem wygląda nieskazitelnie i gdyby nie lekko zachrypnięty głos, nikt nie pomyślał by, że wczoraj miał styczność z alkoholem i to w takiej ilości. 

Patrzę prosto w jego zielone oczy i zaczynam opowiadać wydarzenia wczorajszego wieczoru od momentu spotkania z jego matką, aż po naszą kłótnię i jego załamanie. Z każdym kolejnym słowem, James zaczyna coraz bardziej zamykać się w sobie, a jego wzrok staje się coraz mniej obecny. 

- Nic nie rozumiem z tej sytuacji. Kim jest on?- pytam i nie przyznaję się, że wiem o istnieniu niejakiego Cole'a. 

- Nie mogę... Nie mogę ci powiedzieć, Ellie. Proszę, zaufaj mi i nie pytaj. 

- Jak mam nie pytać, skoro zżera cię to od środka?! - warczę i podnoszę się z miejsca. 

- Ellie, proszę...

- Nie potrzebuję takiego związku, rozumiesz?! Nie chcę po raz kolejny być tylko elementem dekoracyjnym, który nic nie wie. Chcę wiedzieć o tobie wszystko. Chcę ci pomagać i cię wspierać. Jeśli coś cię gryzie to masz mi o tym mówić... - łzy stają w moich oczach, ale mina Jamesa wciąż jest nieugięta. 

Brunet ewidentnie nie ma zamiaru dzielić się ze mną swoim życiem. Czuję bolesne kłucie w klatce piersiowej, więc podnoszę dłoń do piersi i delikatnie masuję miejsce tuż nad sercem. 

War of heartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz