Rozdział szesnasty

3.9K 189 14
                                    

Myję zęby, gdy słyszę ciche pukanie do drzwi. Jest siódma rano, więc jestem zdziwiona odwiedzinami. Szybko płuczę usta, ocieram buzię ręcznikiem i biegnę do drzwi. 

- Już myślałam, że nie otworzysz - szczupła blondynka wpada do mojego mieszkania i zatrzaskuje za sobą drzwi. 

- Co się stało? - patrzę w zapłakaną twarz Cassie. - Gdzie Liam? 

Jestem tak skonsternowana, że nie wiem, o co pytać. Blondynka wygląda na załamaną. Jest ubrana w dresy, na głowie ma nieład, a przez jej tułów przewieszona jest elegancka torebka. 

- Nie pytaj się mnie o niego! W dupie to mam. Kretyn jeden. Nie chcę go znać. Kocham go, ale jest idiotą! Głupi debil. Idiota! 

Stoję z rozdziawioną buzią i jestem pewna, że wyglądam jak totalny pustak. Nie jestem w stanie pojąć tego, o czym mówi moja przyjaciółka. 

- Poczekaj! - macham ręką, żeby przerwać jej tyradę. 

- Nie będę czekać! - dziewczyna wydaje z siebie pełne poirytowania jęknięcie, po czym opada bezsilnie na kanapę. - Nienawidzę go.

- Opowiesz mi wszystko? Najlepiej od początku. Bo teraz nie jestem w stanie ułożyć twojej nienawiści w całość.

Siadam naprzeciwko niej i delikatnym uśmiechem zachęcam do mówienia. Pierwszy raz widzę Cassandrę w takim stanie i szczerze mówiąc, jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby była tak wkurzona, zwłaszcza na Liama. Nie wiem, co Harpers zrobił, ale będzie musiał się srogo tłumaczyć. 

- Nie chcę go znać...

- Niczego mi to nie tłumaczy. Od początku, skarbie. 

Blondynka przewraca oczami i pociąga czerwonym od płaczu nosem. 

- Wczoraj nie wrócił na noc. Faktycznie napisał, że ma dużo pracy i musi zostać po godzinach, ale żeby całą noc? - jej głos był zachrypnięty, zapewne od kłótni jaką przeszła z Liamem. - Zjawił się o ósmej rano. Nawet się nie wytłumaczył, Powiedział tylko, że mam nie drążyć tematu, bo jest zmęczony i porozmawiamy o tym później. Oczywiście mu odpuściłam. Jezu, jaka ja byłam głupia... Dzisiaj znowu wrócił nad ranem. Padł na łóżko kompletnie bez życia, a z jego spodni wystawała kartka. Nie zgadniesz, co było na niej napisane...

Nawet nie próbuję zgadywać. Siedzę jak trusia i czekam na dalszy rozwój opowieści. 

- Był na niej numer. Bez żadnego nazwiska, imienia, czegokolwiek. Jestem ciekawska, zawsze byłam, więc to nic dziwnego, że zadzwoniłam. Usłyszałam głos jakiejś kobiety i od razu się rozłączyłam. Nawet nie czekałam, aż ten dupek się obudzi! Przyszłam do ciebie i... Mogę zostać tu przez parę dni? Aż będę gotowa, żeby skonfrontować się z tym niewiernym kretynem? 

- Naprawdę sądzisz, że cię zdradził? - mimowolnie się krzywię, gdy wypowiadam te słowa. 

Znam Liama nie od dziś i wiem, że oddałby życie za Cassie. Zdrada? To zupełnie nie w jego stylu. 

- Jak inaczej wytłumaczysz ten telefon? Późne wracanie? 

Kręcę głową, bo nie wiem co powiedzieć. Jestem zaskoczona do tego stopnia, że wypieram ze świadomości nawet najmniejsze prawdopodobieństwo zdrady. Z pewną ironią stwierdzam, że łatwiej przyjęłam wiadomość o niewierności Anthony'ego, niż o skoku w bok Liama. 

- Dasz mu szansę na wytłumaczenie się? - pytam, chociaż po obecnym stanie Cassie, widzę że jest to co najmniej niemożliwe. 

- Może... Idziesz do pracy? - na jej twarzy pojawia się poczucie winy. 

War of heartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz