Rozdział siódmy

4K 153 28
                                    

Anthony odwiózł mnie do domu po dwudziestej. Scena zazdrości, którą mi urządził, poszła w niepamięć tak szybko jak do niej doszło. Standardowo nie został na noc, ale nie miałam mu tego za złe. Zgodził się na wspólne nocowanie w weekendy i zdecydowanie mi to wystarczało. Czułam, że wkraczamy na nowy etap związku, który z pozoru, już w tej chwili jest zaawansowany. 

Wchodzę do sypialni i zrzucam z siebie ubrania, w których byłam na siłowni. Nie przebrałam się po treningu i szczerze mówiąc, to trochę ode mnie śmierdzi. Sięgam po czystą koszulkę nocną i bieliznę, a następnie kieruję się do łazienki. Biorę szybki prysznic i marzę tylko o tym, żeby położyć się do łóżka. Wiem, że muszę znaleźć pracę, ale postanawiam odłożyć to na poniedziałek. Krótki urlop przyda mi się bardziej, niż zastrzyk gotówki, a przynajmniej to próbuję sobie wmówić. Zawijam włosy w turban z ręcznika, smaruję ciało balsamem, a na twarz nakładam maseczkę nawilżającą w odrażającym zielonym kolorze. Wyglądam jak potwór z bagien, co wywołuje głupkowaty uśmiech na mojej twarzy. Sięgam po telefon i wysyłam Cassie zdjęcie mojej twarzy, robione "z dołu" z dopiskiem jakiś potwór włamał się do mojego domu. Czasem miewamy fazy na wysyłanie sobie obrzydliwych lub śmiesznych zdjęć. W dniu moich urodzin dostałam od niej zdjęcie pachy Liama oraz życzenia od jego włosów. Nie byłyśmy do końca normalne, przez co tak dobrze się rozumiałyśmy. 

Ciągle się śmiejąc, wychodzę z łazienki, a kiedy podnoszę wzrok, telefon wypada z mojej dłoni i roztrzaskuje się na płytkach. 

- Jak tu wszedłeś? - pytam i dopiero po chwili przypominam sobie, że mam na twarzy zieloną breję. 

- Drzwi były otwarte - James wzrusza ramionami, a jego oczy błyszczą z rozbawienia. 

- Może ja to zmyję - pokazuję palcem na swoją buzię i zaczynam się wycofywać. 

- Nie! - brunet reaguje zbyt szybko, przez co mimowolnie się wzdrygam. 

- Chcesz się ze mnie jeszcze trochę ponabijać? - zerkam na niego przez ramię. 

- Jeśli będzie ci z tym lepiej, to... - kręci głową, jakby sam nie wierzył w to, co za chwilę powie. - Możesz mi nałożyć to cholerstwo. 

Wybałuszam na niego oczy i naprawdę nie wiem, czy mówi poważnie. 

- No już! - wstaje z kanapy i idzie w moim kierunku. - Zrób to, zanim się rozmyślę. 

Uśmiecham się pod nosem, ale idę za jego radą. Wchodzę do parnej łazienki i sięgam po słoiczek z moją ulubioną maseczką do twarzy. Mam zamiar wyjść z nią do salonu, ale kiedy się odwracam James stoi tuż za mną. Tak blisko, że jego palce u stóp dotykają mojej stopy, a szeroka klatka piersiowa zasłania mi pole widzenia. 

- Jak długo będę musiał z tym siedzieć? - przeczesuje palcami włosy z tyłu głowy, przez co jego biceps napina się. 

- Dwadzieścia minut - udaje mi się wychrypieć. 

- Do dzieła... - James siada na desce klozetowej i zamyka oczy.

Przez chwilę tylko stoję i wpatruję się w jego idealną twarz. Posiadanie tak perfekcyjnych rysów twarzy, powinno być ustawowo zabronione. Widziałam tysiące przystojnych mężczyzn, ale jeszcze żaden nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak mój sąsiad. 

- Ellie?

- Już, już... - mruczę i robię krok do przodu. 

Wyciągam przed siebie dłoń upaćkaną maseczką, ale zatrzymuję ją milimetry od twarzy Jamesa. Boję się go dotknąć. Moje palce drżą, jakby zatrzymywała je niewidzialna bariera. Nagle czuję na swoim nadgarstku palce bruneta, który przyciąga moją dłoń do swojej twarzy. Muskam palcami jego policzek i wstrzymuję oddech. Jego skóra jest zaskakująco miękka. Ma cały czas zamknięte oczy, więc nie widzi jak wpatruję się w swoje palce, które rozsmarowują maź po jego twarzy. To tak intymna chwila, że moje ciało płonie. Mała łazienka wydaje się zbyt ciasna dla nas dwojga. Dotykam jego twarzy jeszcze chwilę po nałożeniu maseczki. Przeciągam tą chwilę najdłużej jak się da. Nie słyszę słów sprzeciwu, więc jemu to też nie przeszkadza. 

War of heartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz