《 Rozdział 6 》

145 20 1.2K
                                    

Wybuch w stodole

  Otworzyła oczy. Nie stała już po środku jeziora, nie było również małego miasteczka i budki, w której sprzedawano... Co tak właściwie tam sprzedawano?

  Przetarła dłonią oczy, nic nie było widać, ale czuć za to intensywny zapach brudu. Z pewnością przebywała w swoim piwnicznym pokoju, tylko dlaczego znów się tu znalazła? Jeszcze nie tak dawno razem z Bakugo wyszła na zewnątrz by walczyć z inną grupą przestępczą, walczyła z Saiem. Pamiętała jak chciała wspiąć się na belkę przy suficie a później nie było już nic. Jakby film się urwał. Później kojarzyła jedynie jakiś dziwaczny sen, z jakąś małą dziewczynką, ale nic już z niego nie pamiętała. Może wszystko to było snem, włączając tamtą stodołę? Sama już nie potrafiła ocenić co wydarzyło się naprawdę, a co było tylko sceną wymyśloną przez jej uśpiony umysł. Nie było teraz jednak czasu na takie rozmyślania.

  Postanowiła, że pora podnieść się z podłogi, zanim przyjdzie do niej Masato i zdecyduje się wykorzystać okazję. Gdy tylko spróbowała, sparaliżował ją potworny ból nogi. Sięgnęła dłonią w tamtym kierunku i uderzyła w drewnianą strzałę, która nadal tkwiła w jej łydce. I wtedy, wraz z kolejną falą potwornego bólu, przypomniała sobie jak pozwoliła się postrzelić i jak chwilę później spadała w dół. W głowie zaczęło jej się przewracać, wszystko ją bolało, było jej niedobrze, a przecież nawet nie zaliczyła dziennej dawki tortur. Pozwoliła sobie odpłynąć.

  — Cholera, obudzisz się wreszcie?! — Bakugo trzepnął jej ramieniem. Otworzyła powieki, i przez krótką chwilę nadal niczego nie widziała. Nie potrzebowała jednak dużo czasu, by dostrzec zarysy twarzy chłopaka. Siedział pochylony tuż nad nią. — Trzeba cię zaszyć. Musisz mi... Cholera, weź się do roboty! — Mówił podniesionym głosem, ale przynajmniej nie krzyczał.

  Mimo wszystko te słowa dochodziły do niej jakby z oddali. Miała wrażenie, że nie jest to prawdziwa rzeczywistość, być może kolejny sen. Wszystko było rozmazane i słabsze niż zazwyczaj, z wyjątkiem bólu nogi. On był prawdziwy, więc cała reszta z pewnością też musiała. Czuła się naprawdę okropnie, jak chyba jeszcze nigdy dotąd. Pewna była, że umrze, i choć wcześniej była by to całkiem dobra wiadomość (w końcu miałaby sposób, by uciec od wszystkich okropieństw, które się tu dzieją) teraz, kiedy miała u swojego boku Bakugo, wszystko było nieco lepsze, a ona sama nie chciała stąd zniknąć. W końcu nie mogła go zostawić samego sobie na pastwę losu. Z jego wybuchowym charakterem za dużo by tu cierpiał, bez kogoś kto będzie w stanie go okiełznać.

  Dziewczyna podniosła się do siadu, nie mając pojęcia o czym mówi. W końcu dopiero co się obudziła. Gdy już siedziała obok niego zorientowała się, że jest nieco jaśniej niż zazwyczaj. Spowodowane to było otwartymi drzwiami. W ich progu ktoś siedział, jednak nie była w stanie go rozpoznać. Przyglądała się chwilę, ale im dłużej patrzyła tym silniejsze miała wrażenie, że nikogo tam nie ma, a jest to jedynie wytworem jej wyobraźni. Powinna być pewna tego co widzi, w końcu przez otwarte drzwi było tu jaśniej. Choć w piwnicznym korytarzu nadal było ciemno, odrobina jasności wpadała z pod drzwi, przez wentylację i inne otwory w suficie. Przez to było nieco jaśniej, niż w zamkniętym pokoju. Dlaczego jednak drzwi były otwarte, a w ich progu widziała jakiś nikły zarys czyjejś sylwetki? I dlaczego Bakugo nie siedział w swojej celi? Pierwszy raz wszedł do jej pokoju i prawdę mówiąc dziewczyna w ogóle nie wiedziała, czy coś takiego nie jest tu zabronione.

  — Kurwa, skup się, dobra? Oberwałaś strzałą, tą, która nadal sterczy ci z nogi, trzeba ją wyciągnąć i zaszyć, i to jak najszybciej bo zaraz, kurwa umrzesz. Wolisz szyć czy trzymać? Kurwa, o co ja w ogóle pytam, pewnie nawet nie wiesz co to igła. — Mówił pospiesznie, a dziewczyna nie odzywała się. W końcu faktycznie, nie miała bladego pojęcia czym była igła, o której mówił. 

"Nieudany Eksperyment" | Bakugo × OcWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu