《 Rozdział 15 》

70 18 397
                                    

❝Różne zdania❞

  Chodzili przez naprawdę długi czas, i choć Maki dosłownie padała ze zmęczenia, nie miała zamiaru się na to skarżyć. Była naprawdę ucieszona możliwością zwiedzania tego miasteczka, które choć z początku wydawało się być małe, tak w prawdzie ciągnęło się naprawdę daleko.

  Już dawno temu uświadomiła sobie, że Bakugo szuka czegoś konkretnego. Nie trudno było, kiedy przez cały czas mówił pod nosem coś o przystankach i autobusach, choć było to raczej narzekaniem na ich brak. Komunikacja miejska w tym miasteczku zdawała się nie istnieć.

  — Słońce już powoli zachodzi, chyba powinniśmy wracać. — odezwała się w pewnym momencie. Powrót kompletnie nie był tym, na co czekała, ale wiedziała, że był po prostu nieunikniony. Wolała również nie złamać zasad, i faktycznie pojawić się jeszcze przed zachodem.

  — Chyba mi nie powiesz, że ty chcesz tam wracać. — zatrzymał się nagle, i nawet wypuścił ze swojej ręki jej dłoń.

  Bo trzeba zaznaczyć, że za ręce chodzili tutaj praktycznie całą drogę. Kilka dni temu, kiedy wymazali Maki pamięć, to on zainicjował ten gest, jednak tutaj tę rolę zdecydowanie przejęła dziewczyna. Z początku trzymała się jego rękawa, ale gdy Bakugo przeniósł jej dłoń na swoją, całkowicie zaakceptowała tą zmianę, i za każdym razem kiedy się puścili, ona i tak po chwili wracała, by złapać się go znowu. Nie było to raczej spowodowane sympatią do niego, lub potrzebą kontaktu fizycznego. Po prostu czuła się w tym miejscu obco, a kiedy była blisko Bakugo, który znacznie lepiej się tu odnajdywał, czuła się znacznie bezpieczniej. Nie musiała stale na niego spoglądać, by upewnić się, że wciąż tu jest, kiedy zwyczajnie czuła jego dłoń na swojej. A chłopak... Tak jakoś nie protestował. Maki od razu odczuła te stratę.

  — Oczywiście, że nie chcę. Ale musimy, nie słyszałeś co mówili? Mamy być przed zachodem słońca i...

  — Ty naprawdę jesteś aż tak głupia? — zapytał retorycznie, przerywając jej w połowie zdania. — Widzisz, żeby ktokolwiek nas tu pilnował? Bo ja nie. To chyba oczywiste, że mam zamiar stąd uciec. Musimy znaleźć jakiś autobus, tramwaj, czy cokolwiek, uciec daleko stąd i zgłosić się na policję!

  Wzdrygnęła się na jego podniesiony ton. Przez cały ten czas była po prostu pewna, że dla Bakugo powrót do tamtego budynku był tak samo oczywisty jak dla niej. To nie tak, że ona chciała tam wrócić. Po prostu wiedziała, że muszą. Nie spotkali się z nikim kto by ich śledził, ale mimo tego była pewna, że oprawcy nadal mają nad nimi kontrolę, a to wypuszczenie było wyłącznie testem, mającym sprawdzić ich posłuszeństwo na wyższą skalę. Przecież nawet jeśli nie wrócą, z całą pewnością zaraz ktoś ich znajdzie!

☣☣☣

  Stali w miejscu naprawdę długo, choć zdecydowanie nie towarzyszyła im cisza. Przez cały ten czas rozmawiali, a Bakugo już nie raz stracił cierpliwość i zaczął krzyczeć. Każde z nich próbowało przekonać tego drugiego do zmiany zdania, o kierunku w którym powinni podążać.

  Obydwoje nie chcieli tam wracać, to było oczywiste. Różnica polegała na tym, że Bakugo praktycznie pewien był sukcesu w ucieczce, a Maki wręcz przeciwnie. Spodziewała się, że zaraz po zachodzie słońca zostaną odnalezieni i siłą sprowadzeni z powrotem do piwnicy, co nie mogło skończyć się inaczej niż na kilkudniowych torturach.

  — My naprawdę nie damy rady uciec. Nie w ten sposób. — powtórzyła te same zdania już po raz kolejny, ale Bakugo zdawał się w ogóle ich nie słyszeć. Nie chciał dać jej nawet krótkiej chwili, na zabranie głosu.

"Nieudany Eksperyment" | Bakugo × OcWhere stories live. Discover now