1:0

2.8K 212 30
                                    

Rozdział 22

Na drugi dzień Karolina nadal nie pokazywała się w szkole. Jej mama zgłosiła sprawę na policji i poinformowała szkołę. Na pierwszej długiej przerwie odbył się krótki komunikat przez szkolne głośniki od dyrektorki, że jakby ktoś coś wiedział na ten temat ma od razu zgłosić się do sekretariatu. Jednak nikt nic nie wiedział lub nie chciał mówić, to sprawiało mi jeszcze większych zmartwień. Dziś postanowiłam porozmawiać z Sylvianem i Urielem na ten temat, aby sprawdzili czy ktoś coś wie z dołu i góry. O 15:20 ruszyłyśmy z Vick pod przestanek autobusowy gdzie miałam się spotkać z Urielem. Za to wieczorem miałam jeszcze na głowie spotkanie dziewczęce, bo Collin zrobiła nam niezłą niespodziankę. Nie chciałam stawiać Karoliny wyżej ich ale te zaginięcie mi coś śmierdzi chociaż mam nadzieję że to tylko jej burza humoru. Wiedziałam, że się sama okłamuję ale musiałam pozostać przy nadziei. Po wyjściu zauważałam w oddali wysokiego szatyna w luźnej dżinsowej kurtce, a pod spodem biała opinająca jego mięśnie koszulka. Jego idealnie leżące spodnie delikatnie opadały mu z bioder a czarny plecak zwisał na plecach. Uriel miał samochód tak jak Sylvian ale używali tymczasowo transportu publicznego tylko z mojego powodu. Gdy byłyśmy już kilka kroków od Uriela ten błyskawicznie się obrócił i wziął mnie w objęcia. Na końcu parkingu stało BMW x5 o kolorze czystej bieli. Zajęłam przednie miejsce a Vick usiadła stylu. Wcześniej prosiłam ją chyba z godzinę aby włożyła słuchawki przez drogę, bo Uriel chce mi coś powiedzieć na osobności. Zrobiła obrażoną minę ale się zgodziła, więc gdy silnik odpalił a my skręcaliśmy w główną ulice słyszałam dudniący utwór ACDC w uszach Vick. W tedy dopiero poczułam jak wodospad słów wydobywa się ze mnie.

- Nie mam pojęcia co się dzieje, ale mam wielkie obawy co do tego zaginięcia. Coś czuję że ten sprawca nie jest zwykłym człowiekiem. Pierwsze podejrzenia spadły oczywiście na Lucyfera, ale ostatnio zastanawiałam się nad całym tymi wypadkami i nie wydaje mi się aby Lucyfer był w stanie sam tego wszystkiego dokonać. Rozumiesz? Tu musi być ktoś jeszcze. Ktoś kto podszywa się pod diabła żeby sam się nie ujawnić. - Spojrzałam kącikiem oczu na Uriela i dostałam szoku. Stał się blady jak ściana a przepocone ręce ściskał na kierownicy, aż jego knykcie zbielały. Zauważałam kropelkę zimnego potu spływającego po jego czole a wzrok miał skupiony prosto na drodze. Jego aura stała się kompletnie dziwna ciemność zmieszana z bielą i strachem. Nie wiedziałam co mam myśleć o tej jego reakcji ale napawała mnie strachem.
-Jak sądzisz?- Tym razem całkowicie się do niego obróciłam i czekałam na jego dalszą reakcje. Jego oczy stały się całkiem inne, nie były już szmaragdowe tylko jak zgniła zieleń. Nie widziałam już w nich tych iskierek życia, nie widziałam Uriela. To był ktoś inny. Zaczynałam się zastanawiać co tak naprawdę się z nim dzieje.
- Nie wiem to dość poważna sprawa choć nie wydaje mi się aby ktoś był w to zamieszany...- Jąkał się i czułam że kłamał, ale dlaczego? Co chciał ukryć co wiedział? Czemu nie chciał mi tego wyjawić.? Sylvian powiedział mi o swoich wszystkich domysłach które były bardzo podobne do moich, jednak Uriel wydawał się jakiś inny, jakby się czegoś bał lub kogoś...-Czemu nie mówisz prawdy?- Spytam, nie miałam ochoty już na te wszystkie gierki i domysły. Chcę aby wszystko stało się w końcu jasne.
- Czemu twierdzisz że kłamie? Jakbym coś wiedział od razu bym ci powiedział! Jak możesz w ogóle myśleć że mógłbym cię okłamać?!- Teraz to było wszystko jasne, ukrył swój strach pod wściekłością którą wybuchnął. Jednak wiedziałam że nic więcej od niego nie wyciągnę, i tak sama się wszystkiego dowiem. Przez resztę drogi nie odważyłam się już więcej do niego odezwać. Gdy stanął pod moim domem wyskoczyłam jak oparzona i postukałam do okna Vicki żeby się ruszyła. Spojrzałam ostatni raz w oczy Uriela i pożałowałam tego, zobaczyłam cień, cień który prześladował mnie w  snach.
W pokoju szybko się przebrałam i ruszyłam na dół. Vicki została i przygotowywała babski wieczór. Było mi trochę głupio że nie mogłam jej pomóc, ale musiałam się spotkać z Sylvianem aby wszystko mu powiedzieć co dziś zobaczyłam i usłyszałam. Ruszyłam krętą drogą w stronę willi Blondyna. Nie zdążyłam zapukać a brązowooki otworzył przed mną ciężkie metalowe drzwi.
- Witaj piękna.
- Wybacz ale nie mamy czasu na flirt.
- Ok , to wchodź. Zrobię nam ciepłej herbaty.
- Super.- Weszłam do jego obszernego salonu. Wielkie kino domowe z 60 calowym telewizorem otoczone było szaro- czerwonym narożnikiem, który by spokojnie pomieścił z 15 osób. Ściany były pomalowane na zimny szary kolor a białe obrazy przedstawiały piękne zatoczki i wysepki. Zauważyłam jedno wielkie zdjęcie na ścianie koło okna. Podeszłam do niego a mój oddech na chwile zamarł. Zdjęcie było gigantycznych rozmiarów, przedstawiające .... mnie ? Zdjęcie było wyraziste i pełne kolorów. To byłam ja w największym uśmiechu jaki kiedykolwiek siebie widziałam. Pamiętam że robił mi je tata sowim nowym aparatem w dzień moich urodzin rok temu. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Byliśmy wtedy jeszcze w Polsce. Mieszkaliśmy nad samym morzem w Kołobrzegu, to było magiczne miejsce. Przeżyłam tam całe moje dzieciństwo i tam pozostała stara Sara i tam pozostała jej historia. Na zdjęciu może nie wyglądałam najlepiej ale widziałam w moich oczach coś co teraz zaginęło. Szczęście. Czyste i prawdziwe szczęście, może nie byliśmy najbogatsi, może nie miałam najbardziej markowych ciuchów, może nie byłam najsłynniejszą osobą w mieście ale miałam coś czego nikt poza mną nie miał. Miłość, miłość moich przyjaciółek, moich rodziców wtedy kochałam samą siebie, a teraz żałuję że się urodziłam. Usłyszałam tupot butów i szczękające kubki. Sylvian szedł wzdłuż holu z tacą na rękach na której stały dwa kubki i cukierniczka. Postawił tace na mały stolik przy sofie i przystanął za mną. Złapał mnie w pasie, a przy tym położył głowę na moje ramie, oboje wpatrywaliśmy się w moje zdjęcie przez chwile kiedy on powiedział:
-Tu wyglądasz na naprawdę szczęśliwą, wiesz nie chciałem ci nic mówić ale znalazłem to zdjęcie u ciebie na ścianie i pożyczyłem sobie tylko na chwilkę, po prostu musiałem mieć cząstkę ciebie w moim domu. A tu jesteś po prostu sobą i to najbardziej mi się podoba.- Obróciłam się do niego twarzą w twarz a nasze usta były tylko jeden pocałunek od siebie oddalone. Poczułam jak jego ciało przywiera do mojego. Jego malinowe usta natarły na moje delikatnym rytmem. Rozpływałam się pod jego dotykiem , chociaż wiedziałam że to złe kochać dwie osoby naraz i nie móc się zdecydować. Rzeczywistość walnęła mnie prosto w twarz i musiałam przejść do sprawy po którą tak naprawdę chciałam.
- Musimy pogadać- Wyślizgnęłam się spod jego uścisku, i ruszyłam po herbatę.
- To co się stało z Karolina bardzo mnie nie pokoi, dobrze wiesz że to nie był Lucyfer i ja też o tym wiem, Anioły też nie miały potrzeby jej porywać jak wiedzą że jestem po ich stronie, więc kto to mógł być. Jestem pewna że to nie było zwykłe porwanie, to musiał być ten ktoś.
-Możliwe. Również nie wydaje mi się aby to był Lucyfer albo Serafiny. Nie mam pojęcia kto to może być , nikt nie wie. Usłyszałem ostatnio że Lucyfer planuję jakiś poszukiwania tej osoby bo ona mu zagraża i tobie też, co a co Lucyfer nigdy nie chciał cie krzywdzić. - Usiedliśmy na miękkich poduszkach i sączyliśmy herbatę. Każdy zapadnięty w swoich myślach, aż przyszedł mi do głowy jeden pomysł. Przypomniała mi się historia o bracie Lucyfera, ... Heriusie . Tak właśnie się nazywał. A jak on wcale nie zaginął, a jak podszył się pod jakąś postać i bawi się nami wszystkimi, a co jeśli jest silniejszy niż przedtem ? Podskoczyłam z podekscytowania a Sylvian spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, z uśmiechem na twarzy powiedziałam mu cały mój pomysł a jego wzrok stał się mieszany, nie wiedział co o tym myśleć, teoretycznie wydawało się to nawet możliwe ale jakoś nie prawdopodobne.
- Nie jestem pewny... Chociaż może masz racje, może naprawdę udaje kogoś i trzyma się w ukryciu, ale kto to teraz może być. On może być człowiekiem, zwierzęciem, demonem a nawet aniołem. Wiem że Lucyfer jest w stanie zamienić się w każdą postać oprócz anioła, ale jak Herius stał się silniejszy może to być możliwe.
- Nic nie wiemy na jego temat tak naprawdę. Nie znamy jego siły ani celu. Może być każdym jednak teraz musimy się dowiedzieć kto nim jest, nie będzie to łatwe ale mamy po naszych stronach całe niebo i piekło.Masz racje, nie możemy ryzykować dopóki go nie znajdziemy, postaram się skontaktować z Lucyferem i powiem mu o twoim pomyśle a ty idź jak najszybciej do Eleny. Spotkam się w nocy koło twojej altanki o 3:00 ok?
-Dobrze postaram się wszystko do tej pory z nią omówić.
-OK, to do zobaczenia.- Pocałował mnie szybko w usta i pobiegłam do domu.– Ostatnie promienie zachodzącego słońca oświetlały moją twarz i ogrzewały zimne policzki, złapałam mój telefon. Wybrałam numer Uriela , i już po drugim sygnale usłyszałam jego melodyjny głos.
- Witaj piękna.
- Hej Uriel, musimy jak najszybciej dostać się do Eleny mam bardzo ważną sprawę i muszę z nią jak najszybciej porozmawiać. -Jasne rozumiem, będę u ciebie za jakieś 15 minut.
- Super dzięki , czekam. - Słyszałam że rozmowa się przerwała. Ubrałam na siebie jakieś luźne dresy i obcisły t-short. Na dworze było dość zimno więc uznałam że ubiorę cieplejszą kurtkę i wygodne adidasy. Zdążyłam jeszcze szybko przekąsić jakiś kawałek chleba i usłyszałam dzwonek do drzwi. Otwierając je już czułam kwiatowy zapach wody po goleniu Uriela, jednak tym razem ten zapach wydawał mi się jakiś sztuczny, do tego pod pokrywą tego zapachu poczułam lekki podmuch siarki. Nie wiem czy mi to się wydawało czy nie, jednak wiem że nie miałam teraz na to czasu. Musiałam wyjaśnić sprawę z Eleną a zaraz potem spotkać się z Sylvianem. Uriel wyglądał jak zawsze olśniewająco. Jego czarne jak smoła włosy były perfekcyjnie ułożone w kontrolowany nie ład, a biała koszulka opinała jego idealnie wykrojone mięśnie. Jego piękny uśmiech otulił mnie przy samym progu i odebrał na chwile mowę. -Chodź musimy się pośpieszyć. - Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę ogrodu. Było już wystarczająco ciemno by nikt nas nie zauważył, jednak stanęliśmy za altanką i złapaliśmy się za ręce. Uriel wypowiedział tajemnicze słowa i nasz świat zaczął się rozmazywać. Czułam jak lecimy w górę a światła rozmazywały się w różnych kolorach. Po chwili znaleźliśmy się przed wielkimi złotymi bramami. Od razu się otworzyły a dwóch skrzydlastych strażników uśmiechnęło się do nas. Wielki zamek oświetlony złotem i bielą całkowicie nie pasował do mojego stroju, ale w tym momencie mnie to nie obchodziło. Drewniane bramy otworzyły się przed nami w tempie natychmiastowym. Elena już stała i z uśmiechem nas witała.
- Saro, jak miło ciebie znów widzieć, co się stało że tak bardzo ci się spieszyło.-Musimy porozmawiać na osobności. -Rozumiem, mam zawołać Czerkiusa ?-Zaraz, na początek pogadamy jak matka i córka dobrze?
- Oczywiście. Urielu mógłbyś iść po Czerkius i przyszli oboje za chwilę?
-Tak oczywiście Serafino.
- Dziękuję. - Uriel oddalił się w bardziej ciemniejszy korytarz, my szłyśmy w górę po schodach , prosto do Eleny biura. Usiadłam sobie wygodnie na eleganckim złotym krześle naprzeciwko niej. Serafina wyglądała jak najpiękniejszy anioł jaki istnieje. Nadal nie mogę uwierzyć że jest moją mamą. Miała na sobie idealnie dopasowaną do jej ciała złoto-szarą sukienkę. Jej długie włosy były skomplikowanie spięte na jej głowie ale kilka kosmyków blond włosów spływało na jej delikatnie ramiona.
- Wiec słucham.
- Zastanawiałam się ostatnio kto może stać za tymi atakami i doszłam do wniosku że to może być Herius. I wydaje nam się że może podszył się pod jakiegoś z nas aby mieć kontrolę nad niebem i piekłem a przede wszystkim nad mną. Jak ratowałam Vick z jego ciemnych macek powiedział mi że jestem tylko pionkiem w całej grze. - Walnęłam prosto z mostu. Elena chyba się tego nie spodziewała bo zrobiła oczy jak dwa talerze i lekko uchyliła usta. Widziałam w niej zmieszanie, jakby nie wiedziała czy w to uwierzyć czy racjonalnie zaprzeczyć. Jednak ja nauczyłam się jednego od mojego pojawienia się w niebie, że cały świat który uważałam za racjonalny i naukowo wytłumaczalny, za nie ważny. Nic nie jest racjonalne w moim świecie, tak naprawdę wszystko może się zdarzyć i nikt nie ma na to wpływu. Trzeba z tym czyś walczyć choć nieważne jak to może zagrozić mojemu życiu, ponieważ to może uratować miliony innych żyć. Jakbym miała racje to będziemy mieli naprawdę duży problem.
- Saro, nie jestem pewna co mam teraz o tym myśleć. Rozumiesz chyba że takie podejrzenia są mało prawdopodobne, bo Herius zniknął tyle wieków temu, i...
- Wiem wszystko. A jak to wszystko było zaplanowane ? Nie pomyślałaś? Może to następna pułapka Lucyfera. Herius wydaje się potężniejszy niż myślicie. Myślimy że umie się zmienić nie tylko w postaci Ludzi i zwierząt ale także w Anioły. Wiem to brzmi niemożliwie ale to jedyna możliwość. On wie wszystko o mnie i o całej akcji, wie o całej mojej rodzinie i wiedział o tobie i cie zatruł. Eleno wiem co o tym myślisz ale uwierz mi proszę.
- Możliwe. Wszystko sobie poukładałaś, jednak muszę to przemyśleć i skonsultować to z Czarkiusem.
- Tak oczywiście, ale mam jeszcze jedną prośbę. Uważaj komu ufasz, teraz sama już nie wiem komu mam ufać to może być każdy. A najlepiej nie mów tego nikomu prócz Czerkiusowi, muszę się upewnić kto może za tym wszystkim stać. Będę potrzebowała twojej pomocy.
- Wiem, będziemy potrzebowały się kontaktować, tu jest medalion musisz wypowiedzieć to zdanie : Venite ad me angelus. I potem chuchnąć. W tedy się pojawię. Dobrze dziękuje. - Usłyszałyśmy pukanie do drzwi i identycznie wstałyśmy tak szybko jakby nagle nas te krzesła zaczęły parzyć.
- Tak proszę – Powiedziała Elena władczym tonem. Drzwi się uchyliły i zobaczyłam zielone oczy i czarne włosy. Zanim wszedł Czerkius w swoim czarnym obcisłym podkoszulku i porwanych dżinsach. Obdarzył mnie wielkim uśmiechem i czułym powitaniem.
- Witaj Saro, jak ja cię dawno nie widziałem. Skrzydła psują ci do twarzy. -Dziękuję.- Elena spojrzała na mnie przenikliwym spojrzeniem i zaczęła rozmowę. Tak samo jak ona zareagował Czerkius gdy to wszystko usłyszał, ale nie on jedyny miał zdziwioną minę. Uriel wyglądał jakby ktoś zdradził jego największa tajemnice. Jego oczy zaszły dziwnym cieniem a usta zacisnęły w cienką linie.
-Skąd macie ten absurdalny pomysł?- Powiedział Uriel z groźną nutą w głosie. Nie odzywałam się przez cały czas ale teraz muszę się przyznać że to mój pomysł a Sylvian mnie w nim utwierdził.
-Mój, razem z Sylvianem..
- Widzicie ona daje się omotać temu demonowi, on wciska jej taki kit aby osłabić reputacje Nieba.
- Po pierwsze, nikt mi tego pomysłu nie wcisnął bo sam Sylvian na początku nie był tego pewny, po drugie mógł byś się trochę uspokoić to tylko teoria na razie, muszę się upewnić czy to może być prawda. Nie musisz brać w tym udziału jak ci się to nie podoba, jednak masz może jakiś inny pomysł który by to wszystko wytłumaczył?
-Przepraszam masz racje, jednak uważam że to jest niemożliwe aby demon mógł być w niebie.
-Ja muszę już iść, wybaczcie ale muszę odnaleźć moją przyjaciółkę.
-Dobrze, Idź tymi drzwiami w lewo i przeczytaj słowa i znajdziesz w domu. - Powiedziała Elena, nadal patrząc podejrzliwie na Uriela. Powiesiłam sobie medalion na szyi i ruszyłam w stronę drzwi.

======

W domu było cicho, rodzicie już spali. Na kuchennym stole znalazłam wiadomość napisaną pismem mamy. : ''Karolina się znalazła, leży w śpiączce w szpitalu. '' Ufff. Odetchnęłam, jednak to było jakieś dziwne uczucie w moim brzuchu nadal nie zniknęło. Może Herius dowiedział się że przeprowadzamy nad nim śledztwo i nie chciał się więcej wynurzać, na moment. Mój umysł chodził na 200 procent i zaczęłam czuć jak mnie zaczyna  boleć. Zapomniałam jeść i pić. Ruszyłam więc po cichu do lodówki i odnalazłam jeszcze resztki z obiadu. Włożyłam je do mikrofali i zjadłam nie możliwie szybko. Zegar pokazywał 2:10. Miałam więc jeszcze trochę czasu aby się wykąpać. Wchodząc po schodach poczułam smród siarki i śmierci. Usłyszałam czyjeś ruchy w moim pokoju. Złapałam świecznik i bardzo powoli otworzyłam drzwi. Światło było zgaszone ale czułam czyjąś obecność. Włącznik światła nie działał więc musiałam sobie poradzić bez. Smród narastał, słyszałam czyiś pomruk, który nie brzmiał na ludzki.

- Czego chcesz ? Kim jesteś ?- Powiedziałam, to musiał być on. Czułam narastający gniew i zło. Mocniejsze niż czułam w obecności Lucyfera. To znaczy że Herius jest jeszcze gorszy niż sam Lucyfer, diabeł, pan podziemi. Obrzydliwe.
- Nie jestem taki obrzydliwy niż ci się wydaje. - Boże on umie czytać mi w myślach ??
- Tak, potrafię, więc postawmy sprawę jasno, przestaniesz robić śledztwo o mnie i wszystko cofniesz co dziś powiedziałaś Elenie i Czerkiusowi. Wymyśl inną historie a twoi ukochani będą bezpieczni. Karolina obudzi się z śpiączki tylko wtedy kiedy ja na to pozwolę. Więc jak będzie mała królewno?- Ten głos budził mnie w nocy w najgorszych koszmarach. Na pewno nie pozwolę na to.
- Nie ! Nigdy w życiu. Dziękuję ci że upewniłeś mnie w moich teoriach, teraz na pewno nie przestane dopóki cię nie złapie.
- Jak uwarzasz. Szykuj się na pogrzeb. Właśnie zabiłaś całych swoją rodzinę.
- To postaram się abyś zginął szybciej. - Opuściłam moje blokady i wpuściłam całe dobro z siły ducha. Pokój stał się prawie biały pod wpływem mojego światła. Usłyszałam tylko jego krzyk i wszystko się skończyło. Upadłam na kolana i poczułam jak łzy spływały po moim policzku. Nie wiem ile tak siedziałam, wiem że po jakimś czasie usłyszałam kroki na schodach i od razu pobiegałam w tamtą stronę i nie patrząc kto to był żółciłam świecznikiem. Ałłłł – Warknął Sylvian. Trzymał się za głowę gdy do mnie podszedł. Przez łzy nie widziałam zbyt dużo ale ujrzałam jego blond włosy i ostre kontury twarzy.
- Sara co ci do cholery... - Gdy mnie zauważył, cały jego gniew ulotnił się w powietrzu.
- Co się stało?- Wziął mnie w objęcia i prawie zemdlałam. Ból głowy wzmocnił się tak bardzo , że tylko słyszałam mój pulsujący puls. Nie byłam w stanie dłużej trzymać się na nogach, więc upadłam i zasnęłam.
Obudziłam się w ramionach Sylviana. Leżeliśmy na moim łóżku opatuleni pościelą. Wybiłam się jak strzała w górę i od razu tego pożałowałam. Wszytko wirowało jak na wielkiej karuzeli. Przed oczami zrobiło mi się ciemno i musiałam kilka razy pomrugać aby znów coś zobaczyć.
- Sara ?- Usłyszałam cichy pomruk Sylviana, powoli otwierał oczy i wyciągnął się na łóżku. Przypomniało mi się co wczoraj powiedział Herius i poczułam paniczny strach o Karolina. Nie odpowiadając mu pobiegłam szybko na dół. Ubierałam buty kiedy on złapał mnie w pasie i obrócił o 180 stopni, uniemożliwiając mi zawiązanie sznurowadeł.
- Nigdzie nie pójdziesz dopóki nie wszystkiego nie wyjaśnisz.
- W drodze, szybko , do szpital !
- Ok...- Lekko zdezorientowany ubrał kurtkę i pobiegł do samochodu. Gdy jechaliśmy już do szpitala lekko odetchnęłam i powiedziałam mu wszystko co się wczoraj wieczorem stało, z łzami w oczach.
- Musimy go powstrzymać, wiedziałem że  kryje się tam  ziarenko prawdy. Lucyfer gdzieś zniknął, ale demony mówiły że poszedł tego czegoś szukać. - Nie dokończył bo byliśmy już pod szpitalem, nie czekałam aż zaparkuje, ruszyłam biegiem w stronę wejścia. Pielęgniarka zawołała odpowiedzialnego lekarza, a ja lewo utrzymywałam się na nogach.

- Jest nam bardzo przykro, proszę pani ale pani przyjaciółka niestety nie przeżyła. To były decydujące godziny i jej organizm odrzucił leki. Robiliśmy co w naszej mocy ale nie daliśmy rady.- To walnęło we mnie jak piorun , nie byłam wstanie nic powiedzieć. Usłyszałam tylko w głowie ten przerażający głos : 1:0

Witajcie moi kochani czytelnicy, w końcu jest !!! Udało mi się dodać , ten rozdział jest niestety bez korekty ale jak ją dostanę to na pewno dodam :) mam nadzieję że wam się podobało, zaczynam pracę więc przez weekendy też nie będę miała zbytnio czasu. Postaram się teraz bardziej rozkręcić akcję . Może trochę krwi i śmierci :* Jestem wam bardzo wdzięczna że tak czytacie moja książkę i za te wspaniałe komentarze. Kocham was i zapraszam do komentowania i głosowania , jesteście wszystkim :****

Prawnuczka LucyferaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz