Severina

1.9K 138 35
                                    

To był piękny zimowy dzień. Puszysty śnieg otulał całą ziemie jak koc mroźnymi wieczorami. Byłam w lesie, gdzie każda gałąź była biała od różnorodnych płatek śniegu. Zielona jedwabna suknia zakrywała moje oliwkowe ramiona. Była tak długa, że czułam jak jej koniec pieścił moje gołe stopy. Mech był pokryty wilgotnym śniegiem, lecz nie czułam zimna. Promienie zachodzącego słońca przebijały się przez suche korony drzew.
Szłam prosto przez jeszcze nie wydeptaną ścieżkę. Z każdym krokiem zostawiałam małe odciski stóp. Cisza lasu uspokajała moje zmysły, a zapach wilgoci i drewna oddychał za mnie. W tym momencie byłam w swoim własnym raju, dopóki nie usłyszałam kroków. Ciężkich, męskich kroków. Stawały się coraz szybsze i szybsze. Ja jednak nie przyspieszyłam. Czekałam aż obcy się zbliży. Gdy czułam jego oddech na moim karku, błyskawicznie się obróciłem i ujrzałam małą dziewczynkę. Nie mogłam powstrzymać zdziwienia na mojej twarzy. Dziewczynka miała może 10 lat. Jej długie brązowe włosy opadały jej na opalone ramiona. Jej oczy zielone jak szmaragdy patrzyły wprost na mnie. Miała lekko zaróżowienie wyraziste policzki i do tego pełne malinowe usta. Sukienka w kolorze bieli sięgała jej do kolan. Tak jak ja nie miała butów, tylko malutkie przemarznięte stópki. Nic nie mówiąc złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę polany. Poddałam się jej uściskowi. Wezwałam również odrobinkę ciepła do jej ciała. Gdy je poczuła od razu się do mnie odwróciła i obdarowała mnie pięknym uśmiechem. Nie mam pojęcia dlaczego ale jakoś przypomina mi kogoś.. Te oczy i usta...
Po kilku minutach doszłyśmy do polany, jednak nie wygladała tak jak zwykle. Na środku znajdowała się chatka z palącym się kominkiem. Kamienie i drewno pokazywało piękno leśnych domków. Okna z niebieskimi okiennicami i białymi firankami spoglądały wprost na nas. Drzwi były całkowicie z drewna tylko wystawała duża metalowa klamka. Mała dziewczynka otworzyła drzwi i wbiegła do domku. Zajrzałam do środka i usłyszałam jak wola:
- Tatusiu !!! Tatusiu!!! Mama wróciła!!! - nagle usłyszałam kroki na schodach. Stałam na progu a zimny wiatr rozwiewał mi włosy i pieścił się z ogniem w kominku. Zaprało mi dech w piersiach jak go ujrzałam. Szatyn stał w ciepłych dresach i sweterku w wełny.
- poznaj naszą córkę Severine.- odprał.

----------------------------------------

Obudziłam się w domu. Od tak długiego czasu w końcu spałam w swoim własnym łożku. Ale oczywiście nie sama. Obok mnie leżała Serafina, lekko chrapiąc. Chciałam wstać ale moje ciało było jak z waty. Ból głowy przyćmił moje zmysły i cały mój umysł wydawał się jak w mgle. Nadl mialam ten sen w glowie. Ta mała dziewczynka która wygladala jak Uriel, jednak odnajdywałam też szczeguły od siebie samej. Wiem że pewne moje sny były prorocze ale ten ? Moja  wyobraźnia  przeszła  samą siebie. Nie wiedziałam co mam teraz myśleć... Nic z tego nie może się wydarzyć bez jednej rzeczy, której nigdy nie robiłam. Wiem jednak na pewno, że Herius nie żyje. Teraz jednak jak największa przeszkoda zniknęła, mam mało czasu na wybór. Jak dobrze policzyłam został mi miesiąc na ziemi, to nie oznacza że będę musiała wybrać pomiędzy moimi miłościami życia, ale również pożegnaniem się ze wszystkim co znam: Rodziną, dziewczynami, szkołą i cała moją przyszłością której już nie przeżyje. Serafina przerwała moje myśli kiedy budząc się kopnęła mnie w nogę.

- O już nie śpisz ! - zdziwiona spojrzała na mnie ocierając sobie usta.

- Tak, ale wszystko mnie boli.

- Daj mi rękę.- z bólem podałam jej dłoń a ona ją mocno uścisnęła. Zamknęła oczy i szeptała jakieś słowa. Czułam ciepło i chłód. Jej ciało spięło się pod wpływem bólu ale nie przestawała. Odjęła mi ból. po chwili czułam się już całkowicie normalnie. Szybkim ruchem wstałam i pobiegłam do szafy. Zarzuciłam na siebie jakieś ciuchy i złapałam mój telefon. Gdy chciałam już wyjść Serafina się odezwała:

-  A ty gdzie się wybierasz ?

- Muszę się spotakć z Urielem.

- W domu go nie ma. Obaj z Sylvianem są przesłuchiwani. Nie znajdziesz ich do jutra.

- A to niby dlaczego ?

- Słuchaj ta cała sytuacja z Heriusem przerosła nas wszystkich. Wszystko się stało tak szybko, że najwyższa rada musi wszystko wiedzieć z protokółować. I tak masz szczęście że cię nie zamknęli. Bóg wysłał wiadomość, że postąpiłaś jak było trzeba. Nikt tego nie rozumie, ale teraz Herius nie jest więcej tajemnicą. Po twoim występie cały nadziemny świat o tym mówi. Wiec wyrwałam nas z tamtego wielkiego chaosu żebyś sobie w końcu odpoczęła, i powoli zbierała myśli. Wybór już niebawem a czuję, że przez ostatnie wydarzenia nie miałaś okazji o tym tak na prawdę kiedy pomyśleć. Wiec jak chcesz zostawię cię samą i wrócę  jutro rano. - Elena miała racje, jak poszłabym teraz z nią pewnie i tak bym nie mogła z nimi porozmawiać. W sumie mała przerwa od tego całego bałaganu dobrze by mi zrobiła. Powinnam też załatwić pewne sprawy ze szkoła. Chłopaki kryli mi tyłek z usprawiedliwiamy i rodzicami ale musze się przygotować i im to jakoś wytłumaczyć co tak na prawdę  się dzieje. Nie wiem co mam im powiedzieć. Za miesiąc umrę ludzką śmiercią. Mama się załamie a tata nie mam pojęcia jak to zniesie, ale na pewno zostawi mamę. A to ją dobije. Nie mogę ich tak zostawić.

- Dobrze. - Tylko na tyle było mnie stać, bo czułam jak łzy napływają mi już do oczu, ale nie chciałam żeby Elena ich zobaczyła. Wychodząc przytuliła mnie mocno i życzyła powodzenia. Ja tylko podziękowałam i pobiegałam do łazienki. Łzy leciały mi strumieniami po policzkach. Nie byłam w stanie ich zatrzymać. Cała drżałam, miałam ochotę zapaść się pod ziemie i już nigdy z tamtąd nie wychodzić. Słyszałam jak mama woła mnie z dołu ale zignorowałam to i położyłam się z powrotem do łóżka. Nie wiem ile tak leżałam ale po jakimś czasie moje łzy się skończyły a pukanie do drzwi nie ustawało. Powoli uchyliłam drzwi i ujrzałam zdenerwowaną twarz mamy.
- Kochanie co się z tobą dzieje ?
- Nic mamo tylko jestem trochę zmęczona.
- Chodź zrobiłam pyszne naleśniki, te twoja ulubione.
- Dobrze zaraz przyjadę. - założyłam na siebie mój różowy szlafrok i zeszłam na dół. Taty nie było a mama siedziała już przy stole. Jedzenie wyglądało nieziemsko pysznie ale nie czułam ani odrobine głodu, jednak nie chciałam robić mamie kolejnej przykrości wiec wcisnęłam pare kęsów. Siedziałyśmy w ciszy popijając sok pomarańczowy. Widziałam na jej twarzy, że ma do mnie milion pytań ale bała się ich zadać.
- Mamo ze mną jest wszystko w porządku tylko miałam ostatnio stresujące dni.
- Rozumiem ale martwię się o ciebie, nie wyglądasz zbyt dobrze. Schudłaś i jesteś jakaś blada.
- To pewnie przez tą zmianę pogody. - nie mogłam uwierzyć że wciskam jej taki kit. Ale nie mogłam jej powiedzieć prawdy bo by tego nie zniosła.
- A jak ci idzie w szkole, bo ostatnio nic nie opowiadałaś.
- Może być, miałam pare kartkówek i testów ale jakoś dałam radę, spokojnie zdam. - spojrzałam na nią ze sztucznym uśmiechem, bo wiedziałam już, że dla mnie nie ma następnej klasy ani następnego roku na tym świecie.
- To dobrze.... Myślałam tak sobie że mogłybyśmy dziś spędzić trochę czasu razem. Nie wiem może pojedziemy do miasta albo na zakupy ?- Tak na prawdę miałam ochotę położyć się tylko do łóżka ale pomyślałam jednak że powinnam z nią spędzić jak najwiecej czasu przed... Odejściem ? Sama nie wiem jak to mam nazywać.
- Jasne czemu nie, wezmę tylko prysznic i się przebiorę.
- Super to ja posprzątam. - Ruszyłam na górę powolnym krokiem, wsłuchując się w mamy nucenie starej piosenki Beyoncé. Poczułam kolejną łzy na policzku. Pod prysznicem wszystko się razem zlało. Każdy mój smutek i myśl, wszystko było jedna wielka kroplą wody.
-----------------

Prawnuczka LucyferaWhere stories live. Discover now