Zachód Słońca

10.9K 464 25
                                    

Rozdział 4.

Otworzyłam oczy i oślepił mnie blask słońca. Z niechęcią wstałam z łóżka i ruszyłam do toalety. W moim pokoju było pusto i cicho. Zbyt cicho. O tej porze wszyscy w domu są na nogach. Spojrzałam na telefon i dostałam szoku. Była 14 godzina, niedziela. Przespałam dwie noce i pół dnia? Nie możliwe. Wyszłam poszukać rodziców, ale znalazłam tylko kartkę na lodówce. " Jesteśmy na spacerze, zadzwoń jak się obudzisz" posłuchałam i zadzwoniłam. Mama powiedziała mi gdzie znajdę jedzenie i kazała mi dziś zostać w domu. Nie miałam zamiaru nigdzie wychodzić, na pewno nie po tym przedziwnym balu. Wszystko do mnie wróciło i znów poczułam lęk... Sylvian. On tu był. Właśnie tu, na moim ulubionym fotelu. Siedział i mnie pilnował. Ta kobieta, to niebo, to wszystko wydawało się jak jakiś śmieszny sen. Z nadzieją na relaks ruszyłam w stronę łazienki. Tym razem wzięłam długą, ciepłą kąpiel i ubrałam się w świeże ubrania. Pogoda była piękna. Świeciło słońce,
a na niebie nie było ani jednej chmurki. Trawa nabierała kolorów, a temperatura rosła z każdym dniem. Przy biurku znalazłam następna niespodziankę. Pod kartkami znalazłam następna czerwona kopertę. Pismo było takie same jak na poprzedniej tylko po drugiej stronie. Domyśliłam się już do kogo należy. To był Sylvian, a podpis to potwierdził. " Witaj, śpiąca królewno. Mam nadzieje, że czujesz się lepiej i bardzo się cieszę, że miałem okazje Cię poznać. Bardzo bym się ucieszył gdybyś miała ochotę się spotkać, lecz tym razem na osobności. Może we wtorek o 17 w parku na ławce? Jeżeli termin Ci nie pasuje spokojnie możesz zadzwonić na ten numer: 666009666 S.S " Powinnam się z nim spotkać? Co ta kobieta miała na myśli? Tyle pytań nasuwało mi się do głowy, ale miałam dziwne złe przeczucie. Jednak Sylvian nic mi nie zrobił. Zaopiekował się mną, zaprosił na bal, był bardzo miły i uprzejmy, do tego maksymalnie przystojny. Jego uroda była anielska jednak w jego oczach widziałam lekki przebłysk ciemności. Właśnie to mnie w nim przerażało i sprawiało wątpliwości. Postanowiłam przez chwile o tym nie myśleć i pouczyć się na najbliższy test. Nauka odciągała mnie od wszystkich myśli. Wtedy skupiałam się tylko na zadaniach i zapominałam o całym świecie. Gdy skończyłam było już ciemno, a z kuchni dało się słyszeć czyjeś głosy. Poczułam piękny zapach spaghetti i dopiero wtedy zorientowałam się, jaka jestem głodna. Mama nałożyła nam ogromną porcje makaronu i sosu, a po jednej/trzeciej nie byłam w stanie przełknąć ani jednego kęsa więcej. Obejrzeliśmy wszyscy razem jakąś śmieszną komedie i poszłam z powrotem do sypialni. Przejrzałam moje strony, popisałam z dziewczynami i jakoś po północy usłyszałam pukanie do mojego okna. Szybko podeszłam do niego, aby ujrzeć, kto o tej porze coś od mnie chce. Na dole stał ciemny blondyn o kasztanowych oczach, które prawie się świeciły. Nie byłam w stanie zobaczyć, co miał na sobie, bo ciemność była zbyt gęsta, ale zdołałam ujrzeć jego męską twarz.
- Co ty tu robisz?! 
- Musiałem sprawdzić czy wszystko dobrze i chciałem poznać odpowiedzź na mój list.- Chwilę milczałam aż odpowiedziałam:
- Przyjdę, wszystko dobrze.- Szybko zamknęłam okno i zasłoniłam zasłony. Czułam nadal jego obecność i wiedziałam, że byłam zbyt szorstka. Ale taka już jestem, a zwłaszcza dla chłopców. Po ostatnim ledwo się pozbierałam i nie mam ochoty znów tego przeżywać. Pobiegłam do łóżka, zakryłam się pościelą i czekałam aż odejdzie. Jego obecność czułam cały czas, aż nie wytrzymałam i zasnęłam. Rano obudził mnie budzik i zmęczona przygotowywałam się do szkoły. Po drodze nie spotkałam go w autobusie i bardzo się z tego ucieszyłam. W szkole jak zwykle wszystkie oczy były zwrócone na mnie. Karolina się nie dało łatwo zwieść i musiałam wszystko jej opowiedzieć. Na koniec historii wyglądała jak rybka. Wielkie oczy i lekko otwarte usta. Nie wytrzymałam i zaczęłam się z niej śmiać. Na początku zrobiła obrażoną minkę, ale po chwili zaczęła razem ze mną chichotać. Śmiałyśmy się jak walnięte, a ludzie patrzyli się na nas jak na idiotki. Jednak nas to nie obchodziło. Na ostatniej lekcji sportu graliśmy w piłkę nożną. Lekko się, wkurzyłam i kopnęłam ją na sam koniec sali. Nie zauważyłam szatyna i niestety dostał w plecy. Podbiegłam do niego truchtem i przeprosiłam, ale w pół słowie zacięłam się gdy ujrzałam jego oczy. Były jak dwa kryształy. Niesamowicie piękne szmaragdy z czarnymi obwódkami i pięknymi iskierkami. Cerę miał idealnie oliwkową i nieskazitelną. Jego twarz była smukła i chłopięca lecz za razem dorosła. Niewiarygodnie malinowe usta były wykręcone w lekkim grymasie, a policzki zaczerwienione

Prawnuczka LucyferaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz