Zło w kostiumie

3.8K 226 31
                                    

Rozdział 19

Przez ostatni tydzień nie wychodziłam z pokoju. Nie miałam ochoty na szkołę, rodziców, znajomych, a przede wszystkim na Sylviana i Uriela. Jak mogli postawić mnie w takiej sytuacji, wiedząc co do nich czuję. To było niesprawiedliwe, że nawet tego jedynego dnia nie mogłam spędzić normalnie. Jak mam wytłumaczyć mojej przyjaciółce, że w tych godzinach gdzie potrzebowała mnie przy sobie ja walczyłam z niebem i piekłem, które przez stulecia nie mogą znaleźć porozumienia
i wierząc, że dzięki mnie może się to zmienić. Tak się jednak nie stanie, dzięki mnie rozpęta się wojna, która powinna rozegrać się wieki temu . Nie chcę żeby przeze mnie ktoś rozlewał krew, ale wiem że jestem tylko pionkiem i częścią tego bałaganu. Przez te całe moce i ''Błogosławieństwo'' czuję się odpowiedzialna za to aby nastąpił pokój, pokój który dawno powinien być na ziemi. Mama zawsze mówiła, że nie ma drogi do pokoju, ponieważ pokój jest tą drogą. Postawię te pierwsze kroki na mojej drodze i będę się ich trzymać. Będę tą, która zmieni ten świat na zawsze. To sobie obiecałam.

Gdy w piątkowy wieczór włączyłam mój telefon, myślałam że zaraz znów go wyłączę. Milion wiadomości od Viktori, następnie od mojej mamy, Karoliny, taty nawet od Olafa, który za mną nie przepada. Jednak ani jednej od Sylviana lub Uriela. Poczułam małe ukłucie w sercu, choć nie miałam ochoty ich teraz widzieć, oni chyba też mną się nie interesowali. Czułam się trochę przybita lecz głos Viktori mnie od razu ożywił.

TY ŻYJESZ ?! - Wykrzyknęła mi do ucha z entuzjazmem ale zarazem ze zmartwieniem w głosie.

Tak..., wybacz że nie dzwo....- Nie dała mi skończyć.

Zaraz będę, jak mi się ruszysz o krok tu naprawdę cię zabiję- Zaśmiała się krótko i odłożyła słuchawkę. Jednak złamałam jej zakaz i ruszyłam w stronę kuchni, bo czułam ściskający mój żołądek głód. Lodówka była dość pełna i zauważyłam kilka moich ulubionych przysmaków. Dziś uznałam, że figura guzik mnie obchodzi i miałam ochotę na taka ilość czekolady ile posiadam w domu. Z pudełkiem lodów w ręku i łyżką w buzi usłyszałam dzwonek do drzwi. To była na pewno Viktoria, trochę zbyt szybko. Może biegła.. Z uśmiechem na twarzy ruszyłam w stronę drzwi.

Jesteś naprawdę szy..- Jednak osobą za drzwiami nie była Victorią, to był Sylvian. Trzymał w ręku bukiet białych róż z jedną czerwoną w środku. Wyraziste kolory czerwieni i bieli, pięknie ze sobą kontrastowały. Blondyn wyglądał olśniewająco, miałam wrażenie, że nawet lody w mojej ręce zaczęły topnieć na jego widok. Na dworze było zimno jesień powoli się kończy, a zimna już tuż tuż. Miał na sobie ciemno brązowy płaszcz, dokładnie jak jego oczy. Do tego elegancki szal
w kolorze jego włosów z czerwonymi pasami. Widać że kilka dni się nie golił bo na brodzie ujrzałam ciemno blond zarost. Jego usta zaróżowione mrozem i roztrzepane włosy przez wiatr, sprawiały że wyglądał tak niewinnie... Ujrzawszy mnie obdarował mnie tak wspaniałym uśmiechem, że nie odważyłam się wydusić z siebie ani jednego słowa.

Hej... Wyglądasz... słodko- Chwilę się zastanowił spoglądając na mnie od stóp do głów. Dopiero teraz zauważyłam co mam na sobie. Bokserki w serca, do tego niewiarygodnie długi i ciepły sweter z szerokimi ramionami. I dwoma rozpiętymi guzikami. Było widać, trochę zbyt wiele jednak szybkim ruchem okryłam się i wycofałam kilka kroków by wziąć kurtkę
i założyć buty. Szybko zamknęłam białe drzwi za sobą i stanęłam na pierwszy stopniu dokładnie przed Sylvianem. Zrozumiał aluzje i cofnął się kilka kroków na trawnik. Jego uśmiech przepadł w dal i patrzył na mnie smutnym i nieśmiałym wzrokiem.

To dla ciebie...- Wyciągnął w moją stronę piękne kwiaty z przelotnym uśmiechem. Jeszcze nikt nie podarował mi tak cudownych kwiatów. Byłam zaskoczona takim gestem, ale je przyjęłam.

Prawnuczka LucyferaUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum