Ostatni proces

1.5K 155 25
                                    

Stałam jak wryta, nie czułam nic poza ulgą. W końcu mogłam odetchnąć, jeden wielki cieżar leżący na moich barkach ulotnił się w powietrzu. Zielone oczy mojego ukochanego stawały się coraz bliżej mnie, aż poczułam jak wpadam w jego silny uścisk. Jego ramiona były takie same jak ostatnio je zapamiętałam. Ciepło jego ciało ogrzało moje zimne policzki. Nasze łzy szcześcia złączyły się w całość. Staliśmy złączeni razem, otoczeni kopułą dobra. Słyszałam tylko jego ciężki nie rówy oddech i moje ciężkie sapanie. W tym momencie jego usta natarły na mnie, jeszcze nigdy nie przeżyłam takiego pocałunku. Był pełen tęsknoty, bólu i namiętności. Nasze jezyki tańczyły w rytm naszych wzburzonych serc. Iskry dobra wystrzelały z nas jak fajerwerki na nowy rok. Nigdy nie czułam takiego porządania, mogłabym się rozebrać i zrobić To w tym momencie, ale się powstrzymałam. W końcu się od siebie oderwaliśmy, próbując nabrać powietrza oraz uspokoić serca, jedank bez skutku. Byliśmy tak roztrzęsieni i spragnieni siebie nawzajem, że znów się pocałowaliśmy. Byliśmy tak w siebie zapatrzeni że niezauważliśmy jak Herius uciekł. Jednak teraz nie miał on dla mnie znaczenia, teraz liczył się tylko Uriel.
- Ty żyjesz, nie masz pojecia jak bardzo się o ciebie martwiłam.
- Saro, boże jak dobrze cie widzieć. Moich udręk nadszedł kres. Jak ty w ogóle mnie znalazłaś, tak sie bałem że już nigdy cię nie zobaczę.
- Musiałam cię znalaźć. Jak się dowiedziałam że Herius to nie ty od razu wiedziałam gdzie cię trzyma.
- Ale jak to? Herius mnie udawał ?
- Tak był pod twoją postacią aby dostać się do nieba, ale to długa historia, musimy wracać wszyscy na nas czekają. Opowiem ci wszystko jak bedziemy na miejscu.
- Ale... - Nie dokończył. Złapałam za amulet i pomyślałam o moim domu, spokojnym cichym tam gdzie jestem najbezpieczniejsza, w moim pokoju. Nad nami zawirowało światło w kolorach tęczy. Przybraliśmy postać ducha i polecieliśmy w góre.
Nie znalazłam się w moim pokoju, lub w niebie, otworzyłam oczy i byłam w ramionach Sylviana. Chciałam się znaleźć w miescu gdzie czuję się najbezpieczniej. Uriel leżał na ziemi obok nas, a zdziwniony Sylvian trzymał mnie w swoich objęciach. Po chwili zdziwienia wyrwałam się z jego objęć i podbiegłam do Uriela, miał zamknięte oczy ale mój dotyk od razu go obudził.
- Gdzie ja jestem ....??!! - Spojrzał na mnie i potem na Sylviana. Był tak samo zdziwiony jak my przed chwilą. W jego oczach widziałam coś jeszcze, lekkie iskierki zazdrości. Pewnie zdał sobie sprawę że pod jego nieobecność wiele czasu spędziłam z Sylvianem. I taka też jest prawda. Lecz teraz nie ma czasu na miłosne rosterki. Musimy jak najszybciej dostać się na proces.
- Sylvianie, Urielu musimy jak najszybciej się dostać do nieba. Ile mamy jeszcze czasu?
- Zbyt mało, ruchy mamy dosłownie kilka minut.- Biegiem ruszyliśmy w stronę tajemnych drzwi których jeszcze nigdy nie widziałam.
- Myślałem że już cie straciłem, odchodziłem od zmysłów.- Szepnął Sylvian.
- Przepraszam, sprawy się trochę pokąplikowały. Herius uciekł więc nie wiem jak chcemy to wszystko udowodnić.
- Spokojnie mam plan. - Po chwili byliśmy już w niebie, Sylvian musiał zostać przed bramami. My ruszyliśmy w stronę sal sądu. Byliśmy w samą porę.
Nigdy sobie nie mogłam wyobrazić jak bedzie wyglądać "ostatni sąd" wielkie wrota otworzyły się przed nami ukazując pełne światła ogromne pomieszczenie. Na przeciwległej od mnie ścianie znajdowały się wysokie złote siedzenia. Było ich 12 a po środku znajdował się wielki tron. Był nie możliwie piękny. Wykuty z białego drewna razem ze złotem. Był potężny i można powiedzieć że prawie świecił. Po prawej i po lewej znajdowały się skromniejsze krzesła dla "publiczności". Moja mama siedziała w jednym z 12 krzeseł tak samo jak Czerkius. Na samym środku znajdował się podest dla oskarżonego. Sylvian nie mógł być z nami i to trochę mnie zasmuciło, ale zdążył mi zdradzić swój plan, miejmy tylko nadzieję że dam radę. Wchodząc, a właściwie wbiegając do pomieszczenia ściągneliśmy wszystkie oczy na nas. Znałam tylko mamę i Czerkiusa. Poznawałam kilka twarzy ale nie znałam ich imion.
Wielki tron był pusty tak jak ławka oskarżonego. To mnie zdziwiło, bo Uriel jest moim dowodem a nie oskarżonym. Herius uciekł, przez ze mnie. Podeszłam do lawy oskarżonego, który znajdował się na samaym środku. Teraz mogli mnie wszyscy widzieć i słyszeć.
- Na początku chciałabym przeprosić za moje spóźnienie, przybylam tutaj z nicości aby ujawnić wam całą prawdę. Więc może zacznijmy od początku. - na sali panowała kąpletna ciszę doprowadzająca do dreszczy.
- Jak dobrze wiecie, Lucyfer został wygnany do podziemi z swoimi sługami. Jednak to nie jest do końca prawda, Lucyfer posiada brata który razem z nim walczył o piekło. Herius tak się nazywał, przegrał wielką walkę i został wygnany w nicość. Od tamtej pory nikt go już nie widział, aż do ostataniego miesiąca. Atak na Serafine jak i na moich bliskich był kierowany właśnie przez niego. Nie mogliśmy go rozpoznać ponieważ znajdował się pod postacią Uriela.- nagle wszystkie oczy zwróciły się w stornę Uriela. Anioły zaczeły szeptać i wzdychać.
- Dość !- wrzasneła moja matka.
- Czy chcesz przez to powiedzieć że demon wszedł do nieba ?
- Dokładnie. - zdziwione oczy były tak natarczywe że odwróciłam się do widzów i pewnie odpowiedziałam.
- Herius stał się silniejszy przez te wszystkie stulecia. Herius ma dar kontrolowania umysłami. Nie tylko ludzi i dmonów ale jak i widzimy, rownież aniołów. Wiem że wydaje się wam to niemożliwe, ale wierzcie mi spotkałam się z jego siłami. Rozpoznałam go gdy próbował mnie uwieść aby uzyskać moje moce.... - Nagle drzwi otworzyły się z wielkim hukiem.
Nie mogłam uwieżyć własnym oczom. Moje żyły zamarły a serce stanęło. Wszyscy wzieli głeboki oddech i z lękiem zakryli usta. Czerwonowłosy wychudzony Herius stał tak pewny siebie, że nawet ja na moment się zawstydziłam.
- Witajcie. - jego uśmich był cyniczy i złośliwy, z resztą taki jak zawsze. Jednak tym razem zobaczyłam coś w jego oczach. Triumf i zachwyt. Coś było na rzeczy i bardzo mi się to nie podobało. Tak jak mój 7 zmysł podejrzewał, nagle zza rogu wyłoniły się inne trzy postacie.
- NIEEEEEEEEE !!!!!!!!! - wrzasnełam ile mi sił w płucach. Tuż za Heriusem dwóch strażników ciągnęło strasznie pobitego Sylviana. Pobiegłam w tamatą strone ze złością, nawet poczułam jak kilka iskierek wyleciało z moich dłoni.
- Ciii malutka, bądz grzeczna albo twój demonik skończy jak koleżanka.
- Ty popieprzony psycholu. -
wrzasnęłam  mu prosto w twarz.
- Zabrałeś mi już wszystko, zniszczyłeś wszystko i jeszcze zabierasz mi ostatnią nadzieję jaką mam ??? Jak śmiesz !!!
- Spokój !!! - odezwała się mama.
- Jakim cudem ty tu weszłeś ?
- Wystarczy małe czary mary. Jak bedziesz miła później będę mógł ci pokazać, potrafie też dużo innych rzeczy, ślicznotko.
- Raczej odpuszę sobię. - odpowiedziała ze skrzywioną miną.
-    Może mi to ktoś w końcu wytłumaczyć o co tu chodzi ? – zdenerwowany Czerkius wstał ze swojego krzesła i ruszył w naszą stronę. Nie miałam już siły. Widok tak zmasakrowanego Sylviana wyczerpał całkowitą moją nadzieje. Upadłam na kolana i z płaczem osłoniłam moje oczy. Nie czułam co się w okół mnie dzieje. Czułam tylko ból porażki. W tym momencie zobaczyłam przed oczami całe moje ludzkie dzieciństwo, jakie wszystko było proste i normalne. Nie widziałam demonów ani aniołów tylko moje trzy przyjaciółki. Jak bawiłyśmy się w berka na szkolnym placu. I jak pierwszy raz dostałam 6 i mama zrobiła imprezę w ogrodzie. Pamietam wszystko jak w tedy słońce świeciło na moja twarz. W tamtej chwili myślałam o zabawkach jakie dostanę na święta i co jutro będzie na obiad. Widzę jaka byłam szczęśliwa nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Dopiero po chwili wizje zmieniły kształt stały się mroczne. Teraz pokazały mi wszystko co Herius mi zabrał.  I ile rzeczy dokonałam w tak krótkim czasie. Gniew rozpala moją dusze i pomaga mi się obudzić. Czuje jak ciepła dłoń ociera mi łzy i wypowiada ciche słowa: dasz radę. Jesteś do tego stworzona. Pokaż im kim jesteś Saro.
Wstaje. I nagle wszystko cichnie. Uśmiech Herius znikł i ujrzałam iskierkę strachu w jego oczach. Jednak stał dzielnie nie martwiąc się o nic. I to był jego błąd. Podniosłam rękę w jego kierunku i strzeliłem iskrami światła. Wydałam z siebie ogromny krzyk jak nigdy dotąd. Byłam opanowana gniewem i bólem. Wielka kula światła nadeszła i nikt nie był już w stanie mnie powstrzymać, przed tym co właśnie chciałam zrobić. Nastąpi koniec wszystkiego. Koniec bólu, cierpień i smutku jaki mnie otaczał przez ostatnie tygodnie. Nie pozwolę na więcej. I w tedy usłyszałam jego krzyk bólu. Światłość nas oślepiła ale ja widziałam dokładnie jak umiera. Jak płonie pod wpływem dobra. Widziałam jak cierpi i tonie w własnych grzechach. Jakimś cudem sprawiło mi to przyjemność. Wiem że to przerażające jednak tak właśnie się czułam. Jego ciało malało i topniało aż nastał koniec. Z Herius został tylko ciemna kupka kurzu , jednak ja poczułam jeszcze mniejsza niż on. Upadłam na ziemie razem z nim i nastała kolejna ciemność.

*****
Witajcie moi kochani czytelnicy. Wybaczcie mi to spóźnię ale niestety życie układa nam drogi a moja ostatnio była lekko krzywa. Jednak dałam radę i powoli ruszam znów do przodu.
Mam wielka nadzieje że wam się spodobało. Postarałam się jak zawsze ale każda krytykę przeczytała chętnie w komentarzach. Chętnie posłucham pomysłów, które mogły by poprawić książkę. Przepraszam za błędy ale chciałam jak najszybciej dodać dla was ten rozdział ale za kilka dni będzie poprawiona ;)
Bardzo wam dziękuje za wielkie wsparcie nawet nie wiecie jak bardzo jestem szczęśliwa wiedząc że komuś to się podoba. Gdyby nie wy dawno temu bym już skończyła z pisaniem :****
Jeszcze raz przepraszam ale na przyszłość postaram się szybciej dodawać kolejne rozdziały :***
- kocham wasza Sara ❤️❤️❤️❤️❤️

Prawnuczka LucyferaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz