Polana róż

6.1K 381 27
                                    

Rozdział 6
Zapach leśnych krzaków i bryza wiatru otuliły moje zimne od mroźnej
nocy policzki. Szary drzemuś leżał mi na ramionach i ogrzewał kark.
Pogoda była piękna. Ptaki śpiewały poranne pieśnie, a kwiaty
otwierały swoje pąki na nowy dzień, przy tym oddawały cudowną woń na cały las. Poczułam w moim brzuchu burczenie
i postanowiłam poszukać czegoś, co mogło by nadać się do jedzenia. Delikatnie zdjęłam małego króliczka z moich pleców
i położyłam go sobie na rękach, lecz mały otworzył swoje czarne oczka i wyskoczył z moich objęć. Ruszyliśmy razem
w stronę krzaków jagód oraz innych owoców leśnych. Zebrałam kilka i łapczywie schrupałam. Drzemuś w tym czasie smakowicie wcinał kilka zielonych liści. Po zjedzeniu postanowiłam wrócić do norki, by znów sie nie zgubić lecz mały królik zaczął biec w innym kierunku. Biegłam dalej za nim łamiąc po drodze gałęzie i przygniatając rośliny. Drzewa lekko się poruszały, a w moich płucach brakowało powietrza. Wołałam za zwierzakiem, ale on się nie zatrzymywał. Gdy rośliny zaczęły się przerzedzać, zaczęłam dostrzegać różaną polane. Z każdym krokiem stawała się coraz wyraźniejsza, większa
i piękniejsza. Gdy postawiłam pierwszy krok na dróżce, królik znikł mi z pola widzenia, lecz polana zaparła dech w moich piersiach i jak zaczarowana brnęłam w głąb. Na samym środku nagle ujrzałam piękną blondynkę w koronkowej sukni aż do ziemni, nawet trochę za długiej.
Kobieta obróciła się, a jej loki podskoczyły idealnie na wietrze
itrafiły koło jej twarzy. Piękne niebieskie oczy, wyraźne kości
policzkowe, Elena.
Sukienka wydawała sie długa, lecz tylko od tyłu, ponieważ przód był
cudownie wycięty i można było ujrzeć jej idealne stopy, tym razem
wbiałych obcasikach. Lekko, prawie w powietrzu, podeszła do mnie
i uśmiechnęła się. Moja mina jednak zrzedła, nawet piękne kwiaty
izapach już nie mógł poprawić mi humoru. 
- Czego chcesz?- Mój ton był suchy i zimny, może zbyt ostry, ale już
mam dość bycia dobrą dla każdego, jak wszyscy sobie ze mnie jaja robią.
- Witaj Saro. Nic od Ciebie nie chcę. Chcę tylko przeprosić i postaram
Ci to bardziej wytłumaczyć dobrze?- Krótko się zastanowiłam. I tak nie
miałam pojęcia gdzie jestem, nawet nie wiedziałam gdzie mój Drzemuś.
Choć coś mi się wydawało, że ona mnie wyprowadzi z tego lasu, a wtedy ucieknę do domu. 
- No dobra, ale szybko.
- Saro, musisz wiedzieć, że nikt nie robi sobie z ciebie żartów. Ja,
Ty, Uriel to wszystko jest prawdziwe. Jesteś w niebiosach, naszym
królestwie. Wiem, że to wszystko jest dla ciebie nowe, ale proszę,
spróbuj uwierzyć. Ten świat jest dla każdego piękny, dla tych którzy
wierzą staje się jeszcze piękniejszy. Wszystkie potrzeby i ból
znikają. Wszystko staje się wyraźniejsze i magiczne. Musisz wiedzieć
rownież, że posiadasz cztery dary. Dwa od anioła i dwa od diabła, czyli
od Serafiny i Lucyfera. Postaram Ci to udowodnić, dobrze? - Spojrzała na
mnie z pytającą miną, a ja pozwoliłam jej robić to, co chciała, ale
itak na nic to się nie zda.
- Dobrze. - Elena wzięła jedną zeschniatą różę i mi podała. Kolce
od razu mnie pokłuły i po moich bladych palcach spłynęła krew.
Serafina dotknęła moje poranione palce swoimi ciepłymi ustami,
apieczenie całkowicie ustało, krew zamieniła sie w pachnąca ciecz, a rany błyskawicznie zabliźniły się. Źrenice mi się powiększyły ze zdziwienia, ale nie odezwałam się ani słowem. Elena odsunęła się i przy tym obdarowała mnie wielkim uśmiechem. To jest nie możliwe! To wszystko jest nie możliwe. Jak ona to zrobiła, jak krew zmieniła sie w tą ciecz? Moje krzykliwe myśli rozproszy słowa Eleny.
- Weź różę i wyobraź sobie że jest zdrowa i czerwona. Przykryj ją
całkowicie rękami i zamknij oczy.- Zrobiłam wszystko o co mnie
poprosiła. Moje myśli poleciały na jedną wielką zieloną łąkę,
dokładnie tą, która znajduje się niedaleko mojej szkoły. Polana były
niewiarygodnie zielone, lecz na samym środku zauważyłam zwiedły
krwisty kwiat. Słońce paliło po policzkach, a lekki wiatrek poruszał
moje włosy. Biegłam, szybko oddychając, w stronę kwiata. Upadłam na
kolana i zakryłam usta z niedowierzania. To była ta sama roża. Objęłam
ją dłońmi i zapragnęłam, żeby znów była piękna i zdrowa. Poczułam
przepływajce ciepło przez moje dłonie do kwiata. Wiatr lekko się
wzmocnił, a moje palce zdrętwiały. Poczułam w sercu lekkie ukłucie
ciepłych uczuć, i gdy otworzyłam oczy kwiat był czerwony, zdrowy oraz w pełni otwarty. Najbardziej mnie zdzwiło, że na polu nie znajdowała się
tylko jedna róża. Ich tam było miliony. Z zielonego pola stała się
polaną róż. Ta sama, na której stałam z Eleną. Chciałam uratować
jeden kwiat, przy tym stworzyłam setki innych. Czyjeś ciepłe dłonie
obudziły mnie z transu i otworzyłam oczy. Moje ręce były nadal
zaciśnięte, a ręce Eleny leżały na nich. Blondynka zabrała swoje
dłonie i pozwoliła mi otworzyć moje. Środek doprowadził, że po
policzkach spływały mi duże i ciepłe łzy. Z zeschniętej, bordowej
róży zamieniła się w krwiście czerwoną i zdrową. Nie mogłam
uwierzyć. To wszystko było takie nienormalne, jednak prawdziwe.
Niebieskooka otarła mi łzy i widziałam w jej oczach, że to nie koniec
informacji.
- Musze Ci coś jeszcze powiedzieć, bo ja ... Jestem .. Wnuczkną
Seriafiny
- Chwileczkę, czyli... Jesteś moją... Ma...tką?- Przez następną
porcje łez zaczęłam się jąkać, a dalsze jej słowa już do mnie nie
docierały. Wszystko stawało sie coraz wolniejsze i zamazane, w uszach
słyszałam tylko szum. Nogi zaczęły sie po de mną uginać. Po otwarciu
oczu kilkakrotnie, udało mi sie zauważyć, że ciemnowłoscy chłopak
niósł mnie na rękach w nieznanym kierunku. Nie walczyłam więcej
izapadłam w długi sen.
Odór martwych ciał i spalonego mięsa od razu rzucił mi się w węch. Nie
przyjemna parność uniemożliwiała oddychanie. W głowie słyszałam
niezrozumiałe szepty osób. Krzyki cierpiących dusz ogłuszały.
Znalazłam się w wielkim salonie, z ogromnym kominkiem. Podłogi i ściany były z szarej cegły, a dywany leżące na nich były w barwie gęstej krwi. Wielka czarna sofa stała przed kominem, była trochę w stylu gotyckim, ale mi takie klimaty nie przeszkadzały. 
Kiedyś nawet chciałam tak sobie umeblować pokój, lekko gotycko ale
uznałam że to jest lekko za ponure. A wracając do pomieszczenia
zauważyłam dużo obrazów z przystojnymi mężczyznami lekko po 25.
Najdziwniejsze było to, że wszyscy mieli takie same oczy, dopiero gdy się przyjrzałam, ujżałam że są dokładnie takie same jak moje. Fotele przy sofie były z ciemnego drewna tak samo, jak wielki stół z wysokimi krzesłami. Wszystko miało wystrój gotyckiego króla. Nie byłam nigdy w tym miejscu, ale czuję tu jakąś znajomość. Do moich uszu doszedł odłos czyichś kroków. Lekkie stukanie męskich butów, spowodowało ciarki na moim karku. Strach całkowicie mnie przejął i nie miałam już panowania nad swoim ciałem, a ono stało jak wryte i patrzyło się w kierunku dźwięku. Moje serce zaczęło bić coraz szybciej i szybciej, aż moim oczom ukazał się przepiękny blondyn o kasztanowych oczach. Pełne usta oraz idealny tors zapierały dech w piersiach. Jego aksamitny głos wybił mnie z transu i dopiero w tedy mój mózg zaczął sobie przypominać
i kojarzyć. Sylvian.
- Witaj, dawno się nie widzieliśmy.- Jak gdyby nic podszedł do mnie
ijego malinowe usta dotknęły mojego policzka. Jak sparaliżowana stałam centymetr od niego i nie odzywałam się ani słowem. Dopiero gdy poczułam, że brakuje mi powietrza, otworzyłam usta. 
- Nie wiem jak tu się znalazłam. 
- Przez sen, księżniczko. 
- Jak to możliwe, to wszystko tylko jakiś koszmar ?
- Nie, to dzieje się naprawdę, lecz dzięki swojemu snu znalazłaś się u nas.
- Czyli gdzie?
- Nie rozumiesz jeszcze? Dobrze, powiem to głośno i wyraźnie. W piekle, podziemiach. Mówi ci to coś?
- Boże to wszystko jest jakieś chore, na początku niebo teraz piekło,
do cholery wy już naprawdę chcecie mnie wykończyć tymi waszymi
żartami. To wszystko jest jakieś nie realne, a za chwilę obudzę
się wswoim łóżku i cały ten cyrk będzie jednym wielkim koszmarem. 
- Sara nikt nie robi sobie z Ciebie żartów. To jest rzeczywistość. Ja
jestem aniołem piekieł, a Uriel aniołem niebios. Dawniej, gdy byliśmy
mali on był moim najlepszym przyjacielem, jedynym, tak samo jak ja dla niego. Dopiero gdy skończyliśmy 20 lat przyszły po nas obie strony i kazały nam wybierać. Pod wpływem podstępu skłóciły nas ze sobą
ikażdy poszedł w swoją stronę i teraz historia powtarza się z tobą,
leczy ty.... Ty jesteś kimś więcej. Ty jesteś księżniczka obu stron
i teraz w Twoich rękach leży wybór, gdzie chcesz zostać królową. - W jego
oczach widziałam współczucie i zrozumienie. Pierwszy raz nie czułam od niego tego przerażajacego uczucia. Teraz czułam sie przy nim bezpiecznie i dobrze. 
- Wybacz mi za ostanie, ale jak widać z Urielem nie dogadujemy się
najlepiej. Naprawdę mi przykro. 
- Rozumiem, wszystko w porządku. 
- Na pewno? Nie chcę , żeby między nami było niemiłe napięcie.
- Na pewno. Już rozumiem, ale dla mnie to wszystko jest takie nowe.
- Wiem jak się czujesz. To samo przyżywałem, jak byłem w twoim wieku.
- To ile Ty masz lat ?
- Dużo.- Jego łobuziarski uśmieszek znów pokrył jego idealną twarz.
- No tak na serio, mów.
- 1000. W tym roku skończę. - Zamurowało mnie. Po prostu nie wiedziałam co powiedzieć. Źrenice mi się lekko powiększyły, a jego uśmiech zamienił się w głośny chichot. Usiedliśmy na sofie i Sylvian zaczął mi opowiadać o całej mojej rodzinie i o podziemiach, bo tak nazywali piekło. 
- Jesteś córką Elzara i Eleny. Obu ich już poznałaś. Elena jest
córką Serafiny, Elzar jest synem Tarona. Jako, że Taron był jedynym
synem lucyfera został jego prawą ręką oraz generałem wojsk. Po
śmierci Tarona zajął Elzar jego miejsce. 
- Momencik muszę sobie to jakoś poukładać.- Czyli jak dobrze
zrozumiałam jestem wnuczka Tarona, prawa ręka lucyfera, jak i jego syn. Zatem Elzar, mój ojciec rządzi razem z Lucyferem. Super. Mój pradziadek to sam Lucyfer. Idealnie. Zawsze myślałam, że jestem jakaś pokręcona ale nie spodziewałam się, że aż tak. 
- Co się stało Taronowi ?
- To jest tajemnicą, ja nigdy jej nie odkryłem lecz wiem, że ci co to
odkryją zostają skazani na śmierć. 
- Ojj.. To źle. 
- Właśnie. Ale nie radzę mieszać się w takie sprawy, a zwłaszcza
zLucyferem. Musisz uważać jak jesteś tu w podziemiach. 
- Dziękuje za ostrzeżenie ale umiem o siebie zadbać.
- Haha, wiem ale tutaj wszystko jest inne, uwierz mi. - Może ma racje, ale ja
jestem tu od 10 minut a on od 1000 lat więc wie sto razy lepiej. 
- No dobrze. Powiedz mi coś jeszcze.
- Jeśli chodzi o twoje moce....
- Tak ?
- Posiadasz dwie. Kontrola nad umysłami, no i zwiększona siła i długie
paznokcie. Obie moce pobudzą gniew, ból, nienawiść i złość. Twoje
dary po Lucyferze łączą się zawsze z takimi emocjami. Uważaj co do
drugiej. Pod wpływem furii jesteś nie do pokonania i tylko jedno uczucie potrafi przywrócić cię do normalnej postaci.- Ostatnio byłam strasznie drażliwa. To zazwyczaj mój temperament, ale widzę że to też ma inne korzenie. Moje moce dawały się we znaki, a ja chciałam być po prostu normalna dziewczyną. 
- Co to za uczucie jest w stanie mnie przywrócić?
- Nie powinienem...
- Mów !
- Miłość....
-Ohh. - Otworzyłam szerzej usta i nie wiedziałam co powiedzieć.
- Dobra koniec tych pogaduszek, pora się obudzić. Następnym razem
pozwiedzamy trochę tutejszych miejsc.
- Ok. - Tylko tyle pozwalała mi powiedzieć wielka gula w gardle. Blondyn wstał z sofy i podał mi swoją dłoń. Podskoczyłam i wpadłam prosto w jego szerokie ramiona. Jego zapach otulił mnie całkowicie. Nie pachniał martwymi ciałami ani spalenizną, tylko ciepłem, wodą po goleniu i jakimś ostrym zapachem, który otulał moje nozdrza.
Moje serce jakby stanęło w miejscu, tak jak oddech, a czas zatrzymał
się razem z nami. Podniosłam lekko głowę, by ujrzeć jego głębokie
ciemne oczy. Jego łobuzerski uśmieszek zamienił się w pełen
podniecający uśmiech. Spojrzał mi w oczy, a jago usta jakimś cudem
znalazły się na moich. Nasz pocałunek był długi, głęboki i pełen
namiętności. Motyle latały mi jak po jakiś narkotykach. Szalały
wjedną i drugą stronę, robiąc chaos w moim brzuchu. Jego ciepłe usta
były takie zwinne, a ręce czułam na każdym skrawku moich pleców
ityłka. Zasapani odetchneliśmy, a on czarującym głosem powiedział:
- Do zobaczenia. - Po tych słowach tak jakbym odpłynęła. Obudziłam
się spoconna i zasapana. Z lekkim jękiem usiadłam i zauwżyłam
przestarszonego, zaspanego Uriela na fotelu obok mnie. Nie wiedział o co jest grane i zapytał:
- Wszystko w porządku ? 
- Nie wiem... Chyba tak. - niepewna rzuciłam się na łóżku
izastanawiałam się, co to do cholery było?!

Dziękuje bardzo wszystkim który to czytają. Za każdym razem gdy patrzę na moją stronę i widzę wiecej odczytań serduszko bije mi szybciej. Bardzo przepraszam, że ten rodział jest taki krótki i tak długo musieliście czekać. Szkoła niestety nie daje mi dużo wolnego czasu. Nie jestem pewna kiedy dodam następny rozdział ponieważ, za tydzień mam ferie i są święta. Postaram się w miedzy czasie napisać a dodam jak już wrócę do Niemczech. <3333
Ten rodział chciałam bym zadedykować Czekoladowemu Tostowi. Pomogłaś mi w korekcie i bardzo sie cieszę, że tak myślisz o mojej książce.
Wszystkie komentarze bardzo chętnie przeczytam. <33 kocham was Sara <3

Prawnuczka LucyferaWhere stories live. Discover now