Rozdział 7

1.7K 24 4
                                    

V: oczywiście że potrzebnie bo gdyby nie to nic byśmy nie wiedzieli. Nie wiedzielibyśmy że nasza siostra miala wypadek i że jest miesiąc w śpiączce. Hailie do cholery co się z tobą dzieje? Czemu nie chcesz tak bardzo kontaktu z nami?- zapytał lekko podnosząc głos

H: bo nie - i rozpłakałam się jak dziecko.

V: Hailie...- nie dokończył bo do sali weszła lekarka

L: dzień dobry jak się pani dzisiaj czuje?- zapytała łagodnie

H: dobrze kiedy dostanę wypis?- zapytalam ścierając łzy

L: pani Monet rozmawiałyśmy o tym- przerwałam jej

H: tak i mówiłam że rano chce mieć wypis więc proszę mi go przynieść ja podpisze i wychodzę- powiedziałam stanowczo

V: pani doktor ona może wyjść?- zapytał zdziwiony że tak szybko mnie wypuszczają

L: no nie dokońca może ale...- znów jej przerwałam

H: Teraz chyba można o moim stanie informować mnie skoro jestem przytomna nieprawdaż?- zapytalam wkurzona faktem że wszystko mu mówi

L: tak oczywiście zaraz przyniosę przepraszam - powiedziała i wyszła. Zaraz za nią wyszedł Vincent.

V: ona może wyjść?- zapytał się lekarki a ja wszystko słyszałam bo byli pod drzwiami ale nie miałam siły żeby wstać i ich ochrzanić więc po prostu słuchałam

L: nie powinnam ale powiem. Pani monet miała poważnego krwiaka i obawiamy osę krwawienia wewnątrz czaszkowego które może wystąpić. Pana siostra chciał już wczoraj wyjść jak usłyszała że pan przyjeżdża. Proszę ja jakoś przekonać żeby została chociaż kilka dni to bardzo ważne żeby było pod okiem lekarzy.

V: dobrze spróbuję ją przekonać

Vince po chwili wszedł do sali spowrotem..

V: Hailie musisz zostać jeszcze kilka dni- powiedział głosem nieznoszacym sprzeciwu ale nie dla mnie bo odpowiedziałam

H: nie ma opcji- Vince spojrzał na mnie, westchnął i wyjął z kieszeni komórkę coś poklikal i przyszło mu jakieś powiadomienie. Ja patrzyłam w swoją więc nie zwracałam na niego uwagi. Gwałtownie podniosłam wzrok kiedy usłyszałam głos wybierania numeru. Zdziwiłam się bo Vincent nigdy nie dzwonił do kogoś na głośniku bynajmniej nie w mojej obecności.

H: do kogo dzwonisz?- zapytałam ale mi nie odpowiedział. Po chwili w telefonie odezwał się dobrze znajomy mi głos.

C: Halo? - na to słowo oczy mi się zaszkliły. - jesteś tam królewno?

Vince patrzył na mnie i ponaglał mnie wzrokiem bym odpowiedziała tacie.

H: T-tak- odpowiedziałam patrząc na Vinca

C: Królewno co dzieje?- zapytał zmartwiony

H: Nic

C: Nie kłam Hailie. Co ci się stało? Dlaczego jesteś w szpitalu?- zapytał z początku poważnym głosem który złagodniał na końcu

H: Miałam mały wypadek- odpowiedziałam cicho

V: Taki mały że przez miesiąc była w śpiączce - dodał Vince. Tatą się nie zdziwił więc pewnie wiedział wcześniej.

H: nic mi nie jest tak?- odpowiedziałam denerwując się na Vince'a

V: no tak poza krwiakiem którego miałaś i teraz ryzyka że dostaniesz krwawienia wewnątrz czaszkowego. A chcesz iść do domu.

Nie odezwałam się. Po chwili ciszy Cam zapytał

C: Królewno jesteś tam?

H: tak - nie patrzyłam już na brata tylko wbijalam wzrok w kołdrę zaciskając pięści na niej

C: Zostaniesz kilka dni w szpitalu? Proszę królewno nie chce żeby coś ci się stało.- powiedział łagodnym głosem

Chwilę myślałam w ciszy ale w końcu uległam. Westchnęłam i odpowiedziałam.

H: dobrze tato- odpowiedziałam wiedząc że Vince osiągnął to co chce

C: A później jak wyjdziesz ze szpitala to przylecisz do mnie co królewno?- zapytał a ja podniosłam głowę gwałtownie co Vince zauważył.

H: N-nie tato nie mogę - powiedziałam i wybiegłam z sali. Ledwo trzymałam się na nogach ale wbiegłam na korytarzu do łazienki i do kabiny. Rozpłakałam się siadając przy ścianie. Po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, ktoś wszedł do łazienki. Starałam się uspokoić ale nie wyszło i usłyszałam głos mojego brata.

V: Hailie wyjdź- w jego głosie dało się usłyszeć nutkę zmartwienia

H: Nie! Idź sobie!- krzyknęłam i zapłakałam jeszcze bardziej. Vince zaczął otwierać kabiny w pobliżu aż trafił na tę moją. Szarpnął za klamkę dwa razy i drzwi puściły. Otworzył drzwi i patrzył na mnie. Kucnął w progu drzwi do kabiny i patrzył na mnie. Po chwili powiedział.

V: Nie obchodzi mnie dlaczego nie możesz ale masz mi powiedzieć o co chodzi - powiedział chłodnym głosem. Takim którego się bałam i on to wiedział. Wiedział jak wycisnąć odemnie informacje. Niestety

V: słucham - powiedział ponaglając mnie kiedy na niego spojrzałam

H: Ale ja naprawdę nie mogę - wtuliłam się w kolana a on dalej na mnie patrzył

V: ktoś cię skrzywdził? - zapytał po chwili

H: nie - odpowiedziałam krótko

V: ktoś ci groził?-po tych słowach nastała cisza więc Vince już wiedział o co chodzi- Hailie mów kto i jak ci groził.

H: Oni...- zaczęłam ale nie mogłam skończyć

V: grozili że coś ci zrobią? - zapytał drązac temat bardziej

H: nie mi- powiedziałam niepewnie

V: komu?- to powiedział już poważnym głosem

H: wam- odpowiedziałam cicho i nie wiem czy mnie usłyszał ale po chwili podszedł do mnie i mnie przytulił

V: Hailie ile razy mamy ci mówić że nami masz się nie przejmować. My sobie poradzimy.

H: mała Lissy i Michael też? - przerwałam a Vince cały zesztywniał

V: co? - zapytał zdziwiony a zarazem śmiertelnie poważny

Wtedy opowiedziałam mu wszystko od początku do końca wraz z tym wypadkiem. On słuchał mnie uważnie z poważną miną. Kiedy skończyłam odprowadził mnie do sali ale tam czekali już goście.
Otworzyłam drzwi i stało tam dwoje mężczyzn oboje odwróceni tyłem do mnie. Jeden zetknął tylko czy to ja i dalej się odwrócił tyłem.

____________________
Heja jak się podoba? Dzisiaj troszkę dłuższy się udało. Rozdziały są puki co codziennie więc czekajcie bo są o różnych porach.
Co Vince zrobi z informacjami które uzyskał od Hailie?
Kto czekał na Hailie w sali?
Co ma to Vincent?
Czytajcie dalej a się dowiecie.
Buziaki😘

Rodzina monet - sekretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz