Rozdział 14

1.3K 15 3
                                    

Pierwszy tydzień minął mi bardzo szybko. Wpadłam w wir nauki i tylko czasami przerywałam na telefony od braci i co jakiś czas wyjście ze znajomymi z którymi odzyskałam kontakt. Przez ten tydzień myślami wracałam do mojego ostatniego pobytu tutaj. Wtedy byłam z Alex'em który teraz złożył mi propozycje powrotu do tamtej relacji. Ale ja chyba już nie potrafię. Nie chce być z osobą której nie kocham więc jak narazie nauka jest na pierwszym miejscu. Alex nie był zadowolony a bardziej był wściekły że go odrzucam. Groził mi ale ja się nim nie zamierzałam przejmować. Nie wiem czy słusznie postąpiłam

Minęło prawie dwa tygodnie. Jutro miałam mieć lot powrotny do Pensylwanii ale z racji świat dali nam dzień szybciej wolny. Postanowiłam że zrobię im małą niespodziankę i wylecę dzień szybciej. Z Vincentem wynegocjowalam sobie lot normalnym samolotem więc nie było problemu. Postanowiłam dzisiaj po południu polecieć i wieczorem już będę na miejscu. Łapy minął mi nawet spokojnie. Zagadałam się ze starszą panią siedząca obok mnie o Barcelonie bo ona była tam pierwszy raz. Doleciałam na miejsce i zamówiłam taksówkę. Kierowca podjechał na miejsce i nawet nie patrząc na niego wsiadłam do samochodu a on pakował bagaże.

I to był mój błąd.

Mężczyzna wsiadł do auta i albo to moja nadwrażliwa intuicja albo z tym gościem naprawdę było coś nie tak. Patrzył się na mnie w lusterku z głupim uśmiechem. Coś było nie tak. Zapytał mnie o adres ale mimo moich wskazówek on jechał w całkiem inny kierunek. Udawałam że nie patrzę gdzie jedziemy a zajmuje się telefonem. Miałam już pytać gdzie on jedzie ale powstrzymałam się na chwilę. Wybrałam numer jednego z braci akurat trafiło na Will'a bo z nim najwięcej pisałam i wystukałam wiadomość.

Malutka❤️

Hej Will chciałam wam zrobić niespodziankę i przyjechać szybciej. Kierowca taxi odebrał mnie z lotniska ale jedzie w całkiem innym kierunku. Wydaje mi się podejrzany. Możesz sprawdzić lokalizację i mi pomóc. Proszę

Will odpisał niemalze odrazu

Will❤️

Hej malutka już sprawdziłem i już po ciebie jedziemy. Dasz radę. Schowaj telefon gdzieś

Malutka❤️
Cholera gdzieś podjeżdżamy. Muszę usunąć wiadomości żeby nic nie zobaczyli. Nie odpisuj więcej. Kocham cię

Will odczytał ale już nie odpisał stosując się do mojego polecenia. Usunęłam wiadomości w ostatniej chwili bo kierowca się zatrzymał.

- yyy przepraszam ale chyba pan pomylił trasy. Miał mnie pan zawieźć pod rezydencje monetow a nie tutaj. Co my robimy w lesie?- zapytałam pewnym głosem mimo strachu w duszy

- tutaj ksiezniczko się trochę zabawimy nale najpierw oddaj telefon. - powiedział wyrywając mi komórkę.

Chciałam go uderzyć albo chociaż zabrać swoją własność ale niespodziewanie ktoś przyłożył mi coś do ust i po chwili straciłam przytomność.

Obudziłam się w jakimś pokoju. Nie wiedziałam na początku co się stało i co ja tu robię. Rozejrzałam się a kilka metrów dalej siedział mężczyzna. Dojrzałam także godzinę na zegarku. Była 22. Jakim cudem? Kiedy przyleciałam była 17. To znaczy że bracia mnie nie znaleźli. Po chwili mężczyzna spojrzał na mnie i uśmiechnął się chytrze. Nie mogłam się ruszyć bo byłam przywiązana do krzesła.

- o widzę że księżniczka się obudziła. Jak się spało?- zapytał podchodząc

- gdzie ja jestem i czego odemnie chcesz- próbowałam zachować powagę ale coraz bardzie zbierało mi się na łzy.

- w piwnicy i zabawy- powiedział podchodząc jeszcze bliżej- nie wiem jak to zrobiłaś ale byli tutaj twoi braciszkowie. Twoje szczescie że zdążyliśmy zwiać - powiedział i zaczął mnie rozwiązywać - a teraz choć to się troszkę pobawimy

Zaprowadził mnie i przywiązał do sznurka u sufitu tak że stałam z rękami przywiązanymi do góry. Podszedł do skrzyni która stała obok drzwi i wyjął pas. Już wiedziałam co się święci. Wrócił do mnie i przejechał mi pasem po tyłku. Wygięłam się łuk z bólu.

- to co gdzie bijemy?- zapytaj i uderzy mnie po nogach - nogi mi się podgiely i chwilę zwisałam że sznura puki nie stanęłam znowu. Już płakałam

Zamachnął się i uderzyl mnie w bok.

- przestań. Powiedz czego chcesz. Kasy?- błagałam i płakałam

- przede wszystkim to chce żebyś cierpiała. Wiem że pas tak nie boli ale zaraz znajde sobie inną zabawkę.- powiedział i uderzył mnie a następnie wyciągnął ze skrzyni paralizator. Raził mnie nim po całym ciele. To było okropne.

Rozwiązał mi ręce a ja upadłam na kolana bo nogi nie wytrzymały. Tak mi je skatował. Wszędzie była krew bo na nogach mam rany. Kazał mi się rozbierać. Nie zrobiłam tego a ten zawołał kogoś

- Ej! Choć bo księżniczka nie umie się sama rozebrać. Jak jej pomożemy to oboje się zabawimy!- wykrzyczał a drugi zaraz przyszedł

Złapali mnie i rozbierali. Polzyli na podłodze i trzymali. Ten drugi wyszedł a pierwszy zaczął się ze mną " bawić". Jedna ręką trzymal mi ręce a druga ściągał mi bieliznę i rozpinał sobie spodnie. Już wiedziałam co się stanie.

Zgwałcił mnie. Brutalnie i boleśnie. Po wszystkim zawołał drugiego. Ten wszedł do piwnicy i zrobił to samo. Cały czas sie wyrywalam i krzyczałam ale to na nic. Kiedy skończył nie mogłam się ruszyć. Wszystko mnie bolało. Dosłownie wszystko.

Powoli ciagle płacząc założyłam na siebie bluzkę i spodnie i zemdlałam. Wnioskując po godzinie to obudziłam się rano bo zegar wskazywał 4:15. Leżałam na podłodze tak jak wczoraj. Powoli podniosłam się i na chwiejnych nogach podpierając się ściany podeszłam do drzwi. Leciutko nacisnęłam na klamkę i...otworzyły się. Chyba zapomnieli zamknąć wczoraj. Powoli wyszłam z piwnicy. Idąc po schodach prawie się potknęłam i pewnie bym zleciała w dół gdyby nie barierka której się złapałam. Weszłam po schodach na górę i rozejrzałam się po cichu. Nikogo nie było. Pewnie bym się zdziwiła gdyby nie to że odrazu ruszyłam do drzwi wejściowych. Otworzyłam je i dalej pusto. Wyszłam z domku i pokierowalam się w las.

Pilnowałam dróżki która prowadziła do tego domku ale też znajdowałam się w bezpiecznej odległości od niej aby jakby ktos nią jechał nie zobaczył mnie. Mimo mojego stanu zmusilam mój mózg do logicznego w miarę myślenia. Szłam tak przez długi czas aż dotarłam do drogi głównej. Nie znałam tej drogi ale musiałam gdzieś iść. Prawo czy lewo? Poszłam w lewo. Idąc mijały mnie 3 samochody więc jest to droga trochę częściej uczęszczana. Nie szłam bezpośrednio droga tylko leśna ścieżka obok drogi bo bałam się. W pewnym momencie stwierdziłam że muszę jakoś zawiadomić braci. Weszłam na drogę i szłam poboczem. Kiedy zobaczyłam że jedzie auto chciałam je zatrzymać i poprosić aby zadzwonił lub zadzwoniła do moich braci. Nie ukrywam że lepiej by było żeby to była kobieta.

Auto jechało a ja z daleka dostrzegłam tam dwóch mężczyzn nie zastanawiając się zeszłam z powrotem w las. Wolałam poczekać na inne auto niż otrzymać pomoc od dwóch mężczyzn. Nie wiadomo czy w ogóle by mi pomogli czy jeszcze zaszkodzili. Mimo że zeszłam w las usłyszałam że samochód się zatrzymał. Oni albo coś mi chcieli zrobić albo zobaczyli że jestem cała we krwi. Zaczęłam biec w głąb lasu. Nogi odmówiły i posłuszeństwa i upadłam na kolana. Doczołgałam się za drzewo i skuliłam się płacząc. Usłyszałam kroki po ściółce ale nie chciałam się wychylać. Nie miałam siły uciekać. Niech robią ze mną co chcą.

________________________
Jak się podoba?
Co się stanie dalej z Hailie?
Kto ją znajdzie?
Czy ten ktoś jej pomoże czy zaszkodzi?
Czytajcie dalej a się dowiecie
Buziaki 😘

Rodzina monet - sekretTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon