Chapter 37 - KOCHAJ MNIE, JAK JA KOCHAM CIĘ

585 80 19
                                    

~ Witam^^ Rozdział krótszy niż zwykle, ale naprawdę mam tak mało czasu, a z siostrą mamy do dokończenia wszystkie poprawki związane z drukiem Pamiętam o tobie, którego przedsprzedaż rusza już w niedzielę. Widziałam, że niektórzy byli zawiedzeni brakiem opisu Yoonminów, dodałam to w tym rozdziale, nie ma za co :* W tygodniu pojawi się kolejny rozdział, dziękuje za waszą cierpliwość i zapraszam do czytania. Być może rozdział krótki, ale jest ciepły ^^/

Usta Yoongiego zacisnęły się szczelnie, nabierając oddechu przez nozdrza. Rzecz jasna ten oddech był wyraźny i agresywny, gdy pulchne wargi Park Jimina zatopiły się na czubku twardego penisa. Miał wrażenie, że przez te ponętne różowe wargi zejdzie na drugi świat, czując się przy nim jak w cholernym niebie. Nie miał pojęcia, jak wygląda niebo, ale jeśli jest przyjemne, jak teraz doznawane uczucie, mógł nazwać to miejsce i tę chwilę prawdziwym niebem.

Park nie był obyty w tych sprawach. To nie tak, że nie doświadczył współżycia, ale nigdy nikomu nie obciągał. Zawsze uważał tę część seksu za zbędną i nieatrakcyjną, dlatego właśnie teraz jego usta po raz pierwszy doświadczają uczucia pieprzenia. Widział nie raz, jak to się robi, dlatego szedł za obrazem we własnej głowie, ssąc do połowy twardy trzon.

— Park Jimin, mhm — pomruki dowódcy były pochwałą, dlatego kontynuował, pogłębiając zatapianie. Niemal się porzygał, gdy kutas dowódcy Min utknął mu w gardle, ale przełknął to z godnością, poruszając rytmicznie głową. Chłonął męskość dowódcy, jak rasowy obciągacz i musiał sobie za to dać medal. Gdyby był psem, z pewnością merdałby jak głupiec ogonem, słysząc zadowolenie mężczyzny. Oderwał się od penisa, który po tym niespodziewanie wytrysnął mu prosto na twarz. Yoongi wydał z siebie, dźwięk ulgi: Och!

Park za to poczerwieniał na twarzy.

Czy ten typ właśnie po tym, jak mu pomógł, bezwstydnie spuścił się mu na ryj?! Miał ochotę eksplodować.

— Kurwa! Czemu na ryj?! — zdenerwowany wspiął się na mężczyznę, chwytając brutalnie jego bladą szyję. Yoongi nie miał czasu na reakcję, bo już był duszony.

— Park, ogarnij się! — syknął, patrząc na czerwoną uroczą buźkę pobrudzoną jego sokami.

— Nienawidzę cię!

~

Jeongguk stał oszołomiony, wpatrując się w piękne ciało najlepszego przyjaciela. Serce biło, jak oszalałe, a ciało doznawało drgawek. To musiało być snem, ten moment nie mógł być prawdziwy? Czy Taehyung właśnie powiedział, że zawsze go kochał? Odważnie to wyznał i ukazał przed nim całego siebie. Naprawdę ofiarowywał mu siebie. Pragnął dla pewności potrzeć palcami mokre powieki, ale nie był w stanie tego zrobić. Z jednej strony czuł, że otrzymał skrzydła, a zdrugiej strony był zmartwiony, gdyż słowa Taehyunga były raniące. Musiał się wziąć w garść. Musiał udźwignąć ten moment, jeśli chciał trzymać tę piękność w swoich ramionach.

Odważnie zaczął stawiać kroki ku Taehyungowi, który stał z opuszczoną głową i szczelnie zamkniętymi powiekami. Widział nawet cień drżących rzęs pod powiekami. Zatrzymał się i przykucnął, chwytając między palce koc, którym okrył aktora. Ten zaskoczył się czułym gestem, przez co otworzył szeroko oczy, wpatrując się w mężczyznę, który stojąc przed nim, szczelnie zawinął końce koca, nie chcąc, aby choć najmniejszy centymetr został obnażony. Taehyung nie wiedział, co o tym myśleć. Czy to było odrzucenie? Czy troska? A może pogarda? Przełknął nerwowo ślinę, wpatrując się w spokojną twarz Jeongguka. — Najpiękniejszy widok. Może równać się z widokiem, który mieliśmy na dachu — rzekł spokojnie, choć wewnątrz drżał z przerażenia. Policzki Taehyunga zawrzały, lecz nic z siebie nie wydusił. Dłoń dowódcy objęła gorący policzek, a obsydianowe oczy pożerały wszystkie myśli i wątpliwości aktora. — Chcę...

Wieczna Obietnica~ J.JK & K.ThWhere stories live. Discover now