rozdział 21 (the end history )

128 8 7
                                    

pov maja

Janek kazał mi się zatrzymać, to też zrobiłam. spytałam się czy wszytsko wporzątku. odpowiedział, że tak, lecz po tych słowach upadł. Zdesperowana zacząłam nim trząść.

-HALO KOCHANIE?!

nie odpowiadał, zadzwoniłam po mame. Zaczęła wypytywać się o mnie, ale ja przerwałam mowiąc o sytuacji z jankiem Kazała mi się rozłączyć, i zadzwonić na numer alarmowy.

Tak też zrobiłam przedstawiłam sytuacje a w trakcie przyjechała mama i przejeła rozmowe. Ja podszedłam do janka leżącego na podłodze, i zaczęłam go przytulać. Moje łzy spływały tak szybko, i w tak duzej ilosci. Jakbym Napełniała nimi butelki, byłyby pełne baseny.

~~~~

przyjechała już karetka. Zabrali go do szpitala, poniewz taka była potrzeba. Ja z moją matką pojchaliśmy za nimi, czekałyśny pod salą dość długo, poczym jeden z lekarzy przyszedł i powiedział, że szanse na przeżycie blondyna są bardzo małe. Jednakże nie chciał nam powiedzieć dlaczego. Wpuścili jedną osobe do sali, matka ustąpiła mi miejsca.

Usiadła obok chłopca, i  czekałam aż się obudzi. Zobaczyłam otwierające się oczy. Znów ujrzałam te piękne szare tęnczówki, które tak bardzo kochałam.

-cześć słoneczko- uśmiechnął się blado.

-jasiu, co to było?

-pocałuj mnie, prosze cię.-zmienił temat.

-janek, ja chce się czegoś dowiedzieć.- wróciłam do mojego tematu.

- poprostu to zrób, prosze.-jęknął.

Zrobiłam to co kazał, jego usta nie smakowały tak jak zawsze. Teraz były takie ponure. Ten pocałunek trwał bardzo długo, nie chciałam go kończyć. Przypomniało mi się co lekarz powiedział.

Gdy zabrakło nam tchu oderwaliśmy się od siebie.

pov: jann

misiek, pamiętaj, że zawsze będe cię kochać. Nie spiesz się do spotkania ze mną- podniosłem jej podbródek, by ujrzeć jej zaszklone oczy.- mam nadzieje, że znajdziesz lepszego chłopaka ode mnie, który będzie cię wspierał w każdej sytuacji- popatrzyłem na nią z wielką troską.

-janek.. dlaczego mi to robisz?- spojrzała na mnie, z jej oczu już ciekły przezrocsyste łzy.

pov maja

nie wiedziałam co się dzieje, dlaczego musiało mi się to przydarzyć. Myślałam, że z nim wszystko dobrze, nie mowił mi nic, że ma jakieś obajwy choroby.

-kocham cię kochanie, proszę cię zapamiętaj mnie dobrze. -uśmiechnął się blado, poczym maszyna zaczęła pikać.

-PROSZE CIĘ JANEK, OBUDZ SIE! TO SEN PRAWDA? TO JEBANY SEN.- wykrzyczałam.

janek miał ogromne oczy, już bez żadnych uczuć, nie słyszałam żadnego bicia serca ani oddechu. lekarze wyporowadzili mnie z sali, a moje łzy nadal mi spływały jak szalone.

czekałam przed salą niedługo. Poczym wyszedł lekarz.

-jak mówiłem, pana rozmanowskiego już z nami nie ma.

spojrzałam się głupio na lekarza, a łzy nie ustępowły.

matka spojrzała się na mnie ze wspołczuciem. Wtedy czułam już, że moje życie straci sens. Podbiegłam do lekarza z pytaniem co mu dolegało. w odpowiedzi dostałam to.

-niestety pan Jan Rozmanowski miał raka, zapoźno się o nim dowiedział, pewnie czuł bardzo duże bóle w całym ciele, braku chęci do życia, ciągły stres itp. bardzo nam przykro, ale podejrze twój chłopak to już wspomnienie.

-nie to tak nie moze się skończyć. miało być szczęśliwie..-zaczęłam ryczeć na cały szpital.

Matka mnie z niego wyprowadziła, w ciszy pojechaliśmy do domu. nie chciałam już przyjmować leków, moje życie nie miało już sensu, chciałam umrzeć.

Jedynie co chciałam to znów usłyszeć kołysanki od janka, jego piękny głos, oczy, włosy, zachowanie, poczuć jego zapach, pocałować go, obudzić się ze świadomością, że blondyn leży obok. Zbyt dużo by wymieniać wsumie.

~~~

Było już kilka dni po pogrzebie, przyszłam odwiedzić janka jak zawsze. Pogdać z nim o tym co się działo.

-cześć misiu, ogólnie to prawie wyszłam z depresji, ale nadal musze brać leki.- uśmiechnęłam się

-a co u ciebie?-spytałam.- dobra nie wytrzymam, dlaczego nie powiedziałeś mi o tym? nie ufałeś mi?- zaczęłam szlochtać.

Zapaliłam maly znicz i powycierałam kurze.
popatrzałam na jego piękne zdjęcie. i musiałam już wrać do szkoły.

my future | jannWhere stories live. Discover now