Rozdział 2

39 3 6
                                    

Legolas

Wyruszyliśmy na granice by "odebrać" z tamtąd Tauriel. Parę razy musieliśmy bić się z pająkami, ale tak to nic się nie działo.

Tauriel

Po stracie Killiego poczułam coś nieco więcej do Legolasa. Tak się cieszę, że już dzisiaj wracam. Jechałam już dość długo. Stanęłam na pagórku. To byl błąd. Widziałam już granice mrocznej puszczy gdy nagle poczułam ból w ramieniu. Popędziłam jak najszybciej konia. W drodze wyjęłam sobie strzale. Pewnie orków i wyrzucilam ją. Dojechałam do miejsca docelowego. Widziałam tam Legolasa i kilka strażników. Czekali na mnie. Czułam się coraz bardziej słaba.
Byłam już na miejscu.
- Yallume! Tauriel! (Nareszcie) - krzyknął Legolas podchodzac do mnie i ściskając mnie w przytulasie. Syknęłam z bólu.
- Legolas...T..tua  Am..amin (pomóż mi)
- co się stało?!

- Orkowie.. - wydyszałam i powoli zamykały mi się powieki

- Tauriel spokojnie. Nic ci nie będzie, tylko nie zasypiaj...Proszę

Legolas

- Ojcze.
- słucham synu?
- Tauriel jest u uzdrowicieli.
- Co?!
- Zaatakowali ją orkowie. Mdlała w moich ramionach....

- Spokojnie. Jest silna. - powiedział tak troskliwie. Pierwszy raz tak zrobił od śmierci matki.

Tauriel

Obudziłam się w białej sali.
Obok mnie siedział Legolas I Thranduil.
- hîr...

- oh Tauriel. Sut naa lle? (jak się czujesz)

- Bywało lepiej..

- Lle naa belegohtar. ( Jesteś dzielnym wojownikiem) - powiedział król.

- Tauriel. Martwiłem się. Gdzie byłaś?

- Legolasie...ja...

- Zostawię was - powiedział Thranduil i odszedł

- Od zawsze traktowałem Cię jak siostrę i to się nie zmieni. Pamietaj

- Wiem tylko...Ja już nie wiem. Wróciłam tu ze względu na Ciebie..

-Mnie?

- Tak...Bo widzisz Killiego straciłam, a ty jesteś dla mnie jak brat i mogę Ci wszystko powiedzieć.

- Rozumiem. Naprawde przepraszam, ale muszę już iść potem wpadnę.

- Namarië

- Namarië - (Żegnaj)

Legolas

Sam nie wiem czy ona przpadkiem nie wyznała mi miłości? Nie raczej nie. To tylko siostra. No właśnie. TYLKO. Dlaczego te słowa tak bolą. Muszę iść do ojca bo sam nie dam rady.

- Ojcze?

- Coś się stało?

- Mae...

- A co konkretnie?

- Ja...Ja...Ja Kocham Tauriel.

- Lle lakwenien? - (Żartujesz) - powiedział lekko zdenerwowany.

- Law...(nie)

- Sut an?! - (Jak długo)

- Od momentu gdy ją ujrzałem.

- O NIE! TY JESTEŚ KSIĘCIEM, A ONA TYLKO KAPITANEM STRAŻY. JEST NISKIEGO RODU!

- ALE TO NIC NIE OZNACZA! ZAKOCHAŁEM SIĘ! MAM PRAWO....

- JA TEŻ SIĘ KIEDYŚ ZAKOCHAŁEM!...BYŁA DLA MNIE WSZYSTKIM!

- OJCZE, OJCZE PRZESTAŃ!

- BYŁA CAŁYM MOIM ŚWIATEM DO MOMENTU GDY...

- GDY ZGINEŁA? - Wtrącił się znowu Legolas

- NIE! GDY TY SIĘ POJAWIŁEŚ! NIE WIEM JAK MOGŁEM PRZEZ KILKA SET LAT TRZYMAĆ TAKIE COŚ W ZAMKU!!!

- ale...

- JESTEŚ NIKIM SYNU! NIKIM!

Po tych słowach Legolas odwrócił się i ze łzami w oczach wyszedł z sali tronowej. Nie lubił rozmawiać o zmarłej matce, a to co ojciec mu powiedział dobiło go.  Nie obchodziło go czy ktoś na niego patrzy. Wszedł do swojej komnaty wzioł łuk, kołczan ze strzałami i wybiegł z zamku. Przed wyjściem zostawił jeszcze list u Tauriel w komnacie.

Legolas X Tauriel - Nie odejdzieszWhere stories live. Discover now