ROZDZIAŁ 1

6.2K 117 40
                                    

Nina

Kiedy ostatnim razem tak desperacko próbowałam wymyślić wiarygodne kłamstwo byłam w podstawówce. Nie żebym uchodziła za szczególnie problemowe dziecko. Po prostu, kiedy pewnego razu na zajęciach, dziewczynka z innej grupy zabrała mi figurkę z jajka niespodzianki, nazywając mnie złodziejką, nie sądziłam, że ktokolwiek uwierzy w moją prawdę. Już wtedy dobrze wiedziałam, że ludzie przyjmują tylko to, co wydaje im się bardziej oczywiste. Pamiętam wyraźniej tamto poczucie wstydu, dudnienie krwi w uszach i zimno w opuszkach palców. W takich momentach z niczym nie da się porównać paniki podchodzącej do gardła. Świadomości, że postępujesz źle, bo jeśli postąpisz dobrze zostaniesz ukarany. Wrażenia beznadziei sytuacji, w której się znajdujesz. Tak samo czuję się patrząc na czerwony napis „SUKA" odmalowany na masce mojego samochodu.

Powinnam być wściekła. W taki sposób zareagowałaby niewinna osoba na akt wandalizmu wymierzony w jej kierunku. Problem polega na tym, że nie jestem niewinna. W każdym razie nie do końca. Dlatego zamiast zrobić cokolwiek, sztywno wgapiam się w mojego nowiutkiego, białego forda, na którego cały poprzedni rok pracowałam w kampusowym Starbucksie. Mam ochotę się rozpłakać, ale tkwię w zbyt wielkim szoku.

Z odrętwienia jako pierwszy wyrywa mnie zaskoczony głos mojego przyjaciela:

― Kto, do chuja, to zrobił?

Patrick zatrzymując się tuż obok mnie, a ja w odpowiedzi tylko kręcę głową, obierając najprostszą strategię. Udam, że nie mam pojęcia, kto zniszczył mój wóz. W ten sposób opóźnię nieco konieczność tłumaczenia jemu i Tatianie, co nawywijałam.

Dziewczyna z niepokojem łapie mnie za ramię, by dostrzec w mojej twarzy jakąkolwiek reakcję. Jakby czekała aż wyjawię imię, a ona będzie mogła rozszarpać jegomościa na strzępy. Wtedy jednak zauważa przyglądającą się nam grupkę ludzi z wydziału. Nie znam ich osobiście, ale oni bez wątpienia nas kojarzą. Jak każdy na uczelni. Gdy z ich strony dociera do nas prowokacyjne pogwizdywanie oraz śmiech, moja przyjaciółka łypie na nich spode łba.

― Na i co się gapicie? ― rzuca ze swoim ostrym, wschodnioeuropejskim akcentem. Śmiechy od razu milkną, a grupka zaczyna powoli się rozchodzić. Jestem jej za to skrycie wdzięczna, choć już i tak zostali świadkami zajścia. Ostatnie czego potrzebuję, to żeby cała uczelnia huczała o popisanym samochodzie vice przewodniczącej samorządu.

Kiedy znikają nam z oczu, Tatia łapie mnie sztywno za ramiona i odwraca w swoją stronę.

― Wszystko w porządku?

Kiwam głową, bo wiem, że jeśli otworzę usta głos mi się załamie. W głowie liczę już koszty naprawy i zastanawiam się, czy naprawdę zasłużyłam na to gówno.

Rewelacyjny początek tygodnia. Nie ma o czym mówić.

― Naprawdę nie masz pojęcia, kto to zrobił?

― Nie, no coś ty.

Kłamstwo ledwie przechodzi mi przez gardło. Jest mi głupio, ale nie chcę wciągać ich w tę sprawę, wierząc, że niedługo to wszystko ustanie. Jakoś załatwię to sama. Z nerwów zaczynam kolejno stykać ze sobą opuszki palców. Najpierw kciuk ze wskazującym, potem ze środkowym, serdecznym, małym i tak pod rząd cztery razy. Jeśli się pomylę, zaczynam od początku. Ten rytuał sprawia, że część napięcia ze mnie uchodzi. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale chyba zajmuje moją głowę do tego stopnia, że nieco się uspokajam.

― Pójdziemy zgłosić to do sekretariatu. Może parking uczniowski jest monitorowany, czy coś... ― mówi, zerkając kątem oka w stronę Patricka. Chłopak nie sugerując jednak niczego, podchodzi do samochodu i przeciera dłonią lakier, zostawiając na powierzchni rozmazaną smugę.

BEZWŁADNE SERCA [16+]حيث تعيش القصص. اكتشف الآن