ROZDZIAŁ 16

1.2K 55 55
                                    

Nina

               Całą noc dręczą mnie koszmary. Twarz Walkera skryta pod kapturem bluzy, prześladuje mnie, ilekroć przymykam powieki. Próbuję przetłumaczyć sobie, że jestem bezpieczna. Philip założył przy wejściu tyle alarmów, że nawet zawodowiec nie byłby w stanie ich sforsować. To jednak niczego nie zmienia. Im dłużej o tym myślę, tym większą frustrację odczuwam. Kiedy mama odeszła, byłam już całkiem duża. Musiałam widywać Walkera. W naszym domu pojawiali się różni znajomi rodziców. Dlaczego nic z tego nie mogę sobie przypomnieć?

Kiedy rankiem półprzytomna schodzę na dół, w pierwszej chwili wzdrygam się, widząc w moim salonie śpiącego mężczyznę. Chwilę zajmuje mi przypomnienie sobie, co tu robi Lowe. Jego ciało jest za duże na naszą kanapę. Ręka zwisa mu bezwładnie w dół, a nogi ma podkurczone w kolanach, by nie wystawały zza podłokietnika. Podchodzę bliżej z konsternacją obserwując jak jego telefon wibruje na stoliku. Zastanawiam się jakim cudem obudził mnie, śpiącą na innym piętrze, a jego ciągle nie.

Przez chwilę patrzę to na aparat, to na mężczyznę, oczekując, że w którymś momencie się rozbudzi. On jednak ani drgnie. Twarz ma rozluźnioną, a usta lekko rozchylone. Bez tego nieustannego wyrazu znudzenia w oczach wygląda niemal rozczulająco. Zupełnie jakby w czasie snu odmłodniał o kilka lat. Zabieram jego telefon i już mam wyłączyć alarm, gdy przychodzi mi coś do głowy. Nie chcę być złośliwa, ale z jakiegoś powodu przecież sam go nastawił. Przykładam mu telefon do ucha licząc, że to go obudzi.

Jakbym próbowała ocucić trupa.

W pewnym momencie zaniepokojona przyglądam się jego piersi, ale dociera do mnie, że oddycha. Szturcham go stopą w zwisającą ku ziemi rękę. Przecież to niemożliwe, by miał tak twardy sen. W końcu się poddaję. Wyłączam alarm i przechodzę do kuchni, by zrobić sobie śniadanie. Wyjmuje z lodówki kilka plastrów bekonu oraz jajka. Wrzucam wszystko na patelnie, w międzyczasie parząc herbatę. Ledwie mięso zaczyna skwierczeć, a za sobą słyszę jakiś ruch.

― Poważnie? ― rzucam z niedowierzaniem. ― Nie obudził cię alarm, ale zapach jedzenia już tak?

― Zapach bekonu przywiódłby mnie z powrotem nawet gdybym utknął na Łąkach Asfodelowych ― rzuca, zachrypniętym od snu głosem, który sprawia, że na moment zamieram. Kto dał mężczyznom prawo brzmieć rankiem w ten sposób? Czy to jakiś spisek mający na celu zatrzymanie partnerki w łóżku? Im dłużej o tym myślę tym większy czuję w piersi ucisk. Chcąc jak najszybciej się go pozbyć, skupiam się na metaforze, którą powiedział. Łąki Asfodelowe są odpowiednikiem czyśćca w grackiej mitologii. Ciekawe, że akurat tam chciałby znaleźć się po śmierci.

― Walker mógłby przejść obok, a ty nawet byś nie zauważył. Super z ciebie ochroniarz ― prycham.

― Przesadzasz ― rzuca. ― Zrobisz też dla mnie?

Nagle z założonymi rękami opiera się o blat tuż obok mnie. Spoglądam na niego kątem oka. Ma na sobie opięty, szary podkoszulek podkreślający jego dobrze zbudowane ciało i czarne dresy. Jego jasne włosy są w nieładzie, ale jakiś cudem dodaje mu to uroku.

― Sam powiedziałeś, że jestem ostatnią osobą, z którą chciałbyś się bawić w dom ― wzruszam ramionami, choć już i tak przecież wyjęłam więcej składników niż jestem w stanie zjeść. Odruch z czasów, gdy robiłam śniadania Chase'owi.

― Ale nic nie mówiłem o zabawie w restaurację.

― W restauracji się płaci ― przypominam dobitnie.

BEZWŁADNE SERCA [16+]Where stories live. Discover now