ROZDZIAŁ 10

1.4K 52 40
                                    

Nina

Nie jestem w stanie zmusić się do położenia w łóżku Philipa, więc noc spędzam na parapecie przy oknie, głaszcząc Klakiera. Pierwsze pół godziny czekam aż oddzwoni Tatia. Ostatecznie tego nie robi, ale pisze sms'a, a więc wyjaśniam jej, że zgubiłam klucze. Przerażona pyta, czy mam co ze sobą zrobić, a ja uspokajam ją nie wchodząc w szczegóły. Odpisuje, że wychodząc z imprezy szukała kluczy na chodziku, ale nic nie znalazła. Powoli godzę się z opcją dorobienia nowych.

Następne godziny spędzam obserwując przez szybę miasto pogrążone w nocy. Z niechęcią stwierdzam, że mieszkanie Philipa ma świetną lokalizację. Na uboczu, ale z dobrym dojazdem do centrum. Nie jest jednak zbyt ciepło urządzone. Ma właściwie niewiele cech, które sprawiają, że przestrzeń mógłby nazwać się domem. Przypomina bardziej mieszkanie wynajęte na AirBnB na krótki pobyt. Jedynie kot dodaje temu miejscu nieco duszy. Philip powinien chociaż spróbować je jakoś urządzić. Niemniej staram się docenić, że pozwolił mi tu przenocować. Gdyby nie on, musiałabym wezwać taksówkę i wrócić na imprezę, żeby zostać w akademiku u Tatii. Po rozmowie, którą odbyliśmy, odczuwam jednak coś w rodzaju mentalnego kaca. Nie umiem stwierdziec, co w jego ustach jest żartem, a co nie. Mam wrażenie, że mieszanie mi w głowie, to ostatnio jego ulubione hobby. A jednak był taki moment, w którym naiwnie przyszła mi do głowy myśl, którą resztę nocy usiłuję wyrzucić:

Że może żałuje tego co zrobił, zanim staliśmy się dla siebie zupełnie obcy.

Rankiem próbuję się ogarnąć. Wiążę włosy w kucyk i myję twarz. Żałuję, że nie pozwoliłam użyczyć sobie zwyczajnych ubrań, bo teraz wyglądam jak tania striptizerka wracająca z nocnej zmiany. W tym stanie siadam na kanapie, ale szybko zaczyna nużyć mnie czekanie. Nie mogąc powstrzymać się przed myszkowaniem w szafkach i przygotowuje kawę. To że on jest niewychowanym gnojkiem, który na każdym kroku szuka uszczypliwości, nie oznacza, że muszę ruszyć jego śladem i nie okazać odrobiny wdzięczności za pomoc. Nawet jeśli sam był powodem, przez który jej potrzebowałam.

Wychodzę z mieszkania, trzymając w dłoniach dwa parujące kubki, po czym staję naprzeciwko sąsiednich drzwi. Za nimi słyszę głosy, więc mam pewność, że już wstali. Łokciem naciskam klamkę i popycham je lekko, zaglądając do środka. Jako pierwszego dostrzegam Jesa, siedzącego przy wyspie kuchennej z kompresem na głowie. Wygląda koszmarnie, choć i tak lepiej niż wczoraj. Jego ciemne włosy są potargane, a brodę pokrywa lekki zarost. Ma na sobie tylko bokserki, co sprawia, że przez moment mam ochotę się wycofać. Szybko jednak dociera do mnie, że to byłoby dziecinne. Nie jestem nastolatką z burzą hormonów, na której taki widok zrobiłby wrażenie.

Philip stoi przy kuchence, grzebiąc w szafkach zawieszonych nad blatem. Również nie ma na sobie koszulki. Doznaję chwilowego zaćmienia, patrząc na mięśnie poruszające się pod naprężoną skórą na jego plecach.

Może jednak zostało we mnie coś z nastolatki.

― Nie tą, weź większą ― jęczy Jes, krzywiąc się, jakby każde głośniejsze słowo, przyprawiało go o ból głowy.

― Wszystkie są duże ― odparowuje Philip. ― Z resztą co za różnica?

― Duża. Na tej płaskiej wszystko się przypala ― wyjaśnia zirytowany, masując sobie skronie. Kiedy jednak przyjaciel pokazuje mu kolejne naczynie, daje za wygraną i wstaje, najwyraźniej samemu postanawiając ogarnąć posiłek. Podchodzi do szafki, po czym wyjmuje właściwą patelnię, równocześnie odpychając przyjaciela z miejsca przy kuchence.

― Dobra master chefie ― rzuca Philip, unosząc dłonie w obronnym geście i odwraca się w moją stronę. Przez chwilę wygląda, jakby zapomniał, że nocowałam w jego mieszkaniu. Przygląda mi się, a ja próbuję nie zadrżeć pod wpływem intensywności spojrzenia tych jasnych oczu.

BEZWŁADNE SERCA [16+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz