ROZDZIAŁ 14

1.2K 47 7
                                    

Philip

            Dopiero wracając do mieszkania pozwalam sobie na odreagowanie wszystkiego, co wydarzyło się tej nocy. Dopuszczam do siebie bezradność, której nie mogłem okazać wcześniej. Nie mam pojęcia, co robić. Może łatwiej byłoby, gdyby chodziło o kogoś obcego, kto jest mi obojętny. Teraz myślę jednak tylko o desperacji w głosie Niny, gdy prosiła, by nie mieszać w to jej bliskich. Problem polega na tym, że jej rodzina już jest w to zamieszana i nie mogę nic z tym zrobić. W jednym Nina ma rację:

Jeśli sprawa nabierze rozgłosu nie będą mieli życia. Wokół nich jak sępy zlecą się media. Nie mam pojęcia jak to rozegrać. Liczę więc na pomysłowość Bruce'a.

            Gdy dojeżdżam na miejsce, biorę szybki prysznic i w końcu ściągam z siebie niewygodną koszulę, ubabraną zwierzęcą krwią. W świeżych ubraniach czuję, że na powrót zaczynam trzeźwo myśleć. Przeszukuję lodówkę w poszukiwaniu czegoś normalnego, gdy nagle słyszę pukanie z zewnętrznej strony okna. Amelia siedzi na schodach pożarowych, czekając aż jej otworzę. W dłoniach trzyma dwa kubki z kawą, które prawdopodobnie kupiła wracając ze swojej schadzki. Podchodzę więc do okna i podnoszę szybę, po czym odbieram od niej napoje, by mogła wejść do środka.

― Jak było? ― pytam, ruszając w stronę kanapy. Nie mam zbyt wiele czasu, bo przed ósmą muszę zmienić Jesa w pilnowaniu Niny, by również mógł się ogarnąć.

― Gorąco ― rzuca z lubieżnym uśmiechem, ruszając za mną. ― Jest nowa w laboratorium i kto wie, może coś z tego wyjdzie.

Staje obok mnie, a ja zwracam jej jeden z kubków.

― Ale lepiej opowiedz mi, co się, do chuja, działo kiedy zadzwoniłeś.

Przez chwilę patrzę na nią, zastanawiając się, jak ująć krótko całą historię, ale jednocześnie nie zrobić jej w mózgu totalnej sieczki.

― Pokłóciłem się z Niną, po czym za nią pobiegłem. Przestraszyła się, więc dostałem gazem pieprzowym. Po wizycie na SORZe, gdy łudziłem się, że ten fatalny dzień dobiegnie końca, pod jej drzwiami znaleźliśmy martwe zwierzę. Okazało się, że od jakiegoś czasu dostawała takie niespodzianki od gnojka, z którym rywalizowała o dotację dla koła naukowego, więc pojechałem gościa wyjaśnić. Po wszystkim okazało się, że to nie on, a Nine cały czas stalkował obsesyjny zabójca jej matki ― streszczam ponuro, uświadamiając sobie, że brzmię jakbym opowiadał jej o jakimś tanim serialu kryminalnym.

Amelia przez moment patrzy na mnie w bezruchu, po czym mruga, jakby na moment jej świadomość odpłynęła z ciała.

― Czyli typowa piątkowa noc ― rzuca cynicznie, a ja nawet nie mam siły się roześmiać.

― Zaraz jadę na spotkanie z Bruce'm, żeby ustalić, co robić.

― Czyli nici z plotek przy kawie ― podsumowuje, po czy spogląda na mnie z politowaniem. ― Poważnie dałeś się załatwić gazem?

Unoszę dłonie w obronnym geście.

― Wzięła mnie z zaskoczenia.

― Całego cię wzięła od jakiegoś czasu. Zapominasz się przy niej ― szturcha mnie ramieniem z figlarnym uśmiechem, ale ja tylko kręcę głową. Niech myśli sobie, co chce.

            Mówię jej, że muszę powoli się zbierać, a ona oferuje, że posiedzi trochę z Klakierem. Zgadzam się, bo czuję, że faktycznie ostatnio odrobinę go zaniedbałem. Mimo że poza momentami karmienia zdaje się nie pałać do mnie szczególnie ciepłymi uczuciami, nie lubi samotności. To kolejna cecha, która nas łączy.

BEZWŁADNE SERCA [16+]Onde histórias criam vida. Descubra agora