ROZDZIAŁ 8

1.4K 57 55
                                    

Nina

Dzień przed Halloween próbuję pogodzić się ze swoją sytuacją. Jak się okazuje, każda osoba, którą mogłabym zaprosić, ma już plany na ten dzień. Siedząc więc w kampusowej stołówce naprzeciwko moich przyjaciół, staram się jak najbardziej umniejszyć całemu wydarzeniu. Powtarzam sobie, że przecież to tylko impreza. Ludzie potrafią chodzić na nie każdego dnia. Nikt nie zmusi mnie do picia, a poza tym, mogę szybko się zmyć. Jestem dorosła i to nie powinno być dla mnie takie trudne. Poza tym to kolejna okazja, by sprawdzić jak daleko mogę zajść w walce z lękiem i poszerzyć nieco swoją bezpieczną strefę.

Dam sobie radę.

Z jakiegoś powodu jednak na samą myśl skręca mnie w żołądku do tego stopnia, że nie mogę patrzeć na tacę z jedzeniem przede mną.

― Wiesz, jak jest z pocztą. Może jeszcze jutro przyjdzie ― mówi Tatia, gdy ja przerzucam widelcem warzywa na drygą stronę papierowego talerzyka.

― A jak nie? ― panikuje Patrick.

― To zawsze zostaje wypożyczalnia kostiumów ― rzuca dziewczyna, podirytowana jego skłonnością do szukania problemów tam, gdzie ich nie ma. ― Z resztą i tak nie mamy trzeciej osoby do matching kostiumu. Chyba, że twój nowy kumpel wciśnie się w lateks i przebierze za Sam.

Tatia przenosi na mnie wzrok, a ja próbuję otrząsnąć się z letargu.

― Właściwie, chyba jednak wybiorę się z wami ― oznajmiam, czując się jakbym właśnie pociągnęła za sznur blokujący gilotynę nad moją głową.

Oboje patrzą na mnie z dezorientacją.

― Jesteś pewna? ― pyta Tatia, ale Patric trąca ją w ramię.

― Nie dopytuj, bo jeszcze się rozmyśli.

Patrzą na mnie z napięciem, a ja uśmiecham się, by odrobinę ich uspokoić. Chcę by wyglądało na to, że to moja naturalna decyzja.

― Tak, jestem pewna ― odpowiadam, wiedząc, że jakoś muszę teraz uzasadnić zmianę zdania. ― To ostatni rok studiów, a ja nigdy nie byłam w bractwie. Muszę się przełamać.

To co mówię brzmi dość rozsądnie, bym sama w to uwierzyła.

― Jeśli tylko poczujesz się gorzej, wyjdę razem z tobą ― obiecuje Tatia, sięgając przez stół, by ująć moją dłoń. Uśmiecham się do niej z wdzięcznością. Naprawdę doceniam, że jest w stanie zrezygnować z zabawy dla mojego komfortu.

Nie wszystkich na to stać.

― A ja zostanę ― wtrąca Partic. ― Oczywiście z wielkim żalem i tylko po to, żeby później opowiedzieć Wam, kto się z kim przelizał.

― O ile będziesz cokolwiek pamiętał ― dokucza mu Tatia, zgarniając z jego talerza frytkę.

― Oczywiście, że będę! Za kogo ty mnie masz?

― Za ochlejmordę. Poza tym i tak to pewnie ty będziesz tą osobą, która się z kimś przeliże.

Unoszę dłonie w geście, którym Mojżesz rozstąpił morze, by jakoś rozdzielić moich towarzyszy.

― Lepiej pomyślcie skąd na ostatnią chwilę znaleźć dla mnie kostium.

― Niedaleko kampusu jest wypożyczalnia. Może będą mieli jakiś obcisły, zielony kostium w stylu Odlotowych Agentek ― wzrusza ramionami Tatia. ― Rudą perukę jakoś ogarniemy.

― Zawsze możemy cię przefarbować ― dodaje Patric, ale gromię go za to spojrzeniem.

Wiedząc, że nie dam rady zjeść nic więcej, zaczynam pakować swoje rzeczy, by ruszyć na zajęcia.

BEZWŁADNE SERCA [16+]Where stories live. Discover now