ROZDZIAŁ 8

938 61 4
                                    

                                                       13 grudnia

                                               ❄️ ❄️ ❄️ ❄️ ❄️

– Co do licha?

Uniosłam do góry głowę, próbując usunąć spod powiek resztki snu. Obudził mnie jakiś dziwny dźwięk dochodzący z oddali.

Czy to śpiew?

Zanim zdążyłam się zastanowić, dlaczego ktoś wparował do mojego domu i zaczął wyśpiewywać serenady, mój wzrok padł na białą świąteczną pościel w czerwone renifery. Była przyjemnie miękka w dotyku. Wspomnienia poprzedniego wieczora wróciły. Spałam w domu Aleksa, w pokoju gościnnym. A ten słodki głosik z pewnością należał do Hanka.

Chciałam obrócić się na drugi bok i chociaż jeszcze przez chwilę nacieszyć się ciepłym łóżkiem, ale woń jedzenia skutecznie przekonała mnie, by wstać. Z dołu dochodziły przytłumione odgłosy krzątania się, odgłosy, których dawno nie słyszałam. Świadomość, że obok ktoś już zaczął dzień, zdecydowanie zachęcała do ruszenia tyłka pod prysznic. Wzięłam trzyminutową kąpiel w łazience przyłączonej do pokoju dla gości, po czym włożyłam soczewki i ubrania, uznając, że byłoby niegrzecznie zejść na dół w piżamie. W końcu, jak to poprzedniego dnia zauważył Alex, nie mieliśmy już dziesięciu lat.

Schodząc po schodach, mimo znacznie intensywniejszego aromatu jajek i bekonu, poczułam pewną obawę. Obawę, że to wszystko mi się przyśniło. Cały wczorajszy wieczór, który spędziłam z Aleksem na planowaniu świątecznej podróży do Banff w Albercie. Z każdą sekundą, z każdą kolejną atrakcją wymyśloną przez mojego przyjaciela, czułam rosnącą ekscytację. Tę wyjątkową radość oczekiwania, niemal tak samo intensywną jak w dzieciństwie.

Zatrzymałam się w połowie schodów, chcąc przez chwilę jeszcze pozostać w tym cudownym, ciepłym świecie. Co jeśli na dole czekał na mnie zawód?

– Czemu tak stoisz? – Odwróciłam się. Na szycie schodów stał Alex. Ubrany był w niebieską piżamę na długi rękaw. – Znowu nas obgadują?

– Ładna piżama.

– Dzięki. –- Uśmiechnął się i zaczął schodzić leniwym krokiem w moją stronę. Nie wyglądał, jakby właśnie zwlókł się z łóżka. Nawet nie miał zaspanych oczu, nie wspominając o napuchniętych policzkach. Gdyby chciał, mógłby tak nagrywać reklamę świątecznej kolekcji ubrań.

– Zawsze tak wyglądasz o poranku?

– Tak czyli jak? – spytał, przeczesując włosy palcami.

– Za korzystnie.

– Ty też wyglądasz korzystnie.

– Bo wzięłam prysznic, nałożyłam trzy kremy o różnym działaniu i makijaż.

Stanął stopień niżej niż ja i przyjrzał się mojej twarzy. A ja poczułam, że moje policzki delikatnie się rumienią pod cienką warstwą podkładu.

– Nie wyglądasz, jakbyś miała makijaż.

– O to chodzi. To make up no make up – wytłumaczyłam, ale on tylko patrzył na mnie zagubionym wzrokiem.

– Po co nakładać makijaż, którego nie widać? – Roześmiałam się. – Nieważne i tak pewnie nie zrozumiem. Chodź.

Alex wyciągnął do mnie rękę, a ja, zamiast ją ująć, tylko się w nią wpatrywałam.

Ginger BailesWhere stories live. Discover now