Rozdział 17

1K 72 4
                                    

20 grudnia

⛄⛄⛄

– Nie zamierzasz posłać mnie do stu diabłów?

Alex wpatrywał się we mnie, jakby naprawdę oczekiwał, że lada moment ucieknę, nie oglądając się za siebie. W mojej głowie krążył milion myśli i byłam pewna, że to doskonale widać.

Oblizałam wargi i odchrząknęłam, zanim zdecydowałam się przetestować moje struny głosowe.

– Nie. Nie dzisiaj – powiedziałam, przenosząc dłonie na jego klatkę piersiową. – Chyba się z tobą zgadzam. To zabrnęło za daleko.

Staliśmy tak przez chwilę. Chyba żadne z nas nie wiedziało, jak się zachować. Mimo że znałam Aleksa całe swoje życie, stojąc w jego objęciach, czułam się odrobinę zawstydzona. Chciałam go znów pocałować, ale umysł podpowiadał mi, że zacznie mi wytykać, jaka to jestem nienasycona, a on dobry w całowaniu.

– I... co teraz?

– Trzeba było pomyśleć, zanim się na mnie rzuciłeś.

Zaśmiałam się, wyplątując z jego ramion. Zapauzowałam film, który leciał w tle, całkowicie zapomniany. Alex włożył ręce do kieszeni bluzy, patrząc na mnie z udawanym gniewem.

– Zmusiłaś mnie do tego – po czym dodał, uśmiechając się szelmowsko: – i nie udawaj, że miałaś coś przeciwko. Widziałem, że ci się podobało.

Przewróciłam oczami, poprawiając poduszki na łóżku. I na cholerę ja się ograniczałam? Uwielbialiśmy się ze sobą droczyć i wątpiłam, by to miało kiedykolwiek ulec zmianie. Podeszłam do Aleksa, by złożyć na jego uśmiechniętych ustach szybki pocałunek, po czym otworzyłam drzwi.

– Do jutra, Carden – powiedziałam, wskazując ruchem głowy korytarz. Ten spoglądał to na mnie, to na wyjście.

– Tak po prostu mnie wyrzucasz? Po tym, co się wydarzyło?

Nie udało mi się powstrzymać uśmiechu, który wkradał się na moje usta, aż poczułam napięcie w policzkach.

– A czego się spodziewałeś? Że padnę ci do stóp?

Podszedł do mnie z miną zabiedzonego szczeniaczka, na którą potrafił przekonać każdego, by oddali mu ostatni kawałek ciasta.

– Nie mogę spać tutaj?

– Nie. Jesteś gigantyczny, a ja śpię na środku łóżka. Nie zmieścisz się.

– To jak niby mamy spać razem w przyszłości? – zapytał zbulwersowany, podczas gdy ja położyłam dłoń na jego plecach, by pokierować go w stronę wyjścia.

– Nie wiem, załatwimy ci dmuchany materac – odpowiedziałam ze śmiechem, co tylko sprawiło, że obrócił się i zamknął mnie w żelaznym uścisku.

– Za te karygodne słowa należy mi się pocałunek na dobranoc.

– Doprawdy? – wymruczałam, unosząc się na palcach, by zbliżyć się do twarzy Aleksa. – W sumie lubię cię zdecydowanie bardziej, gdy twój język jest zajęty robieniem czegoś pożytecznego.

Nim zdążył odpowiedzieć, moje usta znalazły jego, a on nie protestował. Już je kochałam. Były cudownie miękkie, ale i zdecydowane zarazem. Śmiało napierały na moje. Coś czułam, że będą mi się śnić po nocach. Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie, i to tylko dlatego, że ktoś przeszedł korytarzem obok nas, cicho pogwizdując, a my migdaliliśmy się przy otwartych na szerz drzwiach, z czego chyba żadne z nas nie zdawało sobie sprawy.

– Niezły jestem w te klocki, co? – zapytał, pusząc się jak paw i całkowicie zapominając o moim wcześniejszym przytyku w jego stronę. – A jak będziesz dla mnie miła, pokażę ci inne rzeczy, w których też jestem całkiem niezły.

Ginger BailesWhere stories live. Discover now