Rozdział 25

958 54 8
                                    

22 grudnia

⛄⛄⛄

– To nie czas na świąteczne co nieco. Ucieknie nam pociąg.

Alex musiał usłyszeć, jak nieprzekonująco zabrzmiał mój głos, bo nie zrobił absolutnie nic, by się ode mnie odkleić, nie mówiąc o wstaniu czy pakowaniu rozrzuconych po całym domku rzeczy.

– Jestem pewien, że zaczeka – wymruczał z ustami przy mojej szyi i niecierpliwymi dłońmi sunącymi po krzywiźnie bioder. Nie spaliśmy pół nocy, wszystkie mięśnie pod skórą dziwnie mi pulsowały, a moje ciało i tak reagowało na dotyk Aleksa jak za pierwszym razem.

– Czy ty kiedykolwiek masz dość?

Łóżko zatrzęsło się lekko od jego śmiechu, gdy wyczuł wilgoć między moimi nogami.

– Nie i ty chyba też nie.

Przyciągnęłam go do swoich ust, które były teraz zaczerwienione i nabrzmiałe od nieustannego całowania, nie zamierzając przejmować się jego komentarzami. Poprzedniej nocy robiliśmy takie rzeczy, że chyba nic nie mogło mnie już zawstydzić.

Badaliśmy swoje ciała, szukając najbardziej wrażliwych miejsc, wypróbowywaliśmy pozycje, które sprawiały nam obojgu największą przyjemność. Stąd wiedziałam na przykład, że nic nie mogło podniecić mnie bardziej niż wzrok Aleksa przesuwający się po moich krągłościach, gdy go dosiadałam. Co bardzo chętnie bym w tym momencie zrobiła, gdyby nie jeden rozczarowujący fakt: skończyły nam się prezerwatywy.

To skutecznie ochłodziło mój zapał.

– Będzie musiał nam wystarczyć zimny prysznic – powiedziałam i wyskoczyłam z łóżka, nim zdążył mnie zatrzymać. Owinęłam się ręcznikiem, jednocześnie szukając telefonu, by sprawdzić godzinę. – Cholera, Carden, za czterdzieści minut odjeżdża nasz pociąg.

Alex tymczasem wciąż leżał na łóżku z twarzą ukrytą w poduszce i tyłkiem na wierzchu, który przygwoździł mój wzrok na kilka drogocennych sekund, które powinnam poświęcić na odkręcanie wody pod prysznicem.

– Zabijasz mnie – wymamrotał, podczas gdy mi udało się w końcu opanować. Złapałam za leżącą na toaletce pod oknem szczotkę, próbując rozczesać kołtuny na głowie. Gdy dotarłam do łazienki i przejrzałam się w dużym lustrze, zastygłam z przerażenia. Wyglądałam jak... no cóż... jak ofiara namiętnego kochanka. Skórę miałam zaczerwienioną, wypieków po obu stronach twarzy nie byłabym w stanie zakryć nawet toną podkładu. W najgorszym stanie były jednak moje długie włosy, które w ostatnich dniach, a właściwie tygodniach, bezlitośnie zaniedbywałam.

– Co my robiliśmy w tym łóżku, do jasnego licha, że wyglądam jak Hagrid? – zapytałam Aleksa, który w końcu ruszył tyłek i przyszedł włączyć prysznic.

– No wiesz, różne, ciekawe i bardzo przyjemne rzeczy – wyszeptał mi do ucha, wywołując ciarki na mojej skórze – które moglibyśmy robić dalej, gdyby nie ten cholerny pociąg – dodał z irytacją, ściągając ze mnie ręcznik.

– Ręce przy sobie – ostrzegłam go, związując włosy w wysoką kitkę. Nie było mowy, żebym zdążyła je umyć i wysuszyć na czas.

– Na pewno? Wyglądałaś na zadowoloną, gdy cię nimi dotykałem. Nawet powiedziałbym, że bardzo zadowoloną. – Spojrzałam na jego pewny siebie uśmiech w lustrze, po czym pokręciłam głową. Wystarczyło kilka orgazmów, by ten zwykle lepiej ode mnie zorganizowany i konsekwentnie dążący do celu facet zmienił się w rozleniwionego, zadowolonego z siebie, całkowicie ogłupionego przez moje ciało skowronka. I jakkolwiek mi to nie schlebiało, mogło okazać się nieco problematyczne.

Ginger BailesWhere stories live. Discover now