Rozdział 29

1K 71 15
                                    

                                                 24 grudnia

                                                  ❄️❄️❄️

O kurwa.

Wpatrywałam się w twarze ludzi naprzeciwko, nie mogąc się zdecydować, kto był w większym szoku. Oni: ponieważ widzieli nas w dość jednoznacznej sytuacji, a może ja. Bo kompletnie się go tutaj nie spodziewałam.

Stałam więc całkowicie sparaliżowana, aż Alex obrócił mnie twarzą do siebie i nie przejmując się obecnością naszych rodziców, złożył na moich ustach delikatny pocałunek, który nie tylko sprawił, że nabrałam ochoty na więcej, ale i wybudził mnie z chwilowego zamroczenia.

– Co ty tu robisz?

– Tęskniłaś? – zapytał, uśmiechając się w ten swój łobuzerski, słodki, pewny siebie sposób, który sprawiał, że miałam ochotę go zjeść. Chociaż równie mocno chciałam go opieprzyć, że nic mi nie powiedział.

– Czy ktoś nam wytłumaczy, co się tutaj dzieje? – Ellen chyba w końcu odzyskała mowę. Znów spojrzałam w ich wciąż zagubione twarze. Najmniej zaskoczony był chyba Hank, zaraz po nim mama, no i Ellen.

– Yyy... – zaczęłam, podczas gdy Alex objął mnie w talii i dumnie oświadczył:

– To, co widać. Jesteśmy razem.

– Co takiego? – dopytywała. W sumie jej się nie dziwiłam. Nieco ponad tydzień temu zarzekaliśmy się, że nic takiego się nie wydarzy. Gdyby mi ktoś wtedy powiedział, że będę tylko czekać, aż zostanę z nim sama, by móc się do niego dobrać, pokładałabym się ze śmiechu.

– No, tak. Postanowiliśmy spróbować – oświadczyłam, przysuwając się do niego nieco bliżej, jednocześnie starając się pozbyć wizji, która pojawiła się w mojej głowie.

Ellen westchnęła, przewracając oczami, ale podeszła do nas i kolejno nas uściskała. Hank poszedł w ślady żony. Najpierw poklepał syna po ramieniu, a potem ujął moje dłonie i oświadczył:

– Powiedziałbym: Witaj w rodzinie, ale już od dawna jesteś jej częścią.

– Dziękuję – odpowiedziałam, próbując podsłuchać, czy czasem moja matka nie mówi niczego niestosownego, na przykład żeby nie zrobił mi dziecka przed ślubem albo – co gorsza – że w sumie to wolałaby Iana. Mimo niskiego wzrostu ta kobieta nie bała się niczego i nikogo. Na szczęście jednak tym razem wyglądała na szczęśliwą.

Nawiązałam z Aleksem kontakt wzrokowy, a on nieznacznym ruchem głowy wskazał na drzwi. Przytaknęłam, po czym oświadczyłam:

– Wybaczcie nam, ale my musimy uciekać. Mamy plany.

– Dokładnie. A wy pewnie macie sporo do nadrobienia – potwierdził, ciągnąc mnie w stronę korytarza. – Nie będziemy wam przeszkadzać.

Zanim wyszliśmy, zdążyłam jeszcze usłyszeć głos Ellen:

– Powinniśmy się byli domyślić, że to nie do nas mu się tak śpieszyło.

Gdy tylko zamknęły się za nami drzwi, a my szybkim krokiem podążyliśmy w stronę mojego domu, zapytałam go:

– Jak mogłeś mi nie powiedzieć, że wracasz?

– Przecież obiecałem ci, że razem spędzimy wigilijny wieczór. Odbębniłem wczoraj badania, a gdy okazało się, że wszystko jest w porządku, zacząłem szukać sposobu, by się tu dostać. Miałem szczęście, że graliśmy w New Jersey, a nie w LA.

Ginger BailesWhere stories live. Discover now