28. Święto Kwiatów cz.3

18 4 15
                                    

Marcel i Dalia wirowali w tańcu niczym para zawodowych tancerzy. Chłopak prowadził swoją partnerkę z gracją, ponieważ rytm wybrzmiewał w nim samym. W tym momencie czuł się jak jego dawny przyjaciel Kuba. Nie był jednak do końca pewien, czy rzeczywiście chciałby, żeby tak było na co dzień. Bądź co bądź lubił jednak być Marcelem.

Nagle melodia płynąca zewsząd skończyła się, a zastąpiła ją zwykła muzyka grana przez orkiestrę. Nie dało się jednak zaprzeczyć, że te dźwięki również były niesamowite.

– Odpocznijmy chwilę – powiedziała Dalia.

Marcel skinął głową i znów razem podeszli do stolika, przy którym wcześniej siedzieli wraz z Lilą, Bernem, Zielonym Kotem i Elą. Teraz jednak stolik był prawie pusty, nie licząc małego, starego człowieka, który wystukiwał rytm bosą stopą.

Marcel zauważył kątem oka żółty szalik, ale widok ten szybko przysłonił mu wirujący w tańcu tłum.

Dalia nalała wody do dwóch miseczek. Wystarczył jeden łyk, by ugasić pragnienie.

– Przekąski – powiedziała dziewczyna, wskazując palcem na podłużny stół ustawiony tuż obok ściany kwitnących krzewów. – Chodźmy zobaczyć, co w tym roku przyszykowali.

Marcel spojrzał na stół i odniósł wrażenie, że wcześniej wcale go tam nie było. Ktoś musiał zaaranżować bufet z przekąskami, kiedy razem z Dalią wirowali w tańcu. A może po prostu nie zwrócił nie niego uwagi, skupiony na innych atrakcjach Święta Kwiatów? Wśród przysmaków od razu dostrzegł znajome mu karmelki, których przygotowanie pochłonęło mu sporą część dnia.

Nie był głodny, ale poszedł za Dalią. Dziewczyna zabrała ze stosu mały talerzyk i zaczęła nakładać nań różne smakołyki. Marcel zrobił to samo. Nie do końca zdając sobie sprawę z tego co robi, nałożył sobie na talerzyk kremówkę i przykrył ją sałatką warzywną.

W pewnym momencie natknęli się na Rosę. Stała przy stole z przekąskami i bez entuzjazmu grzebała widelcem w cieście z owocami.

– Cześć – powiedział Marcel.

– Cześć – odpowiedziała Rosa.

– Cześć – powiedziała Dalia. – Rosa, dobrze pamiętam?

– Tak – odpowiedziała Rosa.

Nikt z nich nie wiedział, co więcej mógłby powiedzieć.

– Wracajmy do stolika – zaproponowała Dalia, która wydawała się usatysfakcjonowana zawartością swojego małego talerzyka. – Rosa, idziesz z nami?

– Zostanę tutaj – odparła dziewczyna.

Wciąż nie tknęła swojego ciasta owocowego, lecz tylko ze złością atakowała je widelcem, dzieląc na coraz mniejsze kawałki.

– Marcel, chodź – zawołała Dalia.

Marcel miał wrażenie, że powinien coś zrobić, może zagadać Rosę albo zaprosić ją do stolika. W tym momencie trudno mu jednak było myśleć jasno i logicznie. Głowę wypełniała mu przecież gęsta wata cukrowa, a nozdrza słodki zapach kwiatów. Spuścił wzrok na swój talerz, na którym dalej znajdowała się jedynie kremówka przywalona sałatką warzywną. Odwrócił się od Rosy i pobiegł za Dalią.

Przy stoliku, w milczeniu zabrali się za jedzenie. Marcel nie był pewien, czy powinien najpierw zjeść sałatkę czy kremówkę.

– Twoja przyjaciółka nie wydawała się zbyt zadowolona – zauważyła Dalia.

– Nie lubi tłumów – wyjaśnił Marcel. – Na co dzień jest zupełnie inna.

– Naprawdę? Biedactwo – westchnęła dziewczyna. – Następne Święto Kwiatów będzie dopiero za rok. Jesteś pewien, że nie chcesz spróbować tej tarty? Jest naprawdę wyborna.

Zielony KotWo Geschichten leben. Entdecke jetzt