Rozdział XVII

2K 137 26
                                    

Eleanor

Ostatnie dni były dla mnie ciężkie. Moje samopoczucie było do dupy. Giorgia namierzono w Nowym Jorku, a o Ricie nie dowiedziałam się jeszcze niczego. W dodatku dalej byłam pokłócona z Calebem – mijaliśmy się w domu bez słowa, on chodził w swoją stronę, ja w swoją. Najgorsze w tym wszystkim było to, że w końcu odważyłam się spróbować wznowić moje uczucia do niego, a teraz i tak byliśmy dla siebie wrogami.

Byliśmy dla siebie wrogami, kiedy cholernie go potrzebowałam.

W tym czasie dalej pod znakiem zapytania zostawała mi nijaka Rita. Troy razem z Francesco, starali się zebrać o niej jakiekolwiek informacje, ale nic. Do dziś, kiedy to razem z Troy'em zakradłam się do biura męża, gdy nie było go w domu.

- Czego właściwie szukamy tu? – wyszeptałam, rozglądając się po ciemnym pomieszczeniu, w którym dominowały drewniane meble i stare książki, poukładane na wysokich regałach.

Szatyn okrążył dębowe biurko i chwilę się zastanawiał, dopóki nie zaczął rozsuwać każdą szufladę. Staraliśmy się być jak najciszej, ponieważ autentycznie rzecz biorąc, nie można było nam tu być. Gdyby ktokolwiek nas tu zobaczył, nawet jako rodzina Caleba, mielibyśmy przechlapane.

- Czegokolwiek, co by dotyczyło Rity.

Westchnęłam, bo to było jak szukanie igły w stogu siana. Podeszłam do wielkiej szafki, z której po kolei wyjmowałam nieznane mi teczki, przeszukując ich zawartość, podczas gdy Troy zajmował się biurkiem. Po piętnastu minutach szukania, nie znaleźliśmy praktycznie niczego.

- Gnojek ma dobrą skrytkę – syknął młodszy Torrance, opierając się o biurko.

- Albo nie ma nic, co by było z nią związane...

- Musi coś, kurwa, być.

Odepchnął się od blatu i ponownie okrążył mebel. Zatrzymał się przy fotelu, na którym spoczywała czarna marynarka Caleba i dokładnie jej się przyjrzał.

- Co robisz? – zapytałam.

- Caleb zniknął dziś w nocy. Widziałem go przez okno, miał na sobie tę marynarkę – stwierdził, drapiąc się po brodzie.

- On ma milion czarnych marynarek, Troy – wydusiłam, męcząc się tym, że nic nie mieliśmy na temat kobiety.

Szatyn rzucił mi poirytowane spojrzenie, a zaraz potem przykucnął przy fotelu.

- Caleb miał tę marynarkę. Kiedy wrócił do domu, poszedł do biura, a gdy wrócił, był w samej koszuli i dokładnie w takim stroju opuścił dom po raz drugi, godzinę temu – ciągnął, a ja słuchałam go jak melodii. – Istnieje szansa, że mój brat w nocy odwiedził Ritę, a co za tym idzie?

Skręciło mnie w żołądku, gdy Troy wspomniał o wizycie Caleba u Rity.

- Na marynarce mogą znajdować się odciski palców Rity?

- Bingo, pani Torrance.

Chłopak uważnie oglądał z każdej strony ubranie brata. Ja zaś pilnowałam, aby nikt nas nie przyłapał. I to wyglądało naprawdę głupio, chociaż byłam wdzięczna Bogu za to, że nikt tego dnia nie wchodził na to piętro.

- Przytulałaś się ostatnio z Calebem? – z zamyślenia wyrwał mnie głos Troy'a,

Pokręciłam głową.

- Nie.

- Całowałaś?

- Nie całowałam się z nim...

- A byłaś blisko niego przez ostatnie cztery godziny?

- Nie! O co ci...

Dopiero kiedy szatyn wstał na równe nogi, a między palcami trzymał pasmo ciemnego włosa zrozumiałam, o co mu chodziło.

THE KING - Mafia Life #2 || 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz