- Jakie to romantyczne. Boże, Holls - powiedział Calum i spojrzał na mnie uśmiechnięty. - I co się potem stało?
- Potem? Nic, siedzieliśmy i gadaliśmy, a potem poszedł.
- Co? Żartujesz? Żadnego buziaka na pożegnanie, nic? -spytał zawiedziony.
- Chcę ci przypomnieć, że jeszcze tydzień temu miał dziewczynę.
- Ale ona sama powiedziała, że życzy wam szczęścia, więc nie widzę nic na przeszkodzie, abyście zaczęli się spotykać.
- Sama nie wiem, Calum. Z jednej strony cholernie bym tego chciała, ale z drugiej... Chyba nie jestem gotowa na jakiś poważny związek. Lubię swoją wolność -powiedziałam spoglądając w stronę stolika przy którym siedział Michael i jego paczka. Czerwonowłosy pomachał mi, a ja uśmiechnęłam się.
- Warto spróbować.
- Calum, jestem idiotką nie poradziłabym sobie w związku. Dobrze mi tak jak jest, chciałabym żeby był moim przyjacielem, tak jak teraz.
- Cholera, Holly zdejmij te klapki z oczu. Nigdy nie byliście przyjaciółmi. Przyjaciele nie liżą się ze sobą przy każdej napotkanej okazji. -Wywrócił oczami.
- Wcale tak nie jest.
- Jest -0owiedział pewnie.
- Możemy zmienić temat? Mam jutro ważny test z chemii i czuję, że bez twojej pomocy okaże się kompletną klapą.
***
- Holly, zaczekaj! -Usłyszałam za sobą i nie musiałam się nawet odwracać, żeby wiedzieć, że to Michael.
- Teraz będziemy się odprowadzać do domu? -Zachichotałam.
- Potrzebuję twojej pomocy -powiedział.
- Cholera, to nowość. W czym? -spytałam.
- Chciałbym zaprosić pewną dziewczynę, ale... za bardzo nie wiem jak to zrobić.
Spojrzałam na niego i nie poczułam ucisk w sercu. Nie chciałam, żeby się z kimś spotykał.
- Po prostu bądź sobą.
- A co jeżeli to nie wystarczy? Co jeżeli się nie zgodzi? - spytał.
- To najwidoczniej nie jest ciebie warta.
- Mówisz?
- Tak. - Kiwnęłam głową.
- W takim razie... - Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. - Robisz coś dzisiaj po południu?
Stanęłam jak wryta. Czy to jakiś żart?