Dobry początek, co?

2.5K 135 10
                                    


****Clary****

Uczucie błogości rozchodziło się po moich żyłach. Zgliszcza świadomości próbowały przedostać się przez  wodę, kiedy portal przenosił nas z dala od domu. Toteż kiedy upadłam na kogoś, gwałtownie zaczerpnęłam powietrza.

Przewróciłam się, kiedy chłopak poleciał na ziemię, ciągnąc mnie za sobą. Wylądowałam na jakimś blondynie. Leżałam na nim. Czując narastający niepokój, spróbowałam podparłszy się na rękach, poderwać z ziemi. Osłabiona po upadku, niezdolna utrzymać własny ciężar, runęłam. W tym czasie blond włosy chłopak spróbował wstać. W rezultacie nasze usta otarły się o siebie, a twarze dzieliły minimetry. Szybko oderwałam się od niego, na co chłopak bezczelnie się uśmiechnął, pokazując przy tym piękne, białe zęby.

- Dobry początek, co? - Zapytał, na co poczerwieniałam jeszcze bardziej, starając się to ukryć, kiedy pod natchnieniem chwilą, przybrałam na sile wstając na równe nogi.

- Przepraszam - powiedziałam zawstydzona i  czerwona jak burak.

Blondyn na moje nieszczęście musiał to zauważyć, gdyż uśmiechnął się łobuzersko.

- Clary!- zza moich pleców rozniósł się piskliwy głos.

Po długim obściskiwaniu się z Isabelle rozmawiałam z jej mamą, Merice. Na szczęście rozmowa nie trwała długo, kończąc naszą jakże ciekawą wymianę zdań na temat Valentin'a.

- No tak, zapomniałam! Więc to jest nasz nowy uczeń - wskazała na chłopaka, który rozłożony na fotelu, rozmawiał na bardzo ożywiony temat z Alec'iem. Słowa, w jaki sposób wymawiała o nowym uczniu, utwierdzały mnie w fakcie, że dużo dla nich znaczył. Że jest jak rodzina. Nagle nie wiadomo kiedy i jak zjawił się niepoznany mi do tej pory blondyn.

- No, w końcu mój czas. - powiedział entuzjastycznie, sprawiając, bym zaczęła łaknąc więcej informacji na jego temat.

Od razu można było zobaczyć jego pewność siebie, a zarazem delikatną arogancję. Pierwsze co przykuwało uwagę to lśniące oczy wpadające w odcień płynnego złota, zresztą tak samo jak włosy sięgające prawie do ramion, ułożone w artystycznym nieładzie, przeczesane rękoma i skóra odcieniu miodowego. Szara koszulka opinała jego mięśnie, a czarne rurki idealnie podkreślały jego wyrzeźbione ciało. Wyglądał jak skąpany w złocie anioł, pozbawiony skrzydeł - pomyślałam.

- Jestem Jace. - wyciągnął rękę w moją stronę, którą przyjęłam z zawstydzonym uśmiechem.

- Clarissa, dla przyjaciół Clary.

Z tego wszystkiego nie zauważyłam nawet, że Merice zniknęła, zostawiając mnie samą z chłopakiem wciąż trzymającym moją dłoń w kurczowym uścisku. Staliśmy jeszcze chwile w milczeniu, wpatrując się wzajemnie, kiedy nagle pojawił się mój „ochroniarz". Sebastian objął mnie w pasie posyłając mi niepewny uśmieszek.

- Nie chcę przeszkadzać, ale Merice mówiła, że zaraz będzie obiad.

Jego spojrzenie utkwiło na chwilę w blondynie.

- No nie wiem Seb...- nie było mi dane dokończyć, gdyż bezczelnie mi przerwano.

- Prawda, Jace?

-Tak, Sebastianie - blondyn odpowiedział z zalotnym uśmiechem - Chodźmy.


Dary Anioła Miasto młodszego PokoleniaTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon