Uciekinierka z wierzy

1.9K 102 4
                                    

- Clary, nie może iść – ogłosił mój brat, bez najmniejszych ogródek.

- Co? Nie żartuj...

- Nie żartuje Clary. Zostałem wezwany do Clave. Myślę, że powoli mój pobyt w tym Instytucie się kończy - zaczął białowłosy.

- No właśnie, Ciebie wezwali, co ja mam z tym wspólnego?

- Daj spokój, ja z nią będę... i reszta, więc nie masz się o co martwić – Do naszej konwersacji przyłączył się nagle Jace.

- No właśnie, Ty z nią będziesz, Jace.

- Naprawdę? O co Ci chodzi, Sebastianie?

- Nie chcę ryzykować, że coś może Ci się stać – powiedział już spokojniej mój brat, lecz byłam pewna, że gdyby spojrzenia zabijały, Jace już dawno leżałby sztywny na zimnej posadzce...

Poza tym, nie bardzo wierzyłam w to, że się o mnie martwi.

- I nic się jej nie stanie! – Zirytował się Alec - Będzie tam z NAMI – podkreślił ostatnie słowo.

Pod wpływem, sama nie wiem do końca czego, mojego morderczego wzroku,czy nacisku przyjaciela, Sebastian jakimś cudem ugiął się.

- Dobrze, ale jeśli...

****

Nadeszło popołudnie. Sebastian żegnał się ze mną nieskończenie długo, po czym odszedł, mówiąc, że wróci jak najszybciej.

Byłam ciekawa w jakiej to sprawie wezwało go Clave, toteż obiecałam sobie, by później za wszelką cenę wydobyć to z mojego brata.

- No dobrze Clary, musimy się już pomału szykować. Chodź. – powiedziała moja przyjaciółka, wyciągając do mnie rękę, którą bez wahania przyjęłam kierując się do jej sypialni.

- Dobrze, w związku z tym, że Twoje ubrania się nie nadają, a ja jestem Twoją najlepszą przyjaciółką, znajdziemy coś u mnie. – Oznajmiła rozweselona.

Kiedy usłyszałam te słowa zacisnęłam szczękę i o mało co nie upadłam. Wiedziałam, że protesty nic nie wskórają, więc postanowiłam dać sobie z tym spokój i po cichu czekać na męczeńską śmierć, by sama zmieniła zdanie. Nie lubiłam tej części naszych imprez, gdyż pod tym względem strasznie się różniłyśmy.

Ja wolałam nosić czarne rurki i zwykły T- shirt lub po prostu leginsy, z za dużą bluzą brata, natomiast Izzy... Ona wolała krótkie wyzywające sukienki opinające się na jej częściach ciała. Jednak nie było co się dziwić, Izzy była piękną kobietą, w szczególności porównując ją do mnie. Wysoka, z idealnymi prostymi kruczoczarnymi włosami i niemałymi kobiecymi krągłościami, ale nadal z idealną figurą, a ja? Niska, z wielką rudą czupryną, która żyje swoim życiem, a do tego moja figura nie była powalająca. Może nie byłam gruba, należałam do szczupłych i lubiłam swoją figurę, lecz nie pogardziłabym większymi kobiecymi krągłościami danymi mi przez Razjela...*

Mimo wszystko była moją najlepszą przyjaciółką, a wręcz rodziną i jestem pewna, że gdyby kiedyś wynikła taka sytuacja, oddałabym za nią życie, tak samo, jak i ona rzecz jasna. Mimo naszych niektórych sprzeczności w charakterze rzadko się kłóciłyśmy. Niektórzy nawet zastanawiali się, dlaczego nie byłyśmy jeszcze Parabatai*, To skomplikowane pytania. Chciałyśmy zaczekać do pełnoletności, chociaż i tak wiedziałyśmy od zawsze, że zostaniemy swoimi najlepszymi Parabatai.

Po godzinie, Izzy była już ubrana w srebrną obcisłą sukienkę sięgającą jej do mniej niż połowy ud, oraz brokatowe szpilki na bardzo wysokim obcasie. Miała mocny makijaż i włosy zebrane w warkocz swobodnie opadający na jej ramię.

Natomiast mi wybrała czarną sukienkę do połowy ud opinającą się na moim ciele jak druga skóra i tego samego koloru szpilki na koturnach z ćwiekami. Burzę moich złośliwych loków zostawiła rozrzucone po moich ramionach, tak jak lubiłam.

- Wow Clary, jak Ty pięknie wyglądasz! - powiedziała zadowolona ze swojej pracy. - Kiedy Cię zobaczą, to... no.

- Co? - przerwałam dziewczynie ze zdziwieniem, robiąc się czerwona.

- Dalej, bo się spóźnimy.

Zarzucający swoimi kruczo czarnymi włosami na ramię, ostatni raz oglądając się w lustrze, stanęła przed drzwiami.

***Jace***

- Ile można się szykować!? - Zapytał podirytowany Alec - Ile już tu czekamy?

- Spokojnie, dopiero czterdzieści minut - odpowiedziałem, siląc się na spokojny ton.

Drzwi od pokoju Izzy otworzyły się ukazując ją wystrojoną, jak zawsze pięknie wyglądają. Lecz nie zrobiła na mnie takie wrażenia jak postać wychodząca za jej pleców.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥  

  *Parabatai- Nierozłączni towarzysze walki.Powiązani przysięgą, że będą się chronić aż do śmierci. Jeden parabarai czasem czuje jeśli coś złego dzieje się z drugim. Mogą mieć w życiu tylko jednego parabatai, nie mogą później z tej więzi zrezygnować.

  *Razjel - Anioł, który stworzył kielich by potem napoić z niego wraz ze swoją krwią przyziemnych. To właśnie on stworzył Nefilim w ten o to sposób. 

<~>

Mam nadziej, że ten rozdział się wam spodoba ;* I chciałbym wam także bardzo podziękować za głosy i komentarze, które motywują ^^.

Dary Anioła Miasto młodszego PokoleniaWhere stories live. Discover now