****Clary****
- Macie albo dobre wyczucie czasu, albo jesteście aż tak głodni - powiedział Alec, rozśmieszając nasze całe towarzystwo.
Znajdowaliśmy się w jadalni. Pomieszczenie było uchowane w stylu ciemnego drewna, jak na stary instytut przystało. Po mojej prawej siedziała Izzy, a po lewej oczywiście Sebastian. Pierwsze minuty posiłku polegały tylko na wychwalaniu jedzenia zrobionego przez Merice.
- Clary, skoro nie masz pewnie żadnych planów, to może pójdziemy dziś na zakupy?
- Isabelle, nie zamęczaj naszych gości. Daj jej czas na rozpakowanie się. Po za tym, zapomniałabym, mam dla Ciebie już zajęcie drogie dziecko, chciałabym, żebyś mi pomogła. - przerwała córce jej matka.
- Tak Izzy, może jutro, jeśli tak bardzo Ci na tym zależy.. Mój plan na dzisiaj to wypakowanie się i poproszenie Cię o pomoc... - Powiedziałam, robiąc maślane oczy. – Proooszę?
- Dobrze! Ale przestań się słodzić, no! Pomogę ci, od razu, kiedy znajdę czas - zapewniła - Więc mogłabyś poczekać z wypakowaniem rzeczy do jutra.
***Jace***
Posiłek był jak zwykle wyborny, co nikogo nie zdziwiło, skoro został nietknięty przez ręce Isabelle. Dziewczyny rozmawiały o zakupach, zważywszy na to, że rozmowa była prowadzona z czarnowłosą. Rad byłem, za to, że Clary nie zgodziła się na popołudniowe wyjście, co bardzo ułatwiało mi dyskretną grę wstępną.
Nagle przerwały rozmowę, a rudowłosa użyła swoich zielonych oczu, jako dar od anioła. Były niesamowite, duże, szmaragdowe. Patrząc w nie, można by zaryzykować pójściem do piekła - pomyślałem. Mogłem się jej wtedy dokładnie przyjrzeć. Była nie za wysoka, jej ruda czupryna, naturalnie pokręcona opadała swobodnie na jej ramiona, sięgając ponad połowy pleców, delikatnie zadarty nosek i rumieńce oblewające jej twarz, dodawały jej sporo uroku, tak samo jak pełne, malinowe usta.
Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, dziewczyna widocznie się zawstydziła.
- Jace?
- Mhm...
- Jace, słuchasz mnie? Mam do Ciebie prośbę. Wszyscy są zajęci, łącznie z Isabelle, mógłbyś zaprowadzić Clarisse do jej pokoju? – nie zdążyłem nawet odpowiedzieć, kiedy przerwała mi rudowłosa.
- A mój brat? Można wiedzieć, gdzie zabrał go Robert?
- W instytucie coś się popsuło, a Sebastian zawsze lubił majsterkować, więc razem z mężem poszli zapewne do piwnicy – odpowiedziała kobieta z ciepłym uśmiechem zarezerwowanym tylko dla bliskich.
***Clary***
Na myśl, że spędzę trochę czasu z blondynem, nie powiem, nawet mnie ucieszyła, ponieważ okazja, by w końcu lepiej go poznać, wydawała się obiecująca.
Chłopak jakby czytał mi w myślach, obdarował mnie pewnym siebie spojrzeniem.
- Z wielką chęcią, jeśli tylko Clary się zgodzi. – I znów ten zalotny uśmieszek, który zaczynał mnie bulwersować.
- Tak, możemy iść.
******
Szliśmy w głuchej, aczkolwiek przyjemnej ciszy przez schody, które zaprowadziły nas na długi korytarz. Naszą ciszę postanowił przerwać blondyn, wybuchając gromkim śmiechem.
- A Tobie co?! – Warknęłam na niego bardziej niż zamierzałam. – Z czego się śmiejesz?
- Ja? Nie, z niczego- wydukał, śmiejąc się pod nosem.
- Zaczynasz mnie irytować – Te słowa same wypłynęły z moich ust, szybciej niż bym sobie tego życzyła.
- Ja? Przecież to ty na nie spadasz. – powiedział ze stoickim spokojem, lecz rękę dałabym sobie uciąć, że w jego oczach majaczyły iskierki niezrozumianej euforii.
- Przepraszam – Spuściłam głowę na znak skrupułów. – po prostu zapomnijmy o tym, dobrze? – zapytałam z nadzieją, jednak dziwne wrażenie, że nadzieja na moje nieszczęście przeplata się ze smutkiem, przeszyła moje myśli. Tylko dlaczego?
- Ale co? Tą drugą czy pierwszą część? – Usta blondyna rozciągnęły się w łobuzerski uśmiech.
- Jak to drugą?
- No, kiedy mnie pocałowałaś. – Jego głos podejrzanie przydział obojętny ton.
- Ja? To ty mnie pocałowałeś! – Pisnęłam
- Ja tylko próbowałem wstać, mała. – powiedział. – Jeśli chciałaś mnie pocałować, wystarczyło poprosić.
- Co? Nie mów do mnie MAŁA! – Warknęłam, tracąc kontrolę.
- Dobrze ... Kochanie – Rzekł roześmiany.
Przesadził! Zapomniał o jakichkolwiek hamulcach. Już miałam go spoliczkować, kiedy w ostatniej chwili złapał mój nadgarstek. Nawet nie zaobserwowałam, kiedy przygwoździł mnie do ściany. Mój rozum kazał się szarpać, lecz serce wraz z chłopakiem, nie pozwolili mi na żaden gwałtowny ruch. Nasze twarze dzieliły centymetry i bardzo mi się to nie podobało.
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Witajcie biszkopciki! Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i chciałabym bardzo podziękować za tyle głosów. Jesteście wielcy ! :*
YOU ARE READING
Dary Anioła Miasto młodszego Pokolenia
FanfictionPrzez wiele lat nawet osoby, które najlepiej go znały, żyły w przekonaniu, że wiedzie on zgodne życie z prawem. Że żyje szczerze, bez zbędnych przeszkód czy kłamstw. On jednak świadomie wykorzystywał tę iluzję do (jego zdaniem) światowej ewolucji, k...