Alkohol rozchodził się po żyłach, mieszając z cenną krwią

1.7K 95 7
                                    

- Jace! Ja nie... Jak chcesz! Idź, poradzę sobie! - krzyknęłam z nadzieją zwrócenia na siebie uwagi blondyna.

On jakby mnie nie słyszał, przyspieszył kroku i zniknął w tłumie ludzi.

Świetnie Clary! Właśnie dokonałaś niemożliwego. Wygrałaś kłótnie z Jace'em Herondale'em

Wiedziałam, że trochę przesadziłam... no dobra trochę bardzo przesadziłam. Nie miałam pojęcia, że wpłynie to na niego w taki sposób. Myślałam, że to nie wykonalne... Myślałam, że Jace Idealny Chłopak Herondale, nie posiadał słabych punktów.

Brawo!!! 1:0 dla Clary!

Siedziałam sama, załamana z opuszczoną głową, żałując wcześniej wypowiedzianych słów. Rozmyślając nad swoim zachowaniem wzdychałam ciężko, dopóki ktoś nagle nie dosiadł się naprzeciw mnie. Cała złość i smutek wróciły z podwojoną siłą. Nie wiedziałam którą ścieżką podążać.

Chciałam i go przeprosić i na niego nawrzeszczeć za zostawienie mnie samej.

- Miałeś wyjść... - zaczęłam niepewnie, spuszczając wzrok na ręce splecione na kolanach - Jace ja... - mój głos odmówił posłuszeństwa, zawieszając się.

Widząc moje wahanie, położył zimną rękę na moim ramieniu. Moim ciałem spowił wielki dreszcz. Pośpiesznie uniosłam głowę z przestrachem. Wtem z przestrachem, a zarazem promyczkiem szczęścia, stwierdziłam, że naprzeciwko mnie nie siedział Jace.

- Nie jestem... Jace, chciałem tylko zapytać, czy wszystko okey? Taka piękna dziewczyna nie może przecież siedzieć sama. - Nieznajomy kontynuował jakże oryginalny i nieudolny podryw, kiedy ja skupiłam się na jego wyglądzie.

Kruczoczarne, lekko zakręcona na końcach włosy, pełne wręcz truskawkowe usta i... zamiast oczu dwa czarne węgielki... demon!

- Jeśli przeszkadzam, to już pójdę - powiedział na oko dwudziestolatek.

Świetnie grając zawiedzenie... phi!

- Em, nie, tylko - wyjąkałam.

Nie umiałam określić jaki to rodzaj demona. Na pewno zmiennokształtny, trudno stwierdzić czy groźny. Jace odszedł, ale przecież wywodziłam się z rodu Morgenstern, dam sobie radę! Jeszcze mu pokaże, że potrafię obejść się bez jego pomocy, przynosząc trofeum po ofierze.

- Trochę tu głośno, nie sądzisz? Ja już chyba pójdę - powiedziałam, uważnie skanując go wzrokiem.

W głębi serca miałam nadzieję, że za mną pójdzie, choć nie ukrywam, że trochę się obawiałam tej konfrontacji, gdyż czułam jak pomału wypity przeze mnie alkohol rozchodzi się po żyłach, mieszając z moją jakże cenną krwią.

Zaczęłam oddalać się od wysepki. Obejrzawszy się za siebie, napotkałam wzrok „chłopaka". Posyłając mu nieśmiały uśmiech zaczęłam kierować się do tylnego wyjścia, które prowadziło do ślepego zaułka, w którym nikt nie byłby w stanie dosłyszeć zamętu.

Ślepa uliczka była dość ciemna, oświetlona jedynie przez małą latarnia. Zza drzwi wydobywała się stłumiona muzyka, która po czasie, na chwilę zrobiła się o kwartę głośniejsza, co wskazywało na to, że ktoś uchylił drzwi. Poczułam coraz intensywniejszy demoniczny odór, by po chwili poczuć czyjeś zimne łapska na talii. Przestraszona odskoczyłam, jednak natarczywe łapska nie zniknęły, wręcz przeciwnie, wzmocniły swój kurczowy uścisk.

- Czego chcesz?! - warknęłam dla postrachu.

- Szczerze? Ciebie... - wzdrygnęłam się na te słowa.

- A cco jeeśli jja nie cchce ? - wyjąkałam tracąc rezon.

Z każdą chwilą przekonywałam się o własnej głupocie.

- Chcesz kotku - zbliżył się do mojego ucha, szepcząc i przygrywając jego płatek.

Matko, co, ja zrobiłam... Byłam nocnym łowcą, prawda, ale ten demon... Pierwszy raz miałam z takim do czynienia. Już wtedy czułam, że był zdecydowanie silniejszy ode mnie.

Chłopak zaczął wędrować swoimi łapami w stronę moich pośladków, co wywołało kolejny nieprzyjemny dreszcz wstrętu. Z całych sił starałam się odepchnąć napastnika, on jednak nieskruszony nie dawał za wygraną. Chciałam już wyciągać serafickie ostrze, jakąkolwiek braoń, kiedy poczułam silne uderzenie z tyłu głowy i powoli ściekającą ciepłą ciecz. Wydałam z siebie stłumione syknięcie, czując jak chłopak przygwoździł mnie do ściany w niedźwiedzim uścisku, zaciskając mocno moje nadgarstki nad głową. Zatrzymał się, dopiero kiedy nasze ciała złączyły się w jedno. Nie czułam strachu. Raczej złość i agresję, a przede wszystkim żenadę... Byłam pewna, że gdyby nie alkohol w moich żyłach, dałabym sobie radę, a przynajmniej pewnie zdołałabym uciec.

Chłopak zaczął nachalnie całować moją szyję. Próby uwolnienia się były bezcelowe. W duchu szykowałam się na najgorsze. Moja nadzieje zaczęła gasnąć. Byłam po prostu bezsilna, na to właśnie byłam zła. Zażenowana, że nocny łowca nie daje sobie rady. Niekontrolowane łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Obraz zaczął się rozmazywać, jak przez grube szkło, a z gardła wydobył się wcześniej hamowany szloch. Czyli tak miał wyglądać mój koniec. Koniec z demonem z nieznanej rasy?

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hejka, a więc mamy kolejny rozdział! Nawet jeden z moich ulubionych ^^

Czytałeś? Zostaw po sobie ślad! ♣

Dary Anioła Miasto młodszego PokoleniaWhere stories live. Discover now