Ciało przesiąknięte trucizną

1.1K 60 6
                                    

***Clary***

Czując podmuch wiatru, ruszyłam w stronę sali lekcyjnej. Niepewność sterowała moim umysłem, zawzięcie łaknąc mej zguby. Nieznane głosy rozchodziły się echem po mojej głowie, krzycząc 'Uciekaj! Albo nakrzycz na niego! Uderz go!'

Każdy potencjalny ruch, gdzieś w środku sprawiał mi ból, schowany gdzieś pod skorupą mroku. ' To koniec' szeptali, ' Już nie dłuuugo' - przenikali mój umysł. Czułam to.

- Clary! - Radosny okrzyk przeniknął przez grubą skorupę. - Cześć. - szepnął w moją szyję, otulając mnie miłym ciepłem. - Hej, stało się coś? - zapytał Jace.

- Co? Nie, boli mnie tylko głowa. - zapewniłam, czując rozsadzający ból czaszki.

- Hej, Jace! - krzyknęła Ambar, wchodząc do klasy.

- Cześć. - odpowiedział pod nosem. - Usiądź Clary - przemówił, posyłając mi troskliwy uśmiech.

Zasiadając w ławce, usłyszałam głos chłopaka - Przyjdziesz do mnie po lekcjach, tak?

- Dobrze. - Złoty- dodałam w myślach, nie potrafiąc przełknąć tego słowa.

****

Upijając ostatni łyk kawy, ruszyłam w stronę sypialni blondyna. Jak w amoku przechodziłam przez korytarze instytutu. Moja głowa zachodziła migreną. Ból rozchodził się, promieniując od zatok, po samą skroń. Moje samopoczucie było z minuty coraz gorsze. Czułam się w trybie hibernacji, jakby moja osoba usilnie próbowała wydostać się z ciała przesiąkniętego trucizną.

Zdekoncentrowana podeszłam pod drzwi pokoju, uchylając ich powłokę.

Widok, jaki tam zastałam, zdecydowanie nieodwracalnie zmienił bieg wydarzeń.

- Co? - wychrypiałam, nie dowierzając. - Co tu się dzieje!? - wrzask opuścił moje zranione gardło.

- To, to nie! To nie tak! - krzyknął Jace, odpychając od siebie napaloną blondynkę. - Nie! Nie! Słyszysz?! To nie tak Clary! - wrzasnął panicznie, upadając na kolana.

Chwyciwszy mnie za brzuch, wtulił swoją twarz, ciężko dysząc.

Z prędkością odepchnęłam go, a kiedy powstał, moja ręka bez wahania zamachnęła się mimochodem.

- Ty... ty... Suko! - prychnęłam, pokazując palcem na blondynkę. - A ty? - znów skierowałam się w stronę blondyna.

Spoglądając po raz ostatni na chłopaka, opuściłam jego pokój, z trzaskiem drzwi.

Szłam wściekłym krokiem, zatracając się w złości. Nie wiedziałam co myśleć. Nie wiedziałam, co robię! W rozsypce zatrzasnęłam drzwi własnego pokoju. Wtem skrzywiłam się z bólu, upadając na kolana.

Krwisto czerwone kreski, linie i przecięcia wrzynały się niemiłosiernie w mojej głowie. Czarniejący znak pojawiwszy się w mojej głowie, szybko znalazł swoje miejsce na drzwiach sypialni, a parząca stela została odrzucona przeze mnie w kąt.

Głowa paliła mnie niemiłosiernie. Przerażona doczołgałam się do ubogiego, małego lustereczka, niezdolna do wstania.

Moje poliki przybrały niezdrowy szkarłatni kolor. Twarz odziała się w pergaminowy odcień, a z przekrwawionych oczu wydobywały się parzące łzy.

Z przestrachem obserwowałam, jak moja głowa widocznie pulsowała. Nie świadoma niczego, powoli traciłam kontrolę nad własnym ciałem.

Bezradna osunęłam się na ziemię, wgapiając na wcześniej nieznaną mi runę na drzwiach.

Natłok myśli wywiercał dziurę w mojej głowie.

Jace. Całował się z Ambar. Mój złoty... Och mój złoty, dlaczego?

***Magnus*** (w trzeciej osobie)

- Moje zniecierpliwienie sięga zenitu Alecu. Musimy zacząć działać!

- A masz jakieś sugestie? - Zapytał brunet.

- Tak, chronologicznie patrząc nasz przebrzydły "kradziej" ... wydaje mi się, że podąża po kolei, bądź daje nam wskazówki. - wyszeptał zamyślony czarodziej.

- Magnusie! Nie jesteś sam, do rzeczy. - zbulwersował się chłopak.

- W legendzie dokładnie opisana jest kolejność Nefilim. - powiedział po cichutku. - 'Jam powiadam wam! Pierwszy z sygnetów trafi do okaleczonych, spowitych cierniem rąk.' - zacytował słowa wielkiej księgi. - Godłem Blackthornów jest wieniec z cierni - dopowiedział.

- I zaginął jako pierwszy! - krzyknął podekscytowany nowymi poszlakami Alec.

- 'Kolejny usadowi się na żarzących się żywym ogniem dłoniach.'

- Godłem Lightwoodów jest ogień. A więc kto jest trzeci? - wyszeptał łowca.

- 'Na miodowym palcu, zasiądzie trzeci, lżejszy od pozostałych' - wyrecytował z zamkniętymi oczami Magnus.

- Ale co to może znaczyć? Lżejszy od pozostałych ? - powtórzył.

- Ród Herondale ukazuje latające czaple. Piórka są lekkie, więc myślę, że miałoby to sens. - zauważył czarodziej.

- Trzeba porozmawiać z resztą. - zauważył brunet, podnosząc się z kolan Mężczyzny.

Strzepując ostatnie warstewki mieniącego się brokatu, Alec postanowił udać się do instytutu powiadomić bliskich.

Ciągnąc za sobą Magnusa, opuścili jego dom.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Dziś krótko, lecz zwięźle. Czy tylko ja jestem rozczarowana zachowaniem Jace'a?!

Bardzo proszę o zachęcającego do dalszej pracy koma ♣

Dary Anioła Miasto młodszego PokoleniaTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon