Uszczypnę cię, dobra?

725 39 8
                                    

Z wielkim zdziwieniem stwierdziłam, że nic się nie wydarzyło, przynajmniej do czasu.

Kiedy zdławiony okrzyk Jace'a, obił się w moich uszach, instynktownie przymknęłam powieki.

Znak przed nami, przez który przechodziła ręka Jace'a zaczął lśnić nieskazitelną bielą.

- Co zrobiłaś z moją ręką! - usłyszałam chłopaka, który ledwie panował nad przerażonym okrzykiem, wiedząc, że musimy utrzymać niezmąconą ciszę, by nie zwrócić na siebie uwagę, szczególnie teraz, kiedy i on z pewnością dołączyć miał do listy poszukiwanych za współudział w domniemanych kradzieżach z mojej strony.

- Nie panikuj, ile masz lat?

- Odrąbałaś mi dłoń!

- Nie bądź głupi, Jace! Przecież ona wciąż tam jest! Chyba... - zwątpiła, ale posłałam mu wielki uśmiech, by nie dać mu kolejnego powodu do paniki.

Wpadłam na pomysł, by pociągnąć jego dłoń z powrotem, kiedy chłopak pisnął nad moich uchem.

- Co się dzieje?! - zaniepokoiłam się, starając się wyrzucić z siebie niemęski odgłos, który przed sekundą opuściło jego gardło.

- O Boże, chyba zaraz zemdleje... - wymamrotał.

- Co się stało, Jace? - westchnęłam, licząc, że nie przesadza z własną paniką.

Ledwie namiastka niepokoju i należyty stres powstrzymywał mnie od wybuchu śmiechem, na zachowanie kompletnie do niego niepodobne.

- Poczułem to! Poczułem swoje palce, mogę nimi ruszać - westchnął z uśmiechem przy akompaniamencie głośnego plasku, kiedy nie dowierzając, uderzyłam się w czoło.

- Dawaj tę łapę! - rozkazałam i pochwyciwszy go za rękę, pociągnęłam w swoją stronę, próbując uwolnić go z nienamacalnych sił.

Mój wysiłek okazał się bezcelowy, wręcz nieprzemyślany, bo już po chwili, poczułam, jakby coś pchnęło mnie do przodu.

Kiedy otworzyłam oczy, nie znajdowałam się już na pięknym rynku, obtoczonym różnymi pozamykanymi sklepami, a w spowitej mrokiem grocie, z Jace'a u boku.

- Co do diabła? - wymamrotał chłopak nad moją głową.

- Kto tu jest do cholery! - z mroku wyłonił się dostojny cień z kamieniem w dłoni, a zaraz za nim zgarbiona postać, z resztkami brokatu we włosach, której nogi trzęsły się na boki obezwładnione przez konwulsje.

- Jace? Clary? - wyszeptał uradowany czarownik.

Zdziwiona, obejrzałam się za blondynem, który równie nie rozumiejąc zaistniałej sytuacji, zmarszczył brwi.

- Widzicie nas?

- Oczywiście, że tak! - westchnął Bane.

- Co wy tu robicie? - zapytał Sebastian.

- Ratujemy twój zadek - warknęłam.

- Wiedziałem. Wiedziałem... No po prostu wiedziałem... to... Jestem genialny... Tak, tak, geniusz ze mnie - Magnus zaczął mamrotać pod nosem, przechadzając się w kółko.

- Nie wiem, jak się tu dostaliśmy, ale... - przerwał Jace, kiedy zaaferowany Magnus, przycupnął przy jego nodze, dokładnie skanując jego łydkę.

- Uszczypnę cię, dobra? - westchnął uciesznie, kiwając głową, z której resztki brokatu posypały się na zwęgloną posadzkę.

- Co... Oszalałeś! - oburzył się blondyn, wytykając na niego palcem, lecz jak szybko uniósł dłoń, tak szybko ją opuścił, kiedy palce Magnusa przeszły na wylot jego łydki.

- Wiedziałem, po prostu wiedziałem!

- O co w tym wszystkim chodzi? - zapytałam, tracąc cierpliwość do wszystkiego wokół.

- Dołączam się do pytania! - pisnął zaaferowany Jace - Co ze mną nie tak! Stracę nogę?

W odpowiedzi Bane pospiesznie wstał i otrzepując swój strój, odparł. - Clary, jak mniemam, miewasz ostatnie czasy wizje? I stworzyłaś runę? Dzięki której się tu znaleźliście?

- Skąd niby...

- Czeka nas długa rozmowa, kochana - westchnął.

- Mówiłem! - krzyknął wzburzony Jace, lecz pod naszym karcącym spojrzeniem, dodał szeptem pod nosem - mówiłem, niewdzięczna.

- Później z wyjaśnieniami - westchnęłam - Mówcie, jak możemy wam pomoc?

- Na razie, to nijak możecie pomóc. Jesteście tu, jakby... duszą? Nie jesteście w stanie nic zdziałać.

- Więc... to wszystko bez sensu?

- Skądże - zapewnił Magnus.

- Przecież możecie tutaj wrócić, tylko w fizycznej formie. - odparł Sebastian.

- Jakby nie patrzeć, to nie mamy pewności, czy któreś z was - Przerwał Jace, spoglądają na mojego brata - nie został tutaj zamknięty słusznie - dodał jakby niewinnie, dla efektu kopiąc kamień, jednak jego stopa przeleciała przez niego, a chłopak lekko ugiął się pod własnym ciężarem.

Stłamsiwszy w sobie chichot, spojrzałam na czerwieniącą twarz brata.

- Ciesz się, że jesteś tu jako duszek - wywarczał.

- Nie rzucajmy oszczerstw na wiatr, Jace. Nikt tutaj z pewnością nie współpracuje z Valentine'm - zapewniłam.

- Jakże bym śmiał - chłopak ukłonił się w moją stronę. - Więc... gdzie tak właściwie jesteśmy?

******

- Pamiętajcie, że macie mało czasu. Jak mniemam, czas musiał normalnie upływać, więc zapewne nocni łowcy ostrzą już dla was ostrza. Powinniście się ukryć. Z placu...

- To w zasadzie nie będzie konieczne, o ile jestem w stanie wytworzyć runę.

- Co masz na myśli, Clary? - zapytał Magnus, parę minut później, kiedy to razem z Sebastianem zdołali określić się, w jakim miejscu możemy ich odnaleźć.

- Jestem w stanie mniej więcej wytworzyć portal.

- Mniej czy więcej? - zapytał Sebastian, podpierając się o skałę.

- Dam radę - zapewniłam gorliwie.

- Najlepiej, jeśli przeteleportujecie się do jakiegoś zaułka.

- Ale co z naszym koniem?

- Na pewno go nie zabiją - westchnął Jace. - W najlepszym wypadku wraca właśnie do stajennego. Zna drogę - zapewnił.

- Komu w drogę, temu czas - uradował się Bane.

- Nie wyganiaj nas z tej miodem i mlekiem groty oblanej - żachnął się Jace, po czym pochwyciwszy moją wyciągniętą dłoń, skinął w moją stronę.

- Aww

Usłyszałam jedynie, kiedy odtwarzając wcześniejsze linie w pamięci, przerysowałam je na zwęglonej ścianie pokrytej pajęczyną.

♥♥♥♥♥♥♥
Czy tylko ja tęskniłam za Magnusem?! ♥ Jak myślicie, czy Sebastian współpracuję z Valentinem? Jace osobiście mnie  ROZWALA xd ale lubię go w takiej odsłonie, a wy?
Rozdział niesprawdzony!

Dary Anioła Miasto młodszego PokoleniaTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang