Nasze oddechy ze sobą współgrały

1.6K 86 5
                                    

Hałas wydobywał się z nieco przyciemnionej części oranżerii, za rogiem. Wiedziałam, że powinnam cofnąć się, wyjść i wrócić do tego zwanego łóżka, ale coś tam z tyłu głowy, cichutki szept mówił mi, że powinnam sprawdzić, co się dzieje. Czułam też, że robię źle, to było pewne.

Zrobiłam dość duży, aczkolwiek nieśmiały krok w przód, kolejny, już śmielszy i ostatni, wielki suseł zbliżający się do ściany.

Odgłosy pochodzące za nią, można było już inaczej zinterpretować.

Zdesperowane, dynamiczne, mocne, wręcz wykwintne i wyszukane.

Zawahałam się... zwolniłam, nie zatrzymałam. Nim się obejrzałam, poczułam się jakbym była w centrum tego... co okazało się idealnie zinterpretowane.

Obróciłam się w prawo, ale nic nie zauważyłam.

Otumaniona, sama nie wiedziałam czym, szokiem czy zdziwieniem, zatrzymałam się raptownie, lecz moje nagie stopy, stanęły jak wryte i zapiszczały na gołej posadzce przez szybkie hamowanie. Pisk echem rozniósł się po oranżerii.

Głucha cisza rozlała się jak z procy. Moja klatka piersiowa zatrzymała się w bezruchu, wtem usłyszałam...

Wcześniej wstrzymywane powietrze, umknęło ze mnie, kiedy zaczęłam niekontrolowanie dyszeć, jak po przebiegniętym maratonie.

Nasze oddechy. Nasze oddechy współgrały. Dyszeliśmy razem, on ze zmęczenia, ja z przestrachu.

Miałam ochotę uciec.

Rozpłynąć się w powietrzu, zniknąć! Miałam też nadzieje, że może nasze oddechu przez ten czas się unormują, ale zarówno jego, jak i mój, niemały zamiaru współpracować. Nie było już odwrotu.

Starałam się rozluźnić, co niekoniecznie wychodziło, tak jak powinno. Zamrugałam parę razy, by dodać sobie odwagi i... odwróciłam się.

Mimo że wiedziałam, a raczej podejrzewałam, kto stoi za mną, gdy go zobaczyłam...

Jego złote włosy gdzieniegdzie przykleiły się do szyi i skroni, po czole spływała pojedyncza kropla potu, tak samo, jak na nagich barkach i torsie.

Jednak nie to najbardziej mnie zafascynowało czy przeraziło. Twarz chłopaka, jej wyraz... na czole widniała duża zmarszczka, oczy jakby zakrwawione, podpuchnięte i podkrążone oraz pociemniałe przez wory wokół nich.

Usta wykrzywione miał w grymasie gniewu, wysuszone, popękane i lekko rozwarte najpewniej w celu uspokojenia tchu. A policzki wpadające w karminowy kolor. Na twarzy o ciężkich rysach widoczne było przemęczenie i niepokój, nie tracąc przy tym swojego uroku.

Mimo okoliczności, w całej okazałości wyglądał nadal pięknie oraz dostojnie. Nie było sensu nawet zaprzeczać, własnym myślą. Nasze klatki piersiowe unosiły się i opadały, unosiły i opadały. Nawet nasze oddechy ze sobą współgrały.

Nie wiedząc, co mnie kieruje, pod wpływem impulsu, odwróciłam się, kierując w stronę pożółkłych drzwi.

Nic trudnego. Miałam po prostu wyjść, zejść po schodach, pójść do pokoju, położyć się na łóżku i zadręczać myślami 'dlaczego to zrobiłaś?'

Trzeci krok - Ogarnęła mną ogromna ulga, że mnie nawet nie próbował zatrzymać.

Szósty krok - Panika rozlała się w głowie, że zostało mi jeszcze tak wiele do wyjścia.

Dziewiąty krok - Nadal nie próbował mnie powstrzymać.

Jedenasty krok - Poczułam zalewające łzami oczy. Łzy szczypały, chcąc ujrzeć światło dzienne.

Dary Anioła Miasto młodszego PokoleniaWhere stories live. Discover now