☆Rozdział 2☆

722 54 13
                                    

Dzisiaj pierwszy września. Tak właściwie to kilka minut po dwunastej w nocy. Nie boje się szkoły, bo to trzecia klasa liceum, przyzwyczaiłam się do złośliwości ze strony niektórych. To mam spokojnie opcykane. Obawiam się jedynie mojego postanowienia. Nie wiem czy dam radę w ogóle pójść do tej siłowni i kupić karnet. Tak bardzo chciałabym schudnąć, podobać się sobie. Moim problemem jest to, że jestem nieuleczalnie chora na a-społeczność.
W skrócie, po prostu nie lubię przebywać w towarzystwie ludzi, których nie znam. Nie wiem od kiedy. Kiedyś wręcz błagałam mamę, żeby zabierała mnie na zakupy, a teraz kiedy chce mnie wyciągnąć na wspólny wypad do miasta, bronię się przed tym rękami i nogami.
No cóż. Dziwna jestem. Ale co zrobię, że jestem taka a nie inna? No właśnie, zacznę ćwiczyć. Wiele razy próbowałam jeździć na rowerze po lesie jako trening, ale okazało się, że tam też chodzą ludzie. Zrezygnowałam tego samego dnia. Potem był rowerek stacjonarny. Na początku dobrze mi szło, ale po czasie, z czystego lenistwa, przestałam. Mama oczywiście mnie wspierała, robiła dietetyczne posiłki i pilnowała żebym nie jadła nic słodkiego. Ale i ona później nie miała na to czasu. Więc tak oto zostałam bez ćwiczeń i diety.
Fascynujące, prawda?
Ale wróćmy do tego miejsca gdzie piszę o moich obawach związanych z siłownią. No więc w końcu muszę zacząć. dlatego kiedy dzisiaj wstanę o siódmej rano, zjem sobie płatki owsiane.
Jeśli w ogóle takie mam.

Ubrałam się w długą czarno-czerwoną sukienkę. Sięgała mi gdzieś do kostek. Miałam dużo takiego typu sukni, ponieważ zakrywały mi nogi. Do tego czarny sweterek i czerwone półbotki.
Dość ładnie. Wzięłam jeszcze moją torebkę, wsadziłam do niej najważniejsze rzeczy i zeszłam na dół. Pierwsze co zrobiłam, to sprawdziłam zawartość szafki z płatkami. Niestety, nie znalazłam tam żadnych *chrupków, które nie miały w sobie czekolady albo dużej ilości cukru. Wyciągnęłam więc z lodówki masło i ser żółty i zrobiłam kanapkę. Trochę mało dietetyczne, ale dopiero się uczę, nie?
Od razu podeszłam do ekspresu włączając go i wybierając robienie cappuccino.
Jak to tata niegdyś powiadał,
Dzień bez kawy, to dzień stracony.
Mniejsza.
Kiedy z talerza zniknęły kanapki, a z mojego kubka kawa, włożyłam brudy do zmywarki i jak najszybciej wyszłam z domu.
Aż się dziwię, że nikt się nie obudził przy hałasie jakiego narobiłam w kuchni.

– Cześć Gwen! Jak ja się stęskniłam za tobą! – wykrzyknęła Katie, kiedy tylko zobaczyła mnie przed szkołą.
– Przecież widziałyśmy się wczoraj. – przewróciłam oczami nad niepoprawnym optymizmem moje przyjaciółki.
– Wiem, ale i tak się cieszę, że jesteś. – uśmiechnęła się szeroko dając mi buziaka w policzek. Pokręciłam głową z rozbawieniem.
– Dylan, tutaj! – krzyknęła widząc rozglądającego się chłopaka.
Katie i Dylan byli parą od pierwszej klasy liceum i od tego czasu są nierozłączni. Tylko pozazdrościć tak udanego związku.
– Witam, drogie panie. – skłonił się teatralnie, czym wywołał mój uśmiech i głośny śmiech swojej dziewczyny. Niezależnie od sytuacji, on zawsze potrafi nas rozbawić.
Podszedł do mojej przyjaciółki i ją pocałował, a następnie mnie zgarnął do uścisku.
– Gwenuś, jak ja Cię dawno nie widziałem! – zaczął, nie uwalniając mnie ze swoich ramion.
– Ty też? Idealnie żeście się dobrali, po prostu gratuluję. – powiedziałam sarkastycznie odsuwając go od siebie. Zaśmiał się cicho targając moją idealnie ułożoną fryzura. No nie. Układałam ją co najmniej pół godziny! Oburzona pacnęłam go w rękę i szybkim krokiem ruszyłam na plac apelowy.
Odwróciłam się jeszcze, żeby spojrzeć na parę przyjaciół. Dylan okręcał właśnie Katie wokół własnej osi, trzymając ją na rękach. Obydwoje śmiali się głośno, następnie złączając swoje usta w pocałunku. Nie mogłam się nie uśmiechnąć.

Jak długo człowiek może mówić bez przerwy w pełnym słońcu?
Zadaję sobie to pytanie od kiedy wyszłam że szkoły. No bo ja was proszę, staliśmy tam prawie trzy godziny w 35°C, bez picia i możliwości siedzenia. Tym razem dyrektora stanowczo przesadziła. Muszę jeszcze przejść prawie dwa kilometry, żeby dotrzeć do domu i napić się czegokolwiek. Jakby tego było mało, nie wzięłam że sobą żadnych pieniędzy. Prychnęłam cicho pod nosem podłączając słuchawki do komórki. Nie minęła chwila, a wpadło na mnie coś twardego. Pod wpływem uderzenia straciłam równowagę, ale nie upadłam. Spojrzałam przed siebie i pierwsze co zobaczyłam, i co wprawiło mnie w niedowierzanie, były oczy.
Piękne, różnokolorowe oczy.
Przepiękne.
Jedno oko miało kolor niebieski, a drugie brązowy.
Mogłabym się nimi zachwycać całą wieczność, ale przerwało mi ciche chrząknięcie. Szybko spojrzałam na tę osobę. Był to chłopak. Wysoki chłopak. Na głowie miał brązowy, artystyczny nieład. Ubrał czarny garnitur z białym krawatem. Znowu chrząknął, tym razem trochę głośniej.  – Przepraszam, ale czy mogłabyś znaleźć moje okulary? – słowa zdawały się mieć grzecznościową formę, ale sposób w jaki to powiedział wszystkiemu zaprzeczał.
Jeszcze raz spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami i schyliłam się by podnieść wcześniej wspomniany przedmiot. Kiedy mu je podałam, od razu je założył. Zaczął przesuwać wzrokiem po moim ciele, od stóp do głów. Pod jego spojrzeniem poczułam się strasznie niezręcznie. W końcu spojrzał w mojej oczy i uśmiechnął się.
– Następnym razem, bardziej uważaj jak chodzisz. – rzucił. Momentalnie zrobiłam się czerwona ze złości. Jego ironiczny uśmieszek wszystko dopełniał.
– To Ty wpadłeś na mnie! – krzyknęłam cicho, nie chcąc zwracać uwagi innych przechodni.
– Nieprawda. – pokręcił przecząco głową. – To nie ja miałem u uszach słuchawki.
– Ale to ty nie miałeś okularów!
– A co mają okulary do tego? – pochylił się i uśmiechnął rozbawiony naszą wymianą zdań.
Przewróciłam oczami i wymijając go ruszyłam przed siebie. Jeszcze zanim odeszłam, usłyszałam radosny głos:
– Do zobaczenia mała niezdaro! Nie wpadaj więcej w ludzi! – zaśmiał się a ja prychnęłam ze złością, włączając muzykę w telefonie najgłośniej jak się tylko dało.

Cześć!
Były tu kiedyś zdjęcia bohaterów, ale stwierdziłam, że zrobię osobną notkę o nich.
To tyle! Mam nadzieję, że w rozdziale nie ma za dużo błędów!
*nie chciałam powtarzać, więc zamiast płatki, napisałam chrupki.

~TiredQueen

(Not) Every Body is PerfectWhere stories live. Discover now