☆Rozdział 20☆

195 22 11
                                    

Przeciągnęłam się delikatnie, szykując na zderzenie z ramieniem Johnny'ego. Nic takiego jednak nie miało miejsca, więc otworzyłam oczy zdumiona.
W głowie mi lekko szumiało, po ilości wypitego alkoholu.
Impreza wciąż trwała, a ja leżałam na kawałku kanapy, bez chłopaka.

Usiadłam powoli, poprawiając luźną bluzeczkę.

– Wstała.

Odwróciłam się w stronę chłopak, który to powiedział.
Był jednym z blondynów, których przedstawiał mi Johnny.
Na jego kolanach siedziała jedna dziewczyna z grupy tanecznej i powoli paliła papierosa.

– Nawet się nie odzywaj – westchnął Ed, siedziąc w drugim rogu kanapy.
Podniósł się lekko i przesunął bardziej w moją stronę.

– Gdzie jest Johnny?

Ed spojrzał wymownie w stronę parkietu.
Podążyłam za jego wzrokiem i dojrzałam chłopaka, trzymającego rudo-włosom piękność w objęciach.

Mimo wszystko, w moim gradle powstał nieziemsko ciężki supeł, a paląco nieprzyjemne uczucie, zżerało mnie od środka.
Ta dziewczyna była idealna.
Od lśniących włosów, do idealnej figury.
Krótka sukienka ciasno opinała jej płaski brzuch.

Ukłucie typowej zazdrości zagościło w moim sercu.
I nie było spowodowane to tylko piękną dziewczyną, ale również chłopakiem, który śmiał się z nią.

Ogarnęłam się, poprawiając bluzkę.
Zabrałam torebkę i skinęłam w stronę rudego chłopaka.
Pokiwał głową i wrócił do sączenia drinka.

– Nie krzyw się, skarbie. – odezwał się blondyn, całując tańcerkę w szyję. Zmierzył mnie wzrokiem, przez co poczułam się strasznie niezręcznie. – Johnny zawsze wybiera te lepsze.

Otworzyłam lekko usta, czując jak moja rana się otwiera.
Skuliłam się, ściskając pasek torebki.

– Ja pierdole, Luke! – wykrzyknął Ed, wymierzając w niego palcem. – Jeszcze raz się odezwiesz, a nie wiem co ci zrobię.

Uniosłam głowę w jego kierunku, widząc przy okazji wredny uśmiech blondyna.

– W porządku, Ed. – zapewniłam, zdobywając się na uniesienie kącików ust. – On ma rację. Ja już pójdę. Do zobaczenia.

Zanim coś odpowiedział, zdążyłam przedostać się między kilkoma parami i dostać się do głównego korytarza.

Skierowałam swoje kroki w stronę pokoju Katie.
Miałam nadzieję, że będzie miała siłę ze mną porozmawiać.
Byłam tak zraniona, że miałam ochotę wrócić do domu. Moje podbrzusze ściskało się w bardzo nieprzyjemny sposób, przez co trudno mi było złapać oddech.
Miałam głęboką nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto pomoże mi się bezpiecznie dostać do mieszkania.

Przyłożyłam ucho do drzwi, ale nie słyszałam żadnej muzyki.
Weszłam powoli, nie zważając na ubrania walające się po podłodze.
W pokoju, oświetlanym jedynie lampką nocną, panował totalny chaos.
Skrzywiłam się,  przechodząc obok brudnych naczyń stojących na biurku. Raz na jakiś czas, przecież można by było posprzątać.

Zawiesiłam wzrok w oknie, a później przeniosłam go na łóżko.
Doznałam chwilowego oszłomienia, aby następnie uśmiechnąć się z rozczuleniem.
Sto razy widziałam Katie i Dylan'a śpiących razem, ale ten widok nigdy mi się nie znudzi.
Kołdra całkowicie się zsunęła, a poduszki wylądowały na podłodze.
Oni sami, byli przytulni do siebie, tworząc plątanine rąk i nóg.

Tak słodko chrapali, że szkoda mi było ich budzić. Dam radę wytrzymać jedną noc bez gadania.
Wycofałam się, przy okazji zgarniając te kuszące talerze do mycia.
Zamierzałam teraz znaleźć jakiegoś taniego szofera i dokończyć spanie we własnym łóżku.
Na razie nie chciałam zawracać głowy Johnny'emu, który był i tak wyjątkowo zajęty.
Nie miałam do niego żalu. Absolutnie.
Przecież to by było głupie, gdybym była choć trochę zła.
Byłam wkurzona na świat, po którym stąpają tak ładne dziewczyny.

Przeszłam do kuchni, wkładając naczynia do zmywarki.
Kilkoro imprezowiczów trzymało się stołu, śpiewając nie znane mi piosenki.
Oparłam się tyłkiem o blat, przyglądając im się. Niektóre twarze widywałam na korytarzach liceum, a reszta była zapewne dużo młodsza. Na stole obok, leżały puste puszki po piwach.
Odwróciłam się w stronę szafek, mając cholerną ochotę zjeść coś słodkiego. Stanęłam na palcach, chcąc dosięgnąć czekoladę z górnej półki. Chwyciłam ją, ale chwilę później rzuciłam na sam koniec.

Co ty wyprawiasz, do cholery?
Nie możesz tego jeść, idiotko!
Chcesz być grubsza niż jesteś?

Trzasnęłam drzwiczkami szafki, aż cała komoda się ruszyła.
Chłopcy ze stolika ucichli, spoglądając na mnie z powątpieniem.
Rzuciłam siarczystym przekleństwem, biegiem udając się w stronę wyjścia.
Ten wieczór nie może być gorszy.
Odpuściłam sobie szukać podwózki, łapiąc swoją kurtkę i szybko ubierając buty.

– Gdzie cię niesie?

Zamarłam, czując rękę Johnny'ego na ramieniu. Chwyciłam torbę, nie chcąc się odwracać.

– Źle się czuję. Chciałabym wrócić do domu.

– I chciałaś iść sama na piechotę w środku nocy? Gwen, nie bądź głupia. Podwiozę cię.

Zaprzeczyłam szybkim ruchem głowy.
– Nie trzeba, dziękuję. Przyda mi się trochę świeżego powietrza.

Otworzyłam drzwi jak najszybciej wychodząc.

– Cholera, Gwen!

Przyśpieszyłam kroku, wiedząc, że zanim wyjdzie musi ubrać buty i kurtkę, dając mi czas na szybką ucieczkę.
Zachowywałam się, co najmniej, jak wariatka po zażyciu za dużej ilości alkoholu.
Właściwie nie umiałam wytłumaczyć, czemu nie chcę jego pomocy.
Byłam zraniona, to fakt, ale nie z jego powodu.
Przynajmniej nie w całości.

Spojrzałam na godzinę w telefonie i jęknęłam przeciągle.
Zanim dojdę do domu, będzie ranek.
Wygrzebałam z kieszeni jakieś pieniądze, sprawdzając czy z tyłu nie jedzie jakiś samochód.
Kiedy upewniłam się, że Johnny postanowił, zaczęłam szukać w pobliżu jakiejś wolnej taksówki.

***

W mieszkaniu byłam jeszcze przed wschodem słońca.
Całkowicie wyczerpana, zrzuciłam z siebie ubrania, chcąc się umyć.
Stanęłam przed lustrem, mając nadzieję się trochę pocieszyć.
Nie miałam jednak czym, ponieważ samo spojrzenie na mój brzuch, utwierdziło mnie w przekonaniu, że jestem dużo za duża.
Dwie, wielkie fałdy.
Mimo, że mniejsze od piersi, to i tak wielkie.
Poczułam się taka brzydka, że miałam ochotę walić w nie pięściami, aż znikną.
Tyle razy wyobrażałam sobie, jak to by było być w końcu chudą i ładną. Te myśli dobijały mnie równie mocno, jak próby diet i ćwiczeń.
Bezsilność ogarnęła całym moim ciałem.
Poczułam pod powiekami gorące łzy i wycofałam się, siadając na brzegu wanny.
Przecież Johnny też widzi moje wady. Dostrzega je i wie, że są okropne.
Zaczynam łkać, bo całe emocje zgromadzone tego dnia i nocy, są dla mnie przeważające.
Zaciskam ręce w pięści i przymykam oczy.

Muszę się zmienić.

Po chwili uspokajam się, wpajając sobie jedną, ważną rzecz.

Od jutra zaczynasz się starać, Gwen.
Od jutra zaczynasz uważać się za piękną.

Rozdział! W końcu postanowiłam go skończyć i opublikować.
Nie jest on jakoś specjalnie super, ale dawno niczego nie było ;)
Tak jak obiecałam, trochę tu namieszam.
Pioseneczka u góry pasuje do rozdziału, więc gorąco polecam <♡>
Oczywiście, nie obrażę się za wszelkie oznaki waszej obecności ☆
Pozdrawiam ♡
~TiredQueen
Lasery wracam.

(Not) Every Body is PerfectWhere stories live. Discover now