☆Rozdział 19☆

184 20 4
                                    

Johnny

– Slodko wyglądacie.

Odwróciłem wzrok od drzemiącej Gwen i zwróciłem go w stronę Ed'a.

Uśmiechnąłem się, nie próbując zaprzeczać.
Odgarnąłem spadające kosmyki jej włosów i założyłem za ucho.

– Cholera, Johnny. Co ty w niej widzisz?

Przeszyłem ostrym spojrzeniem Luke'a, który sączył swojego drinka, nie kryjąc aroganckiego uśmiechu.

Mogłem się spodziewać takich komentarzy.
Luke wolał wychudzone modelki i każda dziewczyna, nawet Gwen, która miała bardziej kobiece kształty, była gruba.
Nie rozumiałem tego, szczególnie, że mojej towarzyszce bardzo mało brakowało do ideału.
Nie pomijając już, że każda dziewczyna jest wyjątkowa.

Mimo wszystko, cieszę się, że oznajmił to, kiedy Gwen spała.
Nie chciałem widzieć jak się smuci, słysząc go.

– Widzę w niej więcej, niż ci się wydaje. – odparłem spokojnie.
Nawet nie zauważyłem, kiedy moja ręka znalazła się na jej głowie, gładząc delikatnie.
Fetysz, którego się wczoraj nabawiłem, rósł w siłę.

Odsunąłem od siebie myśli i skupiłem się na rozmowie z blondynem.
Ten wciąż na mnie patrzył, zerkając ci jakiś czas na Gwen.

– Nie jest jakoś szczególnie brzydka, ale ja bym, na twoim miejscu, zaczął interesować się tymi tu.

Wskazał palcem na dziewczyny tańczące blisko kanapy.
Jakoś nie zwracałem na nie uwagi wcześniej.
Teraz też nie chciałem, bo miałem pod palcami miękkie włosy, należące do śpiącej niezdary.

Gdy Luke zobaczył, że znów zwróciłem głowę w jej stronę, pochylił się lekko do przodu na fotelu.

– Słyszałem, że ta blondyneczka zaprosiła twoją byłą. Chyba ją gdzieś tu widziałem.

Uniosłem głowę zdumiony.
Nana tu była?
Siedziałem tu już ponad trzy godziny i nie spotkałem się z nią ani razu.
Nana była moją przyjaciółką od czasu, gdy zdecydowałem o skończeniu naszego związku.
Było to jakoś na początku drugiej klasy liceum.
Nie czułem do niej niczego więcej niż przyjaźni, a kiedy okazało się, że ona również mnie nie kochała, odetchnąłem z ulgą.
Nie zrozumcie mnie źle, nie lubiłem bawić się w związki.
To było męczące i wymagające od obu stron.
Dlatego wolałem nas nie męczyć.

Głośny rechot Luke'a przywrócił mnie na ziemie.

– Znalazła się nasza gwazdeczka! – krzyknął, rozstawiając szeroko otwarte ramiona.

Wysiliłem swój słaby wzrok na tyle, aby dojrzeć dwie idące ku nam postacie.

– Cześć chłopaki. – powiedziała Nana, skanując wzrokiem naszą grupkę.
Jej wzrok spoczął na mnie, a następnie na Gwen.
Uśmiechnięta, ruszyła w moim kierunku.

– No, Williams, puść tą swoją nezdare i przywitaj się należycie z pięknością.

Luke puścił do Nany oko, na co przewróciłem oczami.
Miałem go serdecznie dość.

– Jesteś żałosny. – warknąłem, na co Gwen poruszyła się w moich ramionach. Nie przestając głaskaś jej włosów, zwróciłem się w stronę Nany. Uśmiechnąłem się, robiąc jej więcej miejsca.

– Jejku Johnny, w ogóle do mnie nie dzwonisz. Myślałam, że cię samochód potrącił. – usiadła obok, łapiąc się za głowę.

– Spokojnie, jeszcze żyję. – mruknąłem.

Dziewczyna zawiesiła swój wzrok na Gwen.

– A to kto? – spytała, uśmiechnięta.
Kiedy to robiła, na jej policzkach ukazywały się urocze dołeczki.
Spojrzałem na jej rude włosy i stwierdziłem, że one nigdy nie były takie miękkie jak te, które teraz dotykałem.

– Powiesz mi?

Ponowiła pytanie, a ja skinąłem głową.
– To Gwen, moja znajoma. Chodzimy razem do szkoły.

Pokręciła głową, wystawiając przed siebie rękę.

– Oj, bo będę zazdrosna – powiedziała rozbawiona i chwyciła moją wolną dłoń. – Chodź potańczyć! Przez cały czas siedziałam w piwnicy i nie mogłam się porządnie wyszaleć.

Spojrzałem niepewnie na Gwen, która wciąż smacznie spała przy dźwiękach muzyki.
Niezbyt chciało mi się tańczyć.
A jeszcze bardziej, nie chciało mi się jej zostawiać.

Nana widząc moje wahanie, pociągnęła mocniej za moją rękę i wstała.

– No chodź! – jęknęła, wywracając oczami. – Przecież twoja dziewczyna może poczekać. Nie rozpuści się.

Westchnąłem zirytowany, puszczając brunetkę. Ułożyłem ją, w miarę wygodnie, na skrawku kanapy i chwyciłem dłoń Nany.
Pisnęła zachwycona i ruszyła na środek salonu, ciągnąc mnie za sobą.
Jeszcze zanim poszedłem, rzuciłem chłopakom ostrzegawcze spojrzenie.

– Zostawcie ją w spokoju.

Luke uniósł drwiąco brwi.
Już miałem go w tym zapewnić, kiedy Ed uniósł rękę.

– Zajmę się tym.

Skinąłem mu głową i podążyłem za Naną.

Jedyne co, to miałem nadzieję, że Gwen nie obudzi się zanim przyjdę.
Miałem ochotę potrzymać ją w ramionach jeszcze trochę.

Nowy rozdział i mogę powiedzieć tylko tyle, że to wstęp do kompletnego zwrotu akcji.
Postaram się was zaskoczyć ;)

Jeśli rozdział się spodobał, zostaw gwiazdkę i komentarz.
To bardzo mnie motywuje :D

Pozdrawiam Żabki ♡
~TiredQueen

(Not) Every Body is PerfectWhere stories live. Discover now