☆Rozdział 11☆

282 29 7
                                    

Zachęcam do wyrażania własnej opinii!

Jeszcze nigdy moja szafa nie wydawała się być taka mała. Zawsze wydawało mi się, że mam taką dużą garderobę, która jest tak upchana, że nie wetknę tam nawet palca. Że mam tak wiele ubrań w których nie chodzę. A tu się okazuje, że to były tylko moje wymysły, bo kiedy teraz próbuje wygrzebać coś co nadaje się na wyjście z Johnny’m, to jak na złość nic nie ma. Chcę znaleźć coś naprawdę olśniewającego, co powali go na kolana. Nie wiem dlaczego. Mogłabym się równie dobrze ubrać w worek po ziemniakach, żeby narobić mu wstydu. Choć obojętnie w co bym się nie ubrała, narobiłabym mu pod górkę. Takie moje życie.
Westchnęłam dotykając ręką czoła. Trzy nieodebrane połączenia. Miałam wrażenie, że za moment Johnny wparuje tu przez okno i da mi niezły opieprz. Chociaż patrząc na godzinę, wcale się nie dziwię, że się niecierpliwi.

Moim ostatecznym wyborem była czarna bluzka na ramiączkach, czarne dżinsy a na to cieniutki sweterek. Nie wiem co na to Johnny, ale mnie się w miarę podoba.
Wyciągnęłam z szafy moje najlepsze szpilki. Tak szpilki. Mam jedną wyjątkową parę na wyjątkowe okazje. A pójście do klubu z chłopakiem jest bardzo wyjątkowe. Szczególnie z takim chłopakiem.
Potrząsnęłam głową. O czym ja myślę? To przecież dupek. Ogarnij się.
Spryskałam się moimi ulubionymi perfumami o zapachu tarty z jabłkami. Nie wiem skąd mam taki zapach, ale nie psikam się innymi.
Odetchnęłam głęboko, wychodząc z łazienki. Wyjrzałam w biegu przez okno i zobaczyłam, że Johnny siedzi za kierownicą i cały czas trąbi. Nawet tego nie słyszałam.
Szybko otworzyłam okno, żeby go uspokoić.
– Przestań trąbić, bo wszystkich obudzisz! Zaraz będę.
I nie czekając na odpowiedź wycofałam się, zabierając po drodze torebkę.
Otworzyłam po cichu drzwi, rejestrując, że żadne światło się nie pali. Czyli rodzice poszli spać.
Zeszłam po schodach, próbując stąpać w odpowiednich miejscach na schodach. Tak właściwie to dobrze mi to szło. Lata praktyki, przy nocnym podjadaniu.
Zadowolona, że nie spowodowałam żadnych, nie proszonych dźwięków, zabrałam klucze i wyszłam z domu.
Johnny czekał przy drzwiach samochodu z niecierpliwością tupiąc nogą.
– Już jestem. – stwierdziłam podchodząc do drzwi ze strony pasażera.
– Widzę. Zdaje mi się, czy zajęło ci to trochę więcej czasu niż pół godziny? – wyczułam ironię. Bardzo dokładnie.
– Tylko troszkę. Myślałam, że mam większy porządek w szafie. – odpalił silnik i powoli wycofał się z miejsca.
– To ty tam chyba nigdy nie sprzątasz. – powiedział przyspieszając.
– Sprzątam. No nieważne. Gdzie tak właściwie jedziemy? – spytałam nie chcąc drążyć tematu. Nie lubię kłamać.
– Do klubu Nan’s. – odpowiedział. Otworzyłam szeroko oczy.
– Do Nan’s? – przytaknął z lekkim uśmiechem. – Do tego Nan’s? – znów przytaknął a jego uśmiech trochę zbladł.
– Coś nie tak? Nie chcesz tam jechać? Bo jak nie, to możemy pojechać do innego...
– Skąd Ci to przyszło do głowy? Bardzo chce tam jechać! Ale obawiam się, że nas nie wpuszczą.
– Dlaczego? Właściciel tego klubu to mój stary znajomy. Sam się zaproponował.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
– Skoro znasz właściciela takiego klubu jak Nan’s, to pewnie nie będzie problemu z zapoznaniem mnie z Rihanną, co?
Roześmiał się, spoglądając na mnie.
– Masz rację. Nie będzie żadnego problemu.
Ja również się zaśmiałam. Nie było potrzeby przed nim udawać.
– Hmm...wydaje mi się, czy czuję szarlotkę? – odchylił się trochę w moją stronę i pociągnął nosem. Spojrzałam na niego rozbawiona.
– A lubisz ją?
– Proszę Cię, jabłecznik to moje ulubione ciasto. – Spojrzał na mnie z uniesioną brwią. – Jeśli powiesz, że masz w torebce ciasto, to nie myśl, że się podzielę.
Znowu się zaśmiałam.
– Wtedy moja opinia grubaski zwiększyłaby się. Nie wiem, czy bym tego chciała. 
Uśmiech zniknął z jego twarzy w ciągu sekundy.
– Nie mów tak. – posłał mi spojrzenie z ukosa. – Wcale nie jesteś gruba. A Ci, co tak sądzą są po prostu głupi. Jesteś piękną, młodą kobietą. I cieszę się, że spędzasz ze mną czas.
Nie spodziewałam się tego. Przecież mówiłam to co mówili inni.
Jednak zrobiło mi się ciepło na sercu. Jeszcze żaden chłopak nie powiedział, że jestem piękna. Dziewczyny mówiły mi to bez przerwy, ale to nie to samo co usłyszeć takie słowa od Johnny'ego. Chłopak musiał zauważyć moją zamyśloną minę, ponieważ zakrył moją rękę swoją. Byłam mu wdzięczna. Dzięki niemu zyskałam trochę więcej wiary w siebie.
I to przyczyniło się do katastrofy...

W końcu wymyśliłam zakończenie, które będzie was trzymać w niepewności. Długo mi to zajęło. Mam wenę, więc następny rozdział niedługo!
Pozdrawiam♡
TiredQueen

(Not) Every Body is PerfectWhere stories live. Discover now