☆Rozdział 18☆

208 23 4
                                    

Oniemiała, wpatrywałam się w Johnny'ego, który uśmiechał się łobuzersko.

Chciał, żebym z nim zatańczyła?
Czy on kompletnie postradał rozum?
To było śmieszne.
Prosić mnie o taniec.

Moje ja, wybuchnęło właśnie gromkim śmiechem.

Założyłam ręce na piersiach, unosząc brew.

– Może mam ci jeszcze zaśpiewać? – spytałam, głosem ociekającym jadem. Dziwne było to, że Johnny absolutnie nie był do tego zrażony.
Mogę powiedzieć nawet, że wydawał się być zadowolony z moich sarkastycznych odpowiedzi.

– Z wielką chęcią to usłyszę. – odpowiedział i sięgnął po moją dłoń. – Najpierw chcę jednak, abyś zaszczyciła mnie swoim tańcem.

Przewróciłam oczami, parskając przy okazji. To był typowy Johnny.
Udający rycerza na białym koniu.

– Niestety, ale nie liczyłabym na to.

Uniósł brwi i jednym ruchem chwycił mnie w talii.

– Nalegałbym.

To w jaki sposób, ściskał moje biodra, było tak odurzające i przyjemne, że na chwilę uniosłam kąciki ust.

Johnny uznał to za zgodę i ruszył w rytm dennej ballady.

Chcąc nie chcąc, dotrzymałam mu kroku.

Widząc jego zadowolony uśmiech, uderzył we mnie lekki gorąc, przez który schowałam twarz w jego koszulce.

– Nie mogę uwierzyć, że dałaś się podejść. – wyszeptał, dotykając moich włosów.

Jego koszulka pachnąca tak ładnym płynem, mogłaby zostać moją nową poduszką.

– Ja nie wierzę, że tańczę z tobą, na korytarzu domu Katie, do piosenki jakiegoś żałosnego boysbandu. – burknęłam, patrzą na swoje stopy i pilnując, by nie podeptać chłopaka.

Ten jakby się tym nie przejmował, zaśmiał się, naprowadzając swoje nogi pod moje.

– Masz rację. To dopiero dziwne.

Dziwne. Boże, to było cholernie dziwne.
Tak dziwne, że zaczęłam się zastanawiać co ja tu robię.

Zatrzymałam się i nie mogąc się dłużej powstrzymać, zaczęłam się śmiać.
Na głos i głośno.
Zamknęłam zmęczone oczy i zgięłam się wpół.
Śmiałam się z tej dziwnej sytuacji tak bardzo, że nie mogłam przestać.

– Ej, niezdaro. – mruknął rozbawiony. – Uspokój się, bo ci przepona pęknie.

Zaśmiałam się jeszcze głośniej.
To się czasami zdarzało.
Szczególnie, gdy miałam wszystkiego dość i musiałam dać upust emocją.

– Dobra, koniec. Idziemy stąd, bo się posikasz.

Brzuch bolał mnie okropnie, ale nie mogłam tego zahamować.

Johnny złapał mnie za rękę i pociągnął lekko.
Nie miałam jednak siły się ruszyć i zgięta w pół, śmiałam się dalej.

– Dobra, koniec, bo pójdę po pomoc. – powiedział, a ja wytarłam łzy i na chwilę się uspokoiłam.

No, warto podkreślić, że na chwilę.

Przypominałam sobie coś śmiesznego i znów się zaczęło.

– No nie wierzę. – wyjęczał, łapiąc za moje ramiona. – Człowieku! Opanuj się!

Pokręciłam głową i próbowałam zrobić krok w przód, ale chichot nie dał mi daleko zajść.

Stanęłam i położyłam się powoli na wykładzinie.

– Gwen, do cholery!

Pomyślałam o wczorajszym dniu, sprzątaniu garażu, a następnie o tym głupim chłopaku, który skazał mnie na tułaczkę po nocy.
Czy to nie było śmieszne?

– Okej, jak nie przestaniesz to cię pocałuję. – zadeklarował.

To był dobry pomysł na uciszenie mnie.
Ucichłam i z okropnym bólem brzucha otworzyłam oczy.
Johnny pochylał się nade mną z powagą wypisaną na twarzy.

Kiedy zobaczył, że się uspokoiłam, odetchnął z ulgą i pochylił się jeszcze bardziej.

– W końcu. – uśmiechnął się wciąż trzymając moje ramiona. – To jednak nie oznacza, że nie dostaniesz całusa.

– O nie mój drogi. – oddychając ciężko, powstrzymałam go przed tym. – Nie chcemy powtórki z wczoraj.

Odetchnęłam, wstając powoli, przytrzymywana przez chłopaka.

Złapałam się pod boki i patrzyłam jak poprawia okulary na nosie.
Chyba pierwszy raz widziałam jak to robi.

– Czyli możemy iść w końcu po te drinki, tak?

Chłopak pokręcił głową.

– Kto powiedział, że nie chcę powtórki?

Przewróciłam oczami, ruszając do głównego pokoju.

– Ja to mówię. Mimo wszystko nie chciałabym uderzyć cię jeszcze raz.

Johnny dogonił mnie z cwanyn uśmiechem.

– Nie chcesz mnie bić? To słodkie.

Uśmiechnęłam się lekko, opierając łokieć o jego ramię.

– Nie chciałabym płacić za uszkodzenie okularów.

Zrobił naburmuszoną minę, a ja wyrwałam się do przodu, chcąc uniknąć ataku łaskotek.

– Boże, nie wiesz jak jest super dziewczyno. – wybełkotała Aurela, wisząc mi na ręce.

Siedziałam na kanapie w towarzystwie Johnny'ego i jego znajomych.
Patrząc na nich, a na Aurele mogłam stwierdzić, że mieli dużo mocniejsze głowy.
Zresztą ja wcale nie byłam lepsza.
Alkohol mieszał mi powoli w głowie i coraz bardziej miałam ochotę się położyć.
Szczególnie, że niezbyt się wyspałam przez opierającą się o mnie zołze.

– Wiem, wiem Aurelko. Ja też się świetnie bawię. – mruknęłam, chcąc zająć ją czymś innym, niż wykrzywianiem mojego kręgosłupa. – Patrz, chyba ten chłopak chce koniecznie z tobą zatańczyć.

Zainteresowana, uniosła głowę prostując się.

– No to idę.

I tyle ją widziałam.

Westchnęłam, spoglądając w stronę rozmawiającej obok grupki.

Johnny siedział obok i żywo gestykulował rękoma, a inni słuchali go, albo z uwagą, albo jednym uchem.
Spojrzałam na szyję, a następnie na skupioną twarz.

Oparłam głowę o jego ramię i wciągnęłam ostry zapach perfum.

Johnny przestał wymachiwać dłońmi i spojrzał na mnie zdezorientowany.
Mruknęłam cicho, wtulając się w nową poduszkę.

– Wybaczcie panowie, ale muszę zająć się pewnym słodkim koteczkiem.

Uśmiechnęłam się lekko, kiedy oparł się o kanapę i wślizgnął swoją rękę za moje plecy, kładąc ją na talii.

Podkuliłam nogi i otoczona ciepłem, zasnęłam.

____________
ROZDZIAŁ!
Jeśli o mnie chodzi, to sądzę, że powinniście być dumni.
Jeszcze nigdy kolejna część nie szła mi tak szybko.


Jeśli rozdział się spodobał, zostaw gwiazdkę i komentarz!
Będę bardzo wdzięczna!

Pozdrawiam ♡
TiredQueen

(Not) Every Body is PerfectWhere stories live. Discover now