여섯

10.3K 1.2K 741
                                    

Taehyung westchnął cicho, rzucając skórzany tornister w kąt pokoju

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Taehyung westchnął cicho, rzucając skórzany tornister w kąt pokoju.

Był piątek, początek weekendu, a jak zwykle miał w planach tylko krótką drzemkę, która jeśli dobrze pójdzie, przeciągnie się aż do sobotniego ranka.

Wyciągnął telefon z kieszeni, wyłączył muzykę, zwinął słuchawki i cisnął nimi na biurko.

Po wczorajszym kinie miał nadzieję dzisiejszy dzień także spędzić z Jungkookiem. Miał już nawet przygotowane tematy, które chciałby przy nim poruszyć.

Dryblowanie, taktyka drużyny, badania lekarskie - skoro nie mógł grać, to chociaż teorię chciał mieć opanowaną do perfekcji.

Usiadł na skraju łóżka, a na ramiona naciągnął puchaty koc. Powinął na moment jedną z nogawek jeansów, jednak szybko ją opuścił, poprawiając zagięcia na dole.

Naprawdę miał nadzieję, że po raz pierwszy spędzi piątek z przyjacielem, jeśli mógł już tak Jungkooka nazywać. Myślał nawet o zaproszeniu chłopaka na noc, ale stwierdził, że jednak nie jest gotowy przez tyle godzin mieć w mieszkaniu kogoś zupełnie obcego.

Bał się, że Jungkookowi nie spodobają się filmy, które wybrał na maraton, że chłopak uzna jego pokój za brzydki, czy też niechlujny, lub że po prostu będzie się czuł niezręcznie, a tego nie chciał najbardziej.

Nie chciał, żeby piłkarz czuł się tak, jakby był u niego za karę, jakby musiał zadawać się z Taehyungiem z litości.

Rzucił się plecami na twardy materac, zamykając na moment oczy.

Był zmęczony, choć właściwie nic takiego dzisiaj nie robił.

Przetarł oczy chłodnymi palcami, przy okazji strzepując sobie z czoła grzywkę. Jej kolor już dawno przestał mu się podobać. Był teraz taki... nijaki, i chociaż Jungkook kilka razy powtarzał, że jemu podoba się jeszcze bardziej, niż wcześniej, Taehyung jakoś nie mógł w to uwierzyć.

Sięgnął do kieszeni i palce dociskając do materiału dosyć obcisłych spodni, wysunął z niej zieloną, kanciastą Nokię, która nijak pasowała do koloru wiecznie przyczepionych do niej słuchawek.

Odblokował ją dopiero po kilku próbach samego odpalenia ekranu.

Otworzył wiadomości, chwilę popatrzył się na pustą skrzyknę odbiorczą, potem przelotnie rzucił okiem na godzinę i ponownie zablokował stary telefon.

Autobus drużyny był już pewnie gdzieś w połowie drogi do Daegu, co oznaczało, że pierwszego SMS-a Taehyung mógł się spodziewać dopiero za niecałe pół godziny. No chyba że Jungkook zapomniał o obietnicy, którą składał wczorajszego wieczora.

Chłopak wychylił głowę do tyłu i uśmiechnął się krzywo do szarego ptaka, zerkającego przez okno. Miał ochotę zapytać go czemu jeszcze nie odleciał do ciepłych krajów, ale pozycja, w jakiej się znajdował, skutecznie uniemożliwiała mu mowę. Właściwie, to był pewny, że gdyby chociażby spróbował teraz przełknąć ślinę, najprawdopodobniej by się nią zadławił.

Poderwał się nagle, kiedy telefon w jego ręce zaczął nagle wibrować.

Spojrzał na kolorowy ekran, a uśmiech sam wpełzł mu na usta.

Zawahał się jednak, zanim w końcu przeciągnął zieloną słuchawkę.

Niemal ze łzami w oczach przycisnął gadżet do ucha, czekając aż osoba po drugiej stronie odezwie się pierwsza.

Wcale nie musiał czekać długo.

- Tae? - w słuchawce rozległ się nieco zdeformowany głos Jungkooka. - Haaalo?

Taehyung zaśmiał się pod nosem, dłonią zasłaniając swoje usta. Nie miał najmniejszego problemu z wyobrażeniem sobie muskularnego bruneta, oglądającego swój telefon ze wszystkich stron, żeby mieć pewność, że urządzenie działa, a Taehyung faktycznie go słyszy.

- Jestem, jestem - odezwał się starszy, ledwo utrzymując śliską od potu Nokię przy uchu. - Już dojechaliście? - zapytał, wolną ręką rozpinając swoje spodnie.

- Prawie, zaraz będziemy wysiadać i nie wiem czy nie zaciągną nas od razu na trening, więc wolałem zadzwonić teraz - wyjaśnił konspiracyjnym szeptem Jungkook, którego policzki emitowały teraz takie ciepło, że aż Taehyung był w stanie je poczuć.

- Powodzenia - uśmiechnął się jeszcze szerzej starszy, podnosząc się na moment do góry. Szybko zsunął z bioder ciemne spodnie, telefon przytrzymując policzkiem.

Nastała chwilowa cisza, którą przerwał dopiero oddech Jungkooka.

- Na pewno nie będziesz mógł przyjechać? - zapytał młodszy, a zawód w jego głosie był tak oczywisty, że Taehyung miał ochotę wsiąść do pierwszego lepszego pociągu, byle tylko zjawić się na turnieju.

- Przepraszam - powiedział cicho, odczepiając główną część protezy. Skrzywił się, kiedy ta narobiła więcej hałasu, niż zazwyczaj. Odłożył ją na bok, opierając o łóżko i ponownie ponownie przyciskając telefon policzkiem do ramienia, zajął się ściąganiem silikonowego leja.

- Poczekaj chwilę - burknął, widząc, że to, co robi, nie ma sensu. Odłożył telefon na bok, włączając tryb głośnomówiący i po krótkim masażu obolałej szyi, wrócił do protezy.
- No, już mów.

Jungkook jakby zawiesił się na chwilę, jednak dość szybko wrócił na ziemię, kilka razy przytakując starszemu.

- Będę cię informował co i jak - zapewnił, a Taehyungowi mało brakowało, by rozpłynął się pod wpływem tych kilku prostych słów.

- Na pewno wygracie - odezwał się, chcąc w ten sposób wesprzeć przyjaciela.

- Musimy - parsknął śmiechem Jungkook, a starszy nagle poczuł w sobie jakąś dziwną pustkę. Może chodziło o to, co wcześniej. O jungkookową pewność siebie i o lekceważące podejście do tak ważnego turnieju, którego Taehyung nie pochwalał, a może o to, że zazdrość dosłownie zżerała go od środka.

- Wiesz co? - zmienił nagle temat, nie chcąc, by ich znajomość opierała się tylko na piłce nożnej. - Byliśmy dzisia-.

- Muszę kończyć, Tae. Chyba dojeżdżamy - oznajmił piłkarz, nie dając starszemu dojść do słowa. - Zadzwonię wieczorem... albo jutro, zobaczę - rzucił szybko, zanim w słuchawce Taehyunga rozległ się cichy szum.

(a/n: szok, jednak nie dednęłam)

mr. misty-eyed [taekook] ✓Where stories live. Discover now