{ fifth }

818 123 64
                                    

luke wzdrygnął się, gdy poranne powietrze owiało jego ciało. była ledwo siódma rano, a on postanowił wybrać się na spacer, żeby spróbować przemyśleć to, co się ostatnio wydarzyło.

całą sobotę przeleżał w łóżku, męcząc się z kacem. tym po alkoholu i moralnym. chłopak wziął głęboki oddech i schodząc po schodkach, opuścił ganek swojego małego domku. przedmieścia omaha były piękne, szczególnie dzielnica, w której mieszkała rodzina hemmings, było widać, że andrew się postarał.

luke spacerował między domkami, a w jego głowie przewijały się obrazy z ubiegłej imprezy. nie mógł powiedzieć, że tego żałował, ale na pewno niechciałbym tego powtórzyć. miał przed oczami obraz michaela, który obdarowywał pocałunkami jego szyje. blondyn automatycznie potarł się po miejscu, które przyozdobione było trzema dużymi malinkami i uśmiechnął się pod nosem.

cholera, pamiętał to cudowne uczucie.

nawet jeśli nie pamiętał większości zdarzeń ani tego, co mówił. nie wiedział, czy on i michael zrobili coś więcej tej nocy. w każdym razie wiedział, że nawet gdyby coś robili – on nie był na dole. na jego usta wpełznął uśmiech satysfakcji.

ale pamiętał coś jeszcze. pamiętał przyjaciół mike'a, którzy rzucali sobie tęskne spojrzenia i dyskretnie łapali się za ręce lub próbowali złapać ze sobą jakikolwiek kontakt fizyczny, gdy zielonooki akurat nie rozmawiał z którymś z nich. hemmings uśmiechnął się, to było urocze, ale zaczął także zastanawiać się nad tym, co michael musiał im naopowiadać, że ci bali się przy nim swobodnie zachowywać.

rozmyślenia luke'a zostały przerwane przez wibracje telefonu w jego kieszeni. blondyn sięgnął po niego i zmarszczył brwi, widząc nieznany mu numer telefonu.

1 (402) 012 1111*:
myśle ze powinnismy się spotkać ok?

ja:
kim jesteś?

1 (402) 012 1111:
oh fakt - tu michael

ja:
po pierwsze - twoja interpunkcja to dno, polecam przeczytać kilka książek, czy coś. ;-)

ja:
po drugie - nie... nie ma po co, cześć.

michael clifford:
więc nie chcesz wiedzieć dlaczego teraz boli cię tyłek? ;)

ja:
gdy ostatnim razem sprawdzałem, to ty byłeś hetero.

ja:
... ja też. poza tym, nie boli mnie tyłek, dzięki za troskę. ;-) możesz sobie tego oszczędzić i po prostu usunąć mój numer, zapewne masz lepszych rozmówców niż ja.

michael clifford:
luke nie wygłupiaj się... potrzebuje cię muszę zdać. spears mnie nie przepuści bez dobrej oceny, z projektu z botaniki.

luke wywrócił oczami i westchnął głośno. to zawsze chodziło o przedmiot. nie mógł zapytać o to, co stało się przedwczoraj wieczorem. luke prychnął i kopnął kamyk, który akurat leżał przed nim na drodze.

ja:
wyślę ci notatki, gdy będę w domu. albo lepiej - pożyczę ci zeszyt jutro w szkole. a teraz zostaw mnie w spokoju.

michael clifford:
oh proszę. we wiadomościach jesteś taki odważny

michael clifford:
wolałbym jednak żebyś był moim partnerem, przy tym projekcie bo tak byłoby łatwiej

ja:
przykro mi, ale to spears dobiera klasę w pary, a nie ja. nie pisz już do mnie. cześć.

ja:
i naprawdę poćwicz interpunkcje, to boli...

deathly hush ✔️Where stories live. Discover now