{ thirteenth }

582 104 41
                                    

double update! upewnij się, że przeczytałaś poprzedni rozdział :-)

przemoc – wywieranie wpływu na proces myślowy, zachowanie lub stan fizyczny osoby pomimo braku przyzwolenia tej osoby na taki wpływ, przy czym wyróżnia się dwa zjawiska: przemoc fizyczną i przemoc psychiczną.

matt gilbert był bezwzględny, gdy zadawał kolejny cios luke'owi. brzuch blondyna jutro będzie wyglądał tak, jakby przebiegło po nim stado antylop, ba, nie tylko brzuch, a całe ciało.

– m-matthew – wyszlochał hemmings, patrząc na swojego szkolnego prześladowcy.– błagam, p-przestań...

– a gdzie w tym zabawa, mały pedałku? – gilbert kucnął obok hemmingsa, po czym splunął na jego twarz, następnie zadając ostateczny cios w jego klatkę piersiową.

chłopak roześmiał się i podniósł, po czym wziął swój plecak i nucąc pod nosem jakąś piosenkę, odszedł. luke w tym czasie skulił się i zaczął głośno płakać. znajdował się za budynkiem szkoły, jednakże nikt nie raczył nawet zwrócić uwagi na to, co się tutaj wyprawiało. drżącą z bólu dłonią, sięgnął po swój telefon i niepewnie wybrał numer do swojego brata — bena. pierwszy sygnał, drugi, piąty... sekretarka. zaczął płakać jeszcze bardziej, ponieważ z drugim bratem był pokłócony i nie wiedział, czy może liczyć na jego pomoc, ale zaryzykował. jack odebrał od razu.

– luke? zakładam, że coś się stało, skoro do mnie dzwo—

mężczyzna przerwał wpół słowa, słysząc szloch, poprzedzony pociągnięciem nosem, po drugiej stronie słuchawki. od razu spiął się i wstał od stołu, przy którym siedział ze swoją dziewczyną.

– p-przyjedź pod szkołę, p-proszę – wypłakał młodszy i nie mógł powiedzieć już nic, ponieważ skończyły mu się pieniądze na koncie.

miał nadzieję, że brat go nie wystawi.

✖️

luke nigdy nie był mocnym zawodnikiem. poprawka — luke w ogóle nie był zawodnikiem.

po półgodzinnym czekaniu na brata stracił całkowicie nadzieję, jednak nie mógł podnieść się z ziemi, tym razem matt porządnie go skopał. już nawet nie miał czym płakać, czekał po prostu na gorzką smierć. żałował, że nie zadzwonił do michaela, on na pewno by po niego przyjechał.

jack wsiadł do samochodu, zdenerwowany. mógł kłócić się z lukiem nawet i codziennie, ale to nie zmieniało faktu, że lu był jego młodszym braciszkiem i właśnie potrzebował jego pomocy.

nie minęło dwadzieścia minut, a blondyn wysiadł z samochodu i rozejrzał się, po czym w pierwszej kolejności pobiegł do szkoły. spędził tam blisko dziesięć minut, a gdy nie mógł znaleźć brata, przypomniał sobie, że przecież ma telefon.

– cholera, jack, ty idioto – warknął na siebie.

luke, czując wibracje telefonu, uśmiechał się błogo i szybko wyciągnął telefon.

– jestem za szkołą – wyszeptał do słuchawki, nawet nie patrząc na to, kto dzwoni.

– już idę – odpowiedział jack, zbiegając po schodach.– co ci się stało?

młodszy hemmings przez chwilę nie odpowiadał. nigdy nie mówił nikomu, że jest dręczony przez rówieśników. w końcu to był jego problem i to on musiał sobie z tym poradzić. sam.

w tym momencie uderzyło w niego to, jak bardzo jest samotny. mógł mieć przyjaciół i rodzinę wokół siebie, ale nie czuł tego. czuł się jak rozbitek na bezludnej wyspie.

deathly hush ✔️Where stories live. Discover now