60

2.3K 134 20
                                    

Camila's POV

Nie śpię już od dwóch godzin, cierpliwie czekając aż Lauren się obudzi. Kiedy jestem wykąpana i w pełni ubrana, a kuchnia zostaje posprzątana oraz biorę dwie aspiryny, by pozbyć się skurczów i ogromnego bólu głowy, kieruję się do sypialni, by sama ją obudzić. Delikatnie potrząsam jej ręką i szepczę jej imię, ale to nie działa.

- Lauren, obudź się. – Mówię spokojnym głosem.

Mocniej szarpię jej ramieniem i odskakuję jak oparzona, gdy przed oczami staje mi obraz mojej matki ściągającej upojone ciało mojego ojca z kanapy. Cały ranek unikałam myśli o mojej matce i łamiącej serce lekcji historii, którą wczoraj dostałam. Mój ojciec ciągle śpi. Myślę, że też jest wypruty po jej krótkiej wizycie.

- Nie. – Burczy zaspana.

- Jeśli nie wstaniesz, to pojadę do domu twojego ojca sama. – Mówię, wsuwając stopy w moje płaskie buty.

Mam wiele par tomsów, ale zawsze przyłapuję się na tym, że najczęściej noszę te z szydełkowanym wzorem. Lauren nazywa je ohydnymi mokasynami, ale kocham te wygodne buty.

Lauren jęczy i przekręca się na brzuch, unosząc się na łokciach. Jej oczy wciąż są zamknięte, gdy obraca głowę w moją stronę.

- Nie, nie pojedziesz.

Wiedziałam, że nie spodoba jej się ten pomysł, dokładnie dlatego użyłam go, by wywabić ją z łóżka.

- Więc wstawaj, ja już się umyłam i w ogóle... - Marudzę.

Chcę jak najszybciej dostać się do domu Austina i zobaczyć jego, Kena i Karen ponownie. Wydaje się jakby minęły wieki odkąd widziałam tę słodką kobietę, noszącą fartuch z wzorem truskawek, który rzadko kiedy zdejmuje.

- Cholera. – Grymasi, otwierając jedno oko.

Dławię śmiech, podziwiając jej leniwy wyraz twarzy. Też jestem zmęczona, mentalnie i fizycznie wyprana, ale myśl o wyrwaniu się z tego mieszkania na dzień niesamowicie mnie odświeża.

– Najpierw chodź tutaj. – Otwiera drugie oko i sięga w moją stronę.

W momencie, w którym jestem przy niej na łóżku, ona turla swoje ciężkie ciało na mnie, zatapiając mnie w swoim cieple. Celowo ociera swoim kroczem o mnie, pocierając swoimi biodrami, póki się perfekcyjnie nie umości pomiędzy moimi udami, z jej poranną erekcją niemiłosiernie na mnie napierającą.

- Dzień dobry. – Teraz już się zupełnie obudziła.

Nie mogę się nie roześmiać. Ponownie spokojnie zatacza kółka swoimi biodrami, tym razem próbuję jej się wyśliznąć. Ona dołącza do mojego śmiechu, lecz szybko mnie ucisza, zakrywając moje usta swoimi. Jej język okrąża mój, delikatnie pieszcząc, wskazując na cel zupełnie przeciwny przerywanym ruchom wykonywanym przez jej biodra.

- Masz zatyczkę ? – Szepcze, wciąż mnie całując.

Jej dłonie przesuwają się na moją klatkę piersiową. Moje serce dudni dynamicznie, sprawiając, że jej zaspany głos jest ledwie słyszalny.

- Tak. – Potwierdzam, tylko nieco przejmując się okropną ksywką, do której już przywykłam.

Lauren się odsuwa, uważnie przypatrując się mojej twarzy. Wysuwa język i przejeżdża po swojej dolnej wardze, zwilżając ją. Odgłosy otwieranych i zamykanych szafek dobiegają do nas z korytarza, poprzedzając dźwięk patelni upadających na betonową podłogę.

- Zajebiście. – Wywraca oczami Lauren.

– Cóż, planowałam się z tobą pieprzyć nim wyjdziemy, ale teraz, gdy on się obudził... - Spogląda na mnie.

After Camren - IIIWhere stories live. Discover now