79

1.6K 150 7
                                    

Lauren's POV

Nie pamiętam, kiedy ostatnio uczestniczyłam w pogrzebie. Głębiej nad tym rozmyślając, dochodzę do wniosku, że w żadnym. Kiedy umarła moja babcia, nie wiedziałam nawet, co się wokół mnie dzieje. Miałam alkohol i imprezy, których nie mogłam przegapić. Nie miałam potrzeby, by na zawsze żegnać się z kobietą, którą ledwo co znałam. Jedyne co o niej wiedziałam to fakt, że i tak się mną nie przejmowała. Ledwo mogła znieść moją mamę, więc czemu miałam siedzieć w ławce i udawać smutek nad śmiercią, która w rzeczywistości mnie nie poruszyła ?

Oto lata później, siedzę na tyłach malutkiego kościoła i opłakuję śmierć ojca Camili. Camila, Carol, Zayn oraz inni ludzie, którzy zajęli połowę pomieszczenia, siedzą w pierwszych rzędach. Tylko ja i jakaś staruszka, która chyba nie ma pojęcia, gdzie się znajduje, siedzimy w ostatnim rzędzie, opierając się o ścianę. Zayn siedzi z jednej strony Camili, a jej matka z drugiej strony.

Nie żałuję, że do niego zadzwoniłam cóż, żałuję, ale nie mogę zignorować tego promyka szczęścia, który się u niej pojawił od jego przybycia. To dalej nie jest moja Camila, ale jest z nią już lepiej, i jeśli on ma być kluczem do tego promyka, to niech, kurwa, będzie.

Zrobiłam dużo popieprzonych rzeczy w swoim życiu, bardzo dużo. Ja to wiem, Camila to wie, cholera, wszyscy w tym pieprzonym kościele to wiedzą, ale dla Camili zrobię wszystko. Mam w dupie pokutę za moją przeszłość czy teraźniejszość, przejmuję się tylko tym, by naprawić krzywdy, które jej wyrządziłam.

Złamałam ją, powiedziała, że nie może mnie naprawić i nigdy nie będzie w stanie, ale moje szkody nie były przez nią spowodowane. Zostałam przez nią uleczona i podczas, gdy ona to robiła, ja rozbiłam jej piękną duszę na zbyt dużą ilość kawałków. Zasadniczo złamałam jej genialnego ducha, podczas gdy ja zbierałam swojego z powrotem do kupy. Najbardziej popieprzoną częścią tej masakry to fakt, że nie zdawałam sobie nawet sprawy, że tak bardzo ją zraniłam i jak dużo jej światła przyćmiłam. Wiedziałam to, wiedziałam to od początku, ale zaczęłam się z tym liczyć dopiero, gdy to do mnie dotarło. Kiedy po raz pierwszy mnie odrzuciła, dotarło to do mnie. Zabolało tak, jakby ktoś przejechał mnie dużą ciężarówką i nie mógł się ruszyć z drogi, nawet gdybym próbowała.

Jej ojciec musiał umrzeć, bym zobaczyła jak ten plan ochrony jej przede mną był głupi. Jeśli naprawdę bym to przemyślała i przewidziała bałagan, który to za sobą niesie, powinnam była to wiedzieć. Potrzebowała mnie, Camila zawsze kochała mnie mocniej niż na to zasługiwałam, a co jej dałam w zamian ? Naciskałam na nią i naciskałam, aż w końcu była wykończona moim zachowaniem. Teraz już mnie nie chce i muszę znaleźć sposób, by jej przypomnieć, jak bardzo mnie kocha.

Teraz jestem tutaj i siedzę, patrząc jak Zayn owija rękę wokół jej ramienia i przyciąga ją do siebie. Nie mogę nawet oderwać wzroku. Utykam na nich swój wzrok. Może każę siebie w ten sposób, może nie, ale w każdym razie, nie mogę przestać się wpatrywać w sposób, w jaki ona pochyla się w jego stronę, a on szepcze jej coś do ucha. Ten sposób, w jaki jego pokrzepiający wyraz twarzy ją uspokaja i wzdycha, raz przytakując, i ten uśmiech, którym go obdarowuje.

Ktoś opada na miejsce obok mnie, przerywając torturujące mnie myśli.

- Prawie się spóźniliśmy, dlaczego siedzisz z tyłu ? - Pyta Austin.

Mój ojciec... to znaczy Ken, siada obok niego, a Karen przemierza mały kościół, by zbliżyć się do Camili.

- Równie dobrze też tam możesz iść. Pierwsze ławki są przeznaczone dla osób, które Camila może znieść. - Wyjaśniam.

Patrzę na ludzi, którzy się tam znajdują, czyli od matki Camili, aż po Shawna, nie mogę znieść żadnego z nich, nawet Cmili. Kocham ja, ale nie mogę znieść jej bliskości, podczas gdy jest pocieszana przez Zayna. Nie zna jej tak jak ja i nie zasługuje, by siedzieć po jej prawej stronie.

After Camren - IIIWhere stories live. Discover now