84

1.6K 150 13
                                    

Camila's POV

- Wiem, że ciężko jest teraz myśleć jasno, jednak uważam... - Proponuję.

Nie wiem, czy powinnam ją pocieszać, czy chronić własną osobę.

- Nic mi nie jest. Muszę wziąć prysznic. - Lauren przerywa mi.

Siadam, starając się naciągnąć pościel na moje nagie ciało.

- Jestem przy tobie, jeśli chcesz o tym porozmawiać. Chciałam być tą, która Ci pomoże. - Po raz kolejny oferuję, próbując ukryć ból w klatce piersiowej spowodowany przez jej wycofanie.

Oto ja, my, w tej nieskończonej pętli szczęścia, pożądania, namiętności, miłości, przytłoczenia i bólu. Ból wydaje się wygrywać. Zawsze wygrywa, a ja jestem zmęczona walką.

Patrzę, zmuszając się nie przejmować tym, że wciąga szorty na nogi i przechodzi przez pokój. W chwili, kiedy drzwi zamykają się, rośnie ból na skroniach. Co jest ze mną nie tak, że nie widzę niczego poza nią ? Dlaczego budzę się rano gotowa stawić czoła życiu bez niej, a później ląduję razem z nią w łóżku ?

Nienawidzę, że ma nade mną władzę, jednak nie potrafię tego powstrzymać. Nie mogę ją winić za moją słabość, ale jeżeli mam taki zamiar, to muszę argumentować to tak, że trudno dostrzec wyraźne linie zła i dobra. Kiedy uśmiecha się do mnie, te linie rozmycia mieszają się.

Ona sprawia, że śmieję się często, ale też sprawia, że płaczę. Myślałam, że nigdy już nic nie poczuję, lecz Lauren wyciągnęła mnie z tego, złapała za rękę, kiedy nikt inny nie wydawał się wystarczająco zależny, aby to zrobić. To właśnie ona wyciągnęła mnie na powierzchnię.

Nic z tego nie zmienia faktu, że nie możemy być razem. Już nam po prostu nie wychodzi i nie możemy sobie pozwolić, aby moje nadzieje wróciły, tylko po to, bym znów skończyła zawiedziona.

Oto jestem, z twarzą w dłoniach, obsesyjnie myśląc o błędach. Moich błędach, jej błędach, jej rodziców i naszych wspólnych błędach. Miałam odrobinę spokoju i ciszy, kiedy jej ręce były na mnie, a palce dotykały wrażliwej skóry, obejmując moje biodra, ale teraz jestem sama. Jestem samotna, zraniona, zawstydzona, i to ta sama historia tylko zakończenie jest jeszcze bardziej żałosne niż poprzednimi razy.

Jestem już na nogach. Szybko wkładam stanik i bluzę Austina przez głowę. Nie mogę tu być, kiedy powróci w ciągu kilku minut. Nie mogę spędzić następnych dziesięciu minut, przygotowując się do tego, co Lauren zamierza zrobić. Robiłam to zbyt wiele razy.

Był to nawrót choroby. To właśnie to, co było. To była straszna pomyłka.

Jestem w swoim pokoju i słyszę, jak drzwi łazienki otwierają się, a jej kroki robią się coraz glośniejsze. Zajmuje jej tylko kilka sekund, aby uświadomić sobie, że nie jestem w pokoju.

Nie puka, wiedziałam, że tego nie zrobi, zanim wejdzie do pokoju.

Siedzę na łóżku ze skrzyżowanymi nogami i trzymam je przed sobą, chroniąc siebie. Muszę wyglądać żałośnie dla niej. Moje oczy płoną łzami żalu, a moja skóra pachnie nią.

- Dlaczego odeszłaś ? - Jej włosy są mokre, ręce spoczywają na biodrach, a jej spodenki wiszą zbyt nisko.

- Nie odeszłam, ty to zrobiłaś. - Uparcie podkreśliłam.

Tępo patrzy się na mnie przez kilka sekund.

- Myślę, że masz rację. Wrócisz ? - Pyta się.

- Nie sądzę, że to dobry pomysł. - Mówi i okrąża cały pokój, po czym siada naprzeciw mnie.

- Dlaczego nie ? Przepraszam, spanikowałam, ponieważ nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć, i jeżeli mam być zupełnie szczera, to, kurwa, nie ufałam sobie. Mogłam powiedzieć coś niewłaściwego, dlatego pomyślałam, że wyjdę z pokoju i oczyszczę umysł.

After Camren - IIIWhere stories live. Discover now