96

2K 141 24
                                    

Lauren's POV

Komplikacje.

Życie jest ich pełne. Moje wydaje się przepełnione, krztuszące się nimi, ma ich nadmiar, wylewają się od góry nigdy niekończącą się kipielą. Fala za falą komplikacji koliduje z najważniejszymi momentami i rzeczami w moim życiu, a ta chwila jest jedną z tych, którym nie mogę pozwolić pójść na dno.

Jeśli będę spokojna, jeśli będę, kurwa, spokojna i spróbuję się wytłumaczyć, mogę powstrzymać przypływ, który ma za chwilę przetoczyć się przez mały salon w każdej chwili.

Widzę w jej czekoladowych oczach jak się gotuje. Widzę dezorientację wirującą z wściekłością, tworząc wielki sztorm, który wygląda jak morze tuż przed uderzeniem błyskawicy i hukiem grzmotu. Woda jest spokojna, nie porusza się, tylko lekko faluje na powierzchni.

Camila w tym momencie jest taka sama. Stoi z kawałkiem białego papieru ściskanego drżącymi dłońmi, a jej wyraz twarzy jest złowróżbny, ostrzega mnie przed nadchodzącym niebezpieczeństwem.

Szczerze, nie mam jebanego pomysłu, co mam jej powiedzieć, od czego zacząć. To taka skomplikowana historia, a ja jestem totalnym gównem w rozwiązywaniu problemów. Muszę się czegoś uchwycić, muszę powziąć większy wysiłek, by zebrać i ukształtować swoje słowa, sformułować wyjaśnienie, które powstrzyma ją przed kolejną ucieczką.

- Co to jest ? – Jej oczy przesuwają się po stronie, nim wyrzuca ją w powietrze jedną ręką i gniecie rogi małego stosiku, który został w jej dłoniach.

- Camila. – Ostrożnie podchodzę do niej na krok.

- Nie podchodź bliżej. – Jej twarz jest ostra, ostrożna w sposób, do którego nie jestem przyzwyczajona, kiedy jej stopy posuwają się wstecz.

- Musisz mnie wysłuchać. - Błagam, szukając jej zamglonych rysów.

Czuję się jak gówno, kompletne i całkowite gówno. Dopiero co wróciłyśmy do nas, a ja nareszcie dotarłam z powrotem do mnie, a teraz wychodzi to.

- Och, słucham, w porządku. - Mówi głośnym, sarkastycznym tonem.

- Nie wiem od czego zacząć, daj mi tylko chwilę, a wyjaśnię.

Moje palce przebiegają po włosach, ciągnąc cebulki, żałując, że nie mogę wykupić jej bólu i wyrwać sobie włosów prosto z czaszki. Tak, popierdolona wizja.

Camila stoi, niecierpliwie cierpliwa, jej oczy przesuwają się ze strony na stronę. Jej brwi unoszą się i opadają, źrenice zwężają się i rozszerzają, kiedy zaczynam.

- Przestań to czytać. - Stawiam krok w jej stronę i wyrywam manuskrypt z jej dłoni.

Kartki upadają na podłogę, dołączając się do reszty gówna płożącego się u jej stóp.

- Wytłumacz. W tej chwili. - Naciska.

Jej oczy są zimne, w barwie piorunującym brązie, która naprawdę mnie przeraża.

- Okej, okej. - Chwieję się na piętach.

- Okej. Pisałam. - Wyznaję.

- Jak długo ? - Podchodzi w moją stronę.

Jestem zdumiona tym, jak moje ciało reaguje, jak gdyby bało się jej.

- Długo. - Unikam prawdy.

- Powiesz mi, i to powiesz mi teraz.

- Camz.

- Ja ci dam 'Camz'. Nie jestem tą samą, małą dziewczynką, którą poznałaś rok temu. Powiesz mi teraz, albo wyniesiesz się stąd do diabła ! - Celowo następuje na stronę, a ja nie obwiniam jej.

After Camren - IIINơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ