76

1.4K 148 21
                                    

Lauren's POV

Jej krzyki wypełniają moje uszy, moja pusta klatka piersiowa i nareszcie spokój, gdzieś w środku, którego nie byłam pewna, czy będę mogła jeszcze kiedykolwiek zaznać. Tylko ona potrafi, zawsze będzie potrafiła.

- Co ty tu robisz ?

Shawn skacze na nogi i próbuje stanąć pomiędzy mną a małym łóżkiem jak jakiś pierdolony biały rycerz wyznaczony, by ją bronić... przede mną ? Nadal krzyczy, dlaczego ona krzyczy ?

- Camila, proszę. – Mówię do dziewczyny.

Nie jestem pewna, o co ją proszę, ale jej krzyki zamieniają się w kaszel, a jej kaszel zamienia się w szlochanie, a jej szlochanie zamienia się w dławiący odgłos, z którym nie umiem sobie poradzić. Biorę ostrożny krok w jej kierunku i wreszcie łapie oddech.

- Cami, chcesz go tutaj ? – Pyta ją Shawn.

Jej nawiedzone oczy nadal spoczywają na mnie, wypalając we mnie dziurę, którą tylko ona może zapełnić. To zabiera każdą uncję samokontroli, by ignorować fakt, że on tu jest i naprawdę przegina.

- Daj jej wody! – Mówię jej mamie.

Ignoruje mnie. Nie opuszczam pokoju.

Głowa Camili porusza się szybko tam i z powrotem, zaprzeczając mi, wzywając swojego obrońcę.

- Ona nie wie czego chce ! Spójrz na nią ! – Wymachuje rękami w górze i ignoruję pomalowane paznokcie Carol wbijające się w moje ramię.

Postradała zmysły, jeśli myśli, że gdzieś sobie pójdę, czy ona nie wie, że nie może trzymać mnie z daleka od Camili ?

Tylko ja mogę o tym decydować.

- Ona nie chce cię widzieć i najlepiej by było jakbyś wyszła. – Shawn staje przede mną.

Nie obchodzi mnie to, że wydaje się, że jego rozmiar i mięśnie się zwiększyły od ostatniego czasu, kiedy go widziałam, jest niczym w porównaniu do mnie. Za niedługo się nauczy dlaczego ludzie nie przeszkadzają, by nawet próbować stanąć pomiędzy Camilą i mną, oni wiedzą, i on też będzie wiedział.

- Nigdzie nie idę. – Obracam się do Camili.

Nadal kaszle i wydaje się, że nikogo to nie obchodzi.

– Może ktoś jej dać tej cholernej wody ?! – Krzyczę przez mały pokój i hałas odbija się od ściany do ściany.

Camila skomli i przykłada swoje kolana do klatki piersiowej. Wiem, że cierpi i wiem, że nie powinnam tutaj być, ale wiem także, że jej mama i Shawn nigdy nie mogliby być tutaj szczerze dla niej. Znam Camile lepiej, niż ich dwójka razem wzięta i nigdy jej takiej nie widziałam, z pewnością żadne z nich nie będzie miało pojęcia, co z nią zrobić, jak jest w takim stanie.

- Zadzwonię po policję, jeśli nie wyjdziesz, Lauren. Nie wiem, co tym razem zrobiłaś, ale mam tego dość i nie ma tu dla ciebie miejsca. Nigdy go dla ciebie nie było i nigdy nie będzie. – Głos Carol jest niski i grożący, ale nie obchodzi mnie to.

Ignoruje tych dwóch intruzów i siadam na skraju łóżka Camili z dzieciństwa. Ku mojemu przerażeniu, znowu szybko się przemieszcza, tym razem używając jej rąk zza pleców, i upada na podłogę. W sekundę wstaję na nogi, by podnieść ją na moje ramiona. Głos jaki wydaje, kiedy moja skóra styka się z jej, jest nawet gorszy niż jej przerażające krzyki, które wydobywały się z niej minuty temu.

- Zostaw mnie ! – Złamany krzyk opuszcza jej suche usta i tnie na plastry moją klatkę piersiową.

Jej małe dłonie walą w moją klatkę i wbijają paznokcie w moje ramiona, próbując się wydostać. Tak bardzo jak zabija mnie jej widok, tak zdesperowanej, by się ode mnie uwolnić, jestem szczerze szczęśliwa, widząc jej jakąkolwiek reakcję. Nic nie mówiąca Camila była dla mnie najgorsza i jej mama powinna mi podziękować, że wyciągnęłam ją z tej fazy smutku.

After Camren - IIIWhere stories live. Discover now