Rozdział 6

15K 880 27
                                    

     Dobro przynosi owoce...

   *Matthew*
   Zauważając jak ludzie schodzą się do szkoły spojrzałem na zegarek a potem na dziewczynę. Było wpół do ósmej a ona jak spała tak spała. Dzwoniąc ówcześniej do Bena poprosiłem go o radę co mam robić o dziwo doradził mi sensownie (co było niepokojące) a mówiąc konkretniej; podstawi mi motocykl pod szkołę i polecił mi bym zabrał ją do swojego domu po czym się rozłączył. Myślałem nad tym dość długo i doszedłem do wniosku, że postąpię tak jak polecił mi Ben. Szturchając dziewczynę w ramię czekałem aż się obudzi. Nie dawało to jednak żadnych efektów więc potrząsnąłem ją za ramię - poskutkowało. Obserwowałem jej dziwne zachowanie; szybko usiadła i podwinęła kolana pod brodę i obserwowała mnie kątem oka. Zdołałem dojrzeć, że ma kasztanowe włosy sięgające jej do ramienia. Zauważyłem jak sięga po plecak zrozumiałem, że ma zamiar odejść więc złapałem za ramię plecaka licząc, że się zatrzyma ale wyszło trochę niefortunnie ponieważ przeze mnie upadła prosto na twarz w ziemię. A ja? Ja niczym ten ostatni głupek trzymałem plecak zamiast jej pomóc. Zdawałem sobie sprawę, że wszyscy się na nas patrzyli co mnie denerwowało i zapewne zrobiłbym coś z tym, gdyby nie to, że dziewczynie trzęsły się dłonie. Podniosła się bowiem ona z ziemi do pozycji siedzącej, jedną dłonią chwyciła za kaptur a drugą wyciągnęła w moim kierunku, zapewne po plecak. Ja miałem jednak inne plany; chwyciłem ją bowiem za ową dłoń i prowadziłem w kierunku motocyklu.
-Dlaczego nosisz kaptur? -zapytałem
Ona jednak jakby w ogóle nie usłyszała mojego pytania albo po prostu mnie olewała w co wątpiłem ponieważ nikt nigdy mnie nie olewał. Zatrzymując się przy motocyklu zdjąłem kask z kierownicy i podałem go dziewczynie jednocześnie chcąc zdjąć jej kaptur. Nie przewidziałem jednak tego, że brunetka wystraszy się mnie i cofnie się aż na środek szosy. Nie wiem co z nią było nie tak, że nie zwróciła uwagi na to, że po jej lewej stronie nadjeżdżał rozpędzony samochód. Rzuciłem się w jej kierunku tym samym ratując ją przed śmiercią. Niestety wylądowałem na dziewczynie przygniatając ją swoim ciężarem. Jednak ona szybko zepchnęła mnie z siebie i w takim samym tempie zniknęła mi z oczu. Podnosząc się z ziemi od razu odnalazłem ją wzrokiem; stała przy drzewie i...miała zdjęty kaptur!
Nie wiem czy była tego świadoma ale obstawiałbym że nie. Przenosząc wzrok na jej twarz doznałem szoku. Sądziłem bowiem, że nosi kaptur bo nie akceptuje swojego naturalnego wyglądu. Teraz zdałem sobie sprawę jak pusty sposób myślenia posiadam. Okazało się bowiem, że ta dziewczyna o cerze bladej jak porcelana, oczach błagających o pomoc w kolorze oceanu i kościach policzkowych uwydatnionych aż za bardzo by podchodziły pod dzisiejszą modę posiadała sińce, fioletowe siniaki wielkości piłki ping-pongowej. Zrozumiałem, że to właśnie chciała ukryć przed wszystkimi. Tylko dlaczego? Dlaczego nie chciała pomocy?
-Kto ci to zrobił? - zapytałem przez zaciśnięte zęby
Nie odpowiedziała tak samo jak poprzednim razem. Podchodząc do niej powoli, zauważyłem w jej oczach tak ogromny strach jakiego jeszcze nigdy nie widziałem. Dopiero potem zdałem sobie sprawę z tego, że ona płacze. Stojąc naprzeciw niej tak, że dzieliło nas może dziesięć centymetrów czekałem aż otworzy zaciśnięte oczy. Zachowywała się tak jakbym miał ją skrzywdzić. Nie wiem kto tak cholernie ją skrzywdził ale przysięgam na swoje życie; dowiem się kto i go zniszczę a już na pewno nie pozwolę by ktokolwiek ją uderzył lub skrzywdził w inny sposób. Może jej nie znam ale jestem człowiekiem i nikt nie ma prawa przejść obok czegoś takiego obojętnie. Kim że bowiem bym był, gdybym udał, żem tego nie widział? Na miano człowieka bym nie zasłużył a tym bardziej na zwierzę. Kim że w takim razie bym był? Nikim? - Nie. Byłbym CZYMŚ nie KIMŚ bo serca bym nie miał. Patrzyłem na nią zmartwiony po chwili zauważając, że otworzyła oczy. Ujrzałem w nich zdziwienie. Czy była zdziwiona tym, że jej nie uderzyłem? Nie pytając o nic wyciągnąłem dłoń w jej kierunku by sprawdzić poniekąd czy ufa mi na tyle by pójść ze mną w nieznane jej miejsce. Jednak ona schyliła głowę ku ziemi, dłonią szukając kaptura na głowie. Obserwując ją widziałem jej chaotyczne ruchy. Próbowała nałożyć kaptur na głowę ale złapałem ją delikatnie za dłonie tym samym uniemożliwiając jej to. Patrząc jej w oczy zrozumiałem, że mi nie ufa. Jej strach był namacalny. Odsunęła się ode mnie robiąc krok czy dwa w tył, nałożyła szybko kaptur i patrzyła w podłogę jakby na coś czekając. Mając trochę dość tej dzieciniady podszedłem w jej kierunku, przerzuciłem przez ramię i niosłem w stronę motocyklu. Był blisko, dosłownie naprzeciwko, dzieliła nas tylko ulica. Niosąc dziewczynę nie wyczułem żadnego sprzeciwu z jej strony. Pokonując szosę posadziłem dziewczynę przed siebie na motocyklu, nałożyłem jej kask. O dziwo nie protestowała, gdy zdejmowałem jej kaptur by go nałożyć. Nie przewożę nikogo prócz siebie samego na moim motocyklu chyba że trafiają się takie przypadki jak ten. Na szczęście dzieje się to rzadko. Bywało tak, że dziewczyny specjalnie udawały, że mdlały lub coś innego bylebym zwrócił na nie uwagę ale nauczyłem się by nie ufać każdemu dlatego ufałem tym osobom, które nie zawiodły mego zaufania. Patrząc na tę dziewczynę miałem nadzieję, że nie okaże się jedną z tych dziewczyn, które mnie zawiodą...

       _____________________________

     Co sądzicie o Clare? Zaufa Matthew? 🤔😉

Usłysz mnie - Dominika LWhere stories live. Discover now